We wtorek wieczorem demonstranci zablokowali główne skrzyżowanie w stolicy Gruzji, Tbilisi, a policja aresztowała kilkanaście osób. Asystent sekretarza stanu USA Jim O'Brien powiedział, że USA mogą wprowadzić sankcje przeciwko gruzińskim urzędnikom w związku z przyjętą przez parlament ustawą o zagranicznych agentach.

Tysiące demonstrantów zablokowały we wtorek ruch na głównym skrzyżowaniu Tbilisi, protestując przeciw ustawie o agentach zagranicznych. Wcześniej aktywista Dawit Kacarawa, lider Ruchu Antykorupcyjnego, został brutalnie pobity podczas zatrzymania na mitingu. 

Policja kontra demonstranci

Portal Newsgeorgia.ge pisze, że zatrzymania we wtorek trwały od samego rana i liczba aresztowanych nie jest znana. Według MSW to 13 osób, które "przekroczyły granice pokojowego protestu" i nie stosowały się do żądań funkcjonariuszy.

Newsgeorgia.ge odnotowuje, że istotnie doszło do próby uszkodzenia ogrodzenia przy wejściu do parlamentu przez kilku protestujących. To właśnie wtedy MSW uznało, że protest przybrał siłową formę, i policja zaczęła przepędzać ludzi sprzed budynku.

Przypomnijmy, że we wtorek parlament gruziński, kontrolowany przez rządzącą partię Gruzińskie Marzenie, przegłosował ustawę o "przejrzystości wpływów zagranicznych" w trzecim czytaniu. Protestujący od rana gromadzili się przed siedzibą parlamentu w centrum Tbilisi.

Amerykanie mówią o sankcjach

W Tbilisi przebywa asystent sekretarza stanu USA Jim O'Brien. Po przyjęciu przez parlament ustawy o zagranicznych agentach, powiedział, że USA mogą wprowadzić sankcje przeciwko gruzińskim urzędnikom. Biały Dom określił ustawę mianem "kremlowskiej", zaś resort dyplomacji wyraził nadzieję na złagodzenie prawa.

Jeśli to prawo pójdzie dalej, jeśli będzie dochodzić tutaj do podważania demokracji, jeśli będzie stosowana przemoc wobec pokojowych demonstrantów, zobaczymy restrykcje ze strony Stanów Zjednoczonych - powiedział O'Brien podczas konferencji prasowej po spotkaniu m.in. z premierem Gruzji Iraklim Kobachidzem w Tbilisi.

Jak dodał, może chodzić zarówno o sankcje finansowe, jak i restrykcje wizowe dla osób zamieszanych w naruszenia demokratycznych norm.

Rzeczniczka Białego Domu Karine Jean-Pierre określiła ustawę jako "legislację w stylu Kremla", która zmusi USA do "fundamentalnego przemyślenia relacji z Gruzją".

Klich: Ta ustawa nie może wejść do porządku prawnego

Ustawa o zagranicznych wpływach jest z natury zła, bo podważa dwie podstawowe swobody obywatelskie, a mianowicie swobodę zrzeszania się oraz wolność mediów - powiedział senator Bogdan Klich, który przebywa w Tbilisi w ramach delegacji szefów komisji spraw zagranicznych i UE parlamentów europejskich.

Ta ustawa nie może wejść do gruzińskiego porządku prawnego - podkreślił.

Prezydent Gruzji Salome Zurabiszwili zapowiedziała już, że zawetuje nowe prawo, partia władzy ma jednak dość głosów, by je odrzucić.

Co zawiera kontrowersyjna ustawa?

Gruziński projekt wzorowany jest na pierwszej, stosunkowo "łagodnej" wersji rosyjskiego prawa o agentach zagranicznych (które potem zostało zaostrzone). Przewiduje, że osoby prawne i media otrzymujące ponad 20 proc. finansowania z zagranicy podlegać będą obowiązkowej rejestracji i sprawozdawczości oraz trafią do specjalnego rejestru agentów obcego wpływu. Ministerstwo sprawiedliwości będzie mogło pod dowolnym pretekstem przeprowadzać kontrole takich organizacji.

Według oponentów władz, ustawa może, podobnie jak w Rosji, zostać wykorzystana do niszczenia opozycji i niezależnych mediów. Zarówno opozycja, jak i uczestnicy masowych protestów są przekonani, że ustawa stoi w sprzeczności z dążeniem Gruzji do UE.