"Ojciec nigdy nie bał się Niemców tak, jak bał się Polaków". Kim byli szmalcownicy?

REKLAMA
Ukrywający się Żyd często nie musiał nawet się odzywać, by zostać rozpoznanym przez szmalcownika. - Mój ojciec powiedział mi, że on podczas wojny nigdy nie bał się Niemców tak, jak bał się Polaków - mówił w TOK FM prof. Jan Grabowski.
REKLAMA
Zobacz wideo

18 marca 1943 roku Kierownictwo Walki Cywilnej ogłosiło: "Szantażowanie i denuncjowanie ukrywających się Żydów to zbrodnia, która będzie bezwzględnie karana". Odezwa miała zahamować proceder szmalcownictwa, polegający na wymuszaniu okupu na ukrywających się Żydach lub pomagających im Polakach. Słowo "szmalcownictwo" wywodzi się z gwary złodziejskiej i pośrednio nawiązuje do niemieckiego Schmalz ("smalec"). "Szmalec" lub "szmal" to z kolei - w języku potocznym - pieniądze określające łapówkę. Określenie na ten "zawód" nie powstało w żadnym innym języku.

REKLAMA

Historycy dzielą dzieje zagłady Żydów na okupowanych ziemiach polskich na trzy okresy. Pierwszy to wprowadzenie antyżydowskiego ustawodawstwa i gettoizacja (lata 1939-1942). Drugi to likwidacja gett żydowskich, przypadająca na 1942 i 1943 roku. W trzecim okresie - który częściowo pokrywa się z poprzednim - miało miejsce polowanie na ukrywających się żydowskich zbiegów (lata 1942-1945).

Jak wskazywał w TOK FM prof. Jan Grabowski, zamknięte, odcięte murem getta, takie jak to w Warszawie, Krakowie czy Łodzi, należały do wyjątków. Typowym gettem w okupowanej Polsce było getto półotwarte. - Był tam płot lub drut kolczasty, ale to były fizyczne przeszkody, które nie miały najmniejszego znaczenia w utrzymaniu tych gett. Z reguły nie było tam dużej albo żadnej obecności niemieckiej. Te getta półotwarte były domknięte przez rolę społeczeństwa polskiego, otaczającego z zewnątrz murem swoich postaw - mówił historyk w audycji "Powrót do przeszłości".

To nie wszystko, co mamy dla Ciebie w TOK FM Premium. Spróbuj, posłuchaj i skorzystaj z oferty "taniej na zawsze". Wejdź tutaj, by znaleźć szczegóły >>

"Ktoś to 'żydłaczył', od razu stanowił obiekt zainteresowania"

Gdy rozpoczęła się faza likwidacji gett, Polacy z obserwatorów zagłady - jak mówił prof. Jan Grabowski - stali się "aktorami", którzy decydowali o życiu i śmierci walczących o przetrwanie Żydów. A Polacy - w odróżnieniu od nazistów, którzy wizerunek Żyda utożsamiali z propagandową karykaturą - doskonale rozpoznawali Żydów w tłumie, ponieważ współistnieli z nimi w jednym państwie od setek lat. - O ile dla Niemca ktoś, kto mówił po polsku z akcentem, był nie do wychwycenia, bo Niemcy po polsku po prostu nie mówili, o tyle dla Polaka, ktoś to "żydłaczył", od razu stanowił obiekt zainteresowania. Mój ojciec (Zbigniew Grabowski - polski chemik ocalały z Holokaustu, zmarły w 2017 roku - red.) powiedział mi, że on podczas wojny nigdy nie bał się Niemców tak, jak bał się Polaków - podkreślił badacz.

REKLAMA

Ukrywający się Żyd często nie musiał nawet się odzywać, by zostać rozpoznanym przez szmalcownika. - Szmalcownicy mieli do dyspozycji cały arsenał narzędzi. Mężczyzn oczywiście pytano o napletek, a w wypadku kobiet to była kwestia zapytania o rytuał religijny, albo potrawy serwowane na wigilię. Mówiono: "Jest pani blondynką, ale ma pani ciemne odrosty". Mój ojciec mówił mi, że jak już wychodził z ukrycia, jego matka prostowała mu włosy, bo kręcone ciemne włosy były podejrzane - wyjaśniał historyk w rozmowie z Karoliną Lewicką.

Szmalcownik - "zawód" egalitarny

Motywacje osób trudniących się szmalcownictwem były bardzo różne - od pobudek ideologicznych do zazdrości czy zwykłej chęci zemsty. Ponadto był to "zawód" bardzo egalitarny. Prof. Jan Grabowski, który przestudiował zawartość archiwów sądów niemieckich Warszawie, doszedł do wniosku, że przedstawiciele marginesu społecznego stanowili wśród szmalcowników mniejszość.

- Nie było grupy zawodowej czy społecznej, która byłaby od tego wolna. To byli nauczyciele, uczniowie  rzemieślnicy, robotnicy, był nawet jeden hrabia. Krótko mówiąc, w tych aktach coś świadczy o tym, że coś pękło, że solidarności społecznej z Żydami nie było już przed wojną, a to wykluczenie pod niemiecką legislacją pogłębiło się bardzo szybko - mówił prof. Grabowski.

Jak działali szmalcownicy? "Chodziło o to, żeby złapać za nitkę"

W Polsce - jak zwrócił uwagę historyk - z Holokaustu ocalało tylko 30 tys. Żydów, co stanowiło tylko jeden procent, tych, którzy żyli tu przed wojną. Niebagatelny wpływ mieli na to szmalcownicy, którzy stanowili "cały gigantyczny, zorganizowany w sposób bardzo wyrafinowany przemysł", z którego "żywiły się całe klasy miejskie podmiejskie i wiejskie".

REKLAMA

- Szmalcownicy przekazywali sobie swoje ofiary z rąk do rąk. Pierwsi haracz brali ci, którzy czekali przy bramie getta. Dalej czekali inni, którzy brali kolejny haracz i tak dalej. Sztuka polegała m.in. na tym, że Żydzi wpadali w pułapkę gościnności - na przykład ktoś mówił: "No trudno, nie ma pani już pieniędzy, a my mamy świetny lokal dla pani". Gdy kobieta powtarzała, że nie ma pieniędzy, słyszała: "Ale pani kogoś zna w Warszawie, prawda?". Chodziło o to, żeby złapać za nitkę, za kolejną rodzinę, kolejne rodziny i wtedy można było ciągnąć po tym sznurku, dokonując gigantycznych wymuszeń. Skala tego nigdy nie będzie do końca znana - podsumował prof. Jan Grabowski w TOK FM.

REKLAMA
Czy popierasz zmniejszenie liczby lekcji religii w szkołach?
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory