Ukraiński resort obrony przelał na konto firmy "Lwiwiski Arsenał" łącznie 1,5 mld hrywien, czyli równowartość 160 milionów złotych. Część pieniędzy trafiła na konta na Bałkanach. Z zakontraktowanych 100 tysięcy pocisków artyleryjskich do ukraińskich żołnierzy nie dotarł jednak żaden. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy przekazała w sobotę wieczorem, że "skradzione środki zostały skonfiskowane i rozwiązywana jest kwestia ich zwrotu do budżetu".
O możliwych schematach korupcyjnych w realizującej kontrakty dla państwa firmie "Lwiwiski Arsenał" ukraińscy dziennikarze śledczy pisali już od wielu miesięcy. Problem w końcu zauważyła też Służba Bezpieczeństwa Ukrainy i rozpoczęła śledztwo. Zarzuty usłyszało pięć osób, w tym obecny i były szef departamentu ukraińskiego ministerstwa obrony.
"SBU zatrzymała jednego z podejrzanych próbującego opuścić Ukrainę, dlatego obecnie przebywa on w areszcie. Obecnie ustalana jest kwestia środków zapobiegawczych dla pozostałych zaangażowanych stron. Sprawcom grozi do 12 lat więzienia z konfiskatą mienia. Na podstawie wyników kontroli Państwowej Służby Audytu (SASU) wszczęto postępowanie karne" - podała w komunikacie Służba Bezpieczeństwa Ukrainy.
To jeden z największych skandali korupcyjnych w ukraińskim resorcie obrony wykryty od początku pełnowymiarowej rosyjskiej agresji. Jednak niejedyny. Urzędnicy mieli też okradać państwo także przy okazji zakupów żywności i ubrań dla armii.
Ukraina znalazła się na 116. miejscu na 180 krajów w Indeksie Percepcji Korupcji za 2022 rok. Badanie przeprowadza od lat Transparency International, uważane jest ono za wskaźnik korupcji w sektorze publicznym. Im niższa pozycja w rankingu, tym większa korupcja występuje w danym państwie.