REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Bezpieczeństwo ruchu drogowego

Chuligan kopie w samochód i wszczyna awanturę. Ale prawdziwą winną jest tu sędzia

Sąd wymierzył chuliganowi karę, której wymierzania wprost zabrania prawo. Przy takim poszanowaniu dla przepisów ze strony sędziów można mieć wątpliwości, czy prawo w ogóle powinno istnieć.

18.05.2024
8:59
Chuligan kopie w samochód i wszczyna awanturę. Ale prawdziwą winną jest tu sędzia
REKLAMA

Prawo nie istnieje: do takiego wniosku doszedłem już jakieś 10 lat temu. W przepisach jest coś napisane, każdy to widzi i może się na to powołać. Potem policja lub sąd zupełnie jawnie to lekceważą, w sposób wręcz oburzający. Obywatel mówi: ale przecież takie jest prawo, heloł, organy państwa powinny działać na podstawie i w granicach prawa – a na to dany organ odpowiada „dobra tam, cicho bo sam dostaniesz mandat zaraz”. Sytuacja ta trwa od lat, a jej przykłady widoczne są codziennie. Na przykład w postaci tego, że za wszczynanie awantury i chuligańskie wybryki na drodze można dostać naganę, choć prawo przewiduje wyłącznie grzywnę, ograniczenie wolności albo areszt (art. 51 k.w.). Pomyślcie, że dopuszczacie się wykroczenia, za które grozi tylko grzywna, a sąd skazuje was na 5 lat paki.

REKLAMA

Ktoś powie, że wybryk kopiącego nie był chuligański, bo przecież art. 115 definiuje chuligaństwo w bardzo precyzyjny sposób. Moim zdaniem był, bo jego intencją było uszkodzenie cudzej rzeczy bez powodu. Po prostu ten zamysł się nie powiódł, ale próby zostały podjęte.

Cała sytuacja jest kuriozalna

Kierujący samochodem BMW chciał wyjechać z drogi podporządkowanej. Inny kierujący go przepuścił, żeby mógł wjechać w sznur aut, ale samochód marki Skoda przed nim stał, jakby jego kierowca drzemał albo grał na telefonie. Kierowca BMW dał mu sygnał dźwiękowy, żeby pojechał do przodu, bo jego zatrzymanie było bezsensowne. Na to z owego auta wysiadł pasażer, zaczął krzyczeć na kierowcę BMW, a potem kopnął w jego samochód.

Czy można tak robić? No cóż, najwyraźniej tak

Policja niechętnie przyjęła zgłoszenie, twierdząc że to nagrywający dopuścił się wykroczeń, i to dwóch: wjechał na skrzyżowanie bez możliwości zjazdu z niego i nadużył sygnału dźwiękowego. W obu przypadkach to nieprawda: kierujący BMW włączając się do ruchu miał możliwość zjechać ze skrzyżowania, gdyby kierujący Skodą trzymał się przepisów i nie utrudniał ani nie tamował ruchu bez powodu (za to też grozi mandat – pięćset złotych). Autor nagrania miał prawo sądzić, że inni kierujący będą stosowali się do przepisów ruchu drogowego, nie mógł zgadnąć że ktoś postanowi sobie „czilować” na ulicy zamiast jechać. Nie nadużył również sygnału dźwiękowego, ponieważ używał go w związku z bezpośrednim niebezpieczeństwem. Niebezpieczeństwo polegało na tym, że stał w poprzek przeciwnego pasa ruchu i mógł zostać staranowany przez nadjeżdżające pojazdy. To, że policja nie zna przepisów, to nic nowego.

Ale ten człowiek był uparty i jakimś sposobem doprowadził do sprawy sądowej wobec agresora

Jak mu się to udało to nie wiem, mnie nie udało się mimo trzykrotnych prób pozwać do sądu człowieka, którego dane znam doskonale. Widocznie są na to jakieś sposoby – problem w tym, że sąd w trybie nakazowym wymierzył chuliganowi karę nagany, której wymierzyć mu nie mógł, bo za wybryki tego rodzaju karą jest zawsze areszt, ograniczenie wolności albo grzywna. Ale sąd wymyślił sobie inną karę i co mu zrobisz?

Ktoś powie, że nagrywający był pieniaczem i należało po prostu dać sobie spokój. Możliwe. Niejednokrotnie słyszałem takie porady: ustąp, odejdź, daj spokój, nie eskaluj. Chciałbym móc powiedzieć, że to skuteczny sposób. Niestety, to nieprawda. Pasażer Skody dziś kopnie w BMW, innego dnia uderzy kierowcę, którego zachowanie mu się nie spodobało, a jeszcze kolejnego przejedzie dziecko na chodniku, bo akurat bezsensownie lazło tam, gdzie on chciał zaparkować. I wszyscy, jak rozumiem, powinni machać na to ręką i mówić, że lepiej nie eskalować przemocy.

REKLAMA

Otóż nie

Mam dożywotni respekt dla nagrywającego, że chciało mu się dojechać chuligana aż do sprawy sądowej. Wprawdzie mógł jeszcze złożyć sprzeciw od wyroku w trybie nakazowym, ale rozumiem że już mu się nie chciało. Zapewne zauważył że to nie ma sensu – skoro sąd robi co uważa, a prawo zupełnie pomija, to na serio zamiast walczyć na paragrafy, bardziej przyda się gaz i paralizator.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA