PiS ma plan ws. komisji śledczej. "Prędzej czy później postawimy na swoim"

Łukasz Rogojsz

Łukasz Rogojsz

emptyLike
Lubię to
Lubię to
like
0
Super
relevant
0
Hahaha
haha
0
Szok
shock
0
Smutny
sad
0
Zły
angry
0
Lubię to
like
Super
relevant
3,2 tys.
Udostępnij

Z informacji Interii wynika, że Prawo i Sprawiedliwość zbojkotuje udział w komisji śledczej ds. Pegasusa, o ile większość rządząca nie zatwierdzi pierwotnie zgłoszonych do niej kandydatów PiS-u. - Nie może być tak, że rządzący wskazują i swoich, i opozycyjnych członków komisji śledczej - mówi Interii jeden z prominentnych polityków największej formacji opozycyjnej. Pierwotnie zgłoszonych czterech posłów PiS-u odrzuciło Prezydium Sejmu.

Odważny plan PiS-u ws. komisji ds. Pegasusa. Cel: Złamać opór rządzących
Odważny plan PiS-u ws. komisji ds. Pegasusa. Cel: Złamać opór rządzącychJacek DomińskiReporter

Mówi bliski współpracownik Jarosława Kaczyńskiego: - Z tego, co mi wiadomo, będziemy kolejny raz wskazywać tych samych kandydatów. To niedopuszczalne, żeby inne partie wybierały, kto z PiS-u może być na jakiejś funkcji, a kto nie.

- Będziemy chcieli, żeby byli to kandydaci, na których to my się decydujemy - dodaje inny polityk z otoczenia prezesa. - Rozumiem, że Platforma boi się, że będzie mieć pod górkę w tej komisji, ale to nie może być tak, że oni wybierają sobie, którzy politycy PiS-u zostaną członkami komisji śledczej - podkreśla nasze źródło z Nowogrodzkiej.

Koalicja rządząca mówi: weto

Skład komisji śledczej ds. Pegasusa miał być przegłosowany przez Sejm w czwartek 18 stycznia. Do tego jednak nie doszło, ponieważ większość rządząca zakwestionowała kandydatury przedstawicieli zgłoszonych do komisji przez PiS. Chodzi o czterech posłów: Sebastiana Kaletę, Michała Wójcika, Jana Kanthaka i Janusza Cieszyńskiego.

Zastrzeżenia do wskazań PiS-u zgłosili członkowie komisji delegowanie przez obóz władzy: Joanna Kluzik-Rostkowska, Marcin Bosacki, Witold Zembaczyński i Tomasz Trela. - Uzasadnienie jest bardzo proste: nie można być sędzią we własnej sprawie. Wszyscy kandydaci PiS-u do tej komisji byli zamieszani w sprawę Pegasusa - argumentował poseł Bosacki.

Politycy większości parlamentarnej wskazali, że trzech z czterech kandydatów PiS-u (Kaleta, Kanthak i Wójcik) było wysokimi funkcjonariuszami Ministerstwa Sprawiedliwości, które będzie jedną z dwóch, obok Centralnego Biura Antykorupcyjnego, głównych instytucji kontrolowanych przez komisję śledczą. Z kolei czwarty nominat PiS-u (Cieszyński) - jak tłumaczyli przedstawiciele koalicji rządzącej - był zamieszany w tzw. aferę respiratorową, podczas której współpracował z Centralnym Biurem Antykorupcyjnym i Agencją Wywiadu.

W przypadku wszystkich czterech posłów PiS-u miałby, według polityków opozycji, zachodzić konflikt interesów, gdyby zostali członkami komisji. Podobnego zdania było Prezydium Sejmu, które przychyliło się do wniosku o wykluczenie Cieszyńskiego, Kalety, Kanthaka i Wójcika. - Zostały przyjęte zastrzeżenia dotyczące wszystkich czterech zgłoszonych kandydatów, a więc rusza nowa tura - zapowiedział Szymon Hołownia. Marszałek Sejmu dodał, że "klub Prawa i Sprawiedliwości otrzyma pismo w tej sprawie, żeby wyznaczył nowych kandydatów i cała ta procedura ruszy raz jeszcze".

Argumenty PiS vs. Rzeczywistość

PiS nie zgadza się ani z zarzutami wobec ich przedstawicieli, ani z decyzją o ich wykluczeniu, ani też z żądaniem wskazania nowych przedstawicieli do komisji. Jeden z posłów PiS-u, z którym rozmawiamy, podważa tezę o odpowiedzialności resortu sprawiedliwości za zakup systemu Pegasus. Nazywa to "faktem medialnym" wykreowanym przez "Gazetę Wyborczą", która jako pierwsza opisała sprawę opiewającego na 25 mln zł zakupu. - Tego typu stawianie sprawy dowodzi wyłącznie ignorancji w temacie i nie rokuje dobrze pracom tej komisji - zapewnia nasz rozmówca.

Prędzej czy później postawimy na swoim. Aczkolwiek w przypadku komisji będzie trudniej, bo będzie działać tylko przez określony, krótki czas
Były członek rządu Mateusza Morawieckiego, polityk PiS-u

Rzecz w tym, że ta linia obrony nie wytrzymuje zderzenia z rzeczywistością. Informacje o zakupie izraelskiego systemu inwigilacyjnego z pieniędzy Ministerstwa Sprawiedliwości, a konkretnie z Funduszu Sprawiedliwościpotwierdził w styczniu 2022 roku były szef Najwyższej Izby Kontroli Krzysztof Kwiatkowski zeznając przed senacką komisją badającą sprawę Pegasusa. Kwiatkowski prezentował komisji w tej kwestii stosowne dokumenty.

- Była to realizacja umowy między Ministerstwem Sprawiedliwości a CBA. Opis tej faktury mówi, że "stanowi to realizację, potwierdzenie zakupu środków techniki specjalnej służących do wykrywania i zapobiegania przestępczości". Nie była to decyzja podejmowana na niskim urzędniczym poziomie. Mamy tu podpisy osób, które za to odpowiadały - zeznał Kwiatkowski przed senacką komisją.

Inną argumentację przeciwko wykluczeniu zgłoszonych do komisji przy pierwszym podejściu polityków PiS-u prezentuje w rozmowie z Interią inny poseł formacji Jarosława Kaczyńskiego. Jak mówi, nawet gdyby uznać tezę o konflikcie interesów reprezentantów PiS-u, to nie byliby w stanie wpłynąć na jej prace, ustalenia i wnioski, ponieważ byliby w niej w mniejszości. Po drugie - dodaje nasz rozmówca - przepisy dają możliwość wyłączenia z prac członka komisji, co do którego zachodzą podejrzenia o konflikt interesów czy brak bezstronności.

PiS nie zamierza ustąpić rządzącym ws. kandydatur do komisji śledczej ds. PegasusaTomasz JastrzębowskiReporter

Jednak także tutaj argumentacja największej formacji opozycyjnej pozostawia wiele do życzenia. Przykład pierwszy z brzegu: politycy, którzy sami mogliby stać się obiektem zainteresowania komisji śledczej, jako członkowie komisji mieliby interes w torpedowaniu jej prac. Tak, żeby nie doszła do wniosków, które mogłyby ich obciążyć. W tym celu mogliby np. przekazywać informacje z wewnątrz komisji swoim partyjnym kolegom i koleżankom, którzy będą przed tym gremium zeznawać. Ponieważ członkowie komisji, z racji tematyki jej prac, w dużej mierze będą bazować na materiałach niejawnych i tajnych, taka sytuacja mogłaby zagrażać bezpieczeństwu państwa.

To jednak nie wzrusza polityków PiS. - Działając zgodnie z prawem ta komisja niczego nie znajdzie, żeby móc się przyczepić - zapewnia Interię bliski współpracownik prezesa Kaczyńskiego. - Ta komisja to poppolityczna rozrywka, ale z rzeczywistością nie będzie mieć wiele wspólnego. Rządzący będą prowadzić prace komisji z pogwałceniem prawa i będą starać się udowodnić naszym politykom zarzuty w myśl z góry przygotowanych tez - zaznacza.

PiS gra va banque ws. komisji

Jak mówią rozmówcy Interii, dla PiS-u spór o obsadę przypadających partii miejsc w komisji śledczej ds. Pegasusa ma też wymiar wizerunkowy i prestiżowyJuż przy obsadzie stanowisk w Prezydium Sejmu większość parlamentarna nie zgodziła się na desygnowanie tam z PiS-u Elżbiety Witek. PiS nie ustąpiło, ale rządzący również się nie cofnęli. Efekt jest taki, że PiS swojego reprezentanta we władzach Sejmu nie ma. Nasz źródła w partii mówią, że co prawda decyzji nie żałują, ale uważają, że dobrze byłoby mieć w środku kogoś, kto wiedziałby, co i jak planuje kierownictwo izby niższej parlamentu.

Podobnie sytuacja może wyglądać z komisją śledczą ds. Pegasusa. Rządzący postawili sprawę jasno: PiS musi wymienić swoich kandydatów na takich, którzy nie będą mieć konfliktu interesów podczas prac komisji. PiS ani myśli ustępować, bo - jak przyznają nam politycy tej partii - wie, że jeśli ustąpi raz, będzie musiało ustępować przy obsadzie każdego kolejnego gremium.

- W takim razie, może niech od razu przegłosowują wybranych przez siebie naszych reprezentantów razem z tymi, których zgłaszają sami - ironizuje były członek rządu Mateusza Morawieckiego.

Kiedy pytamy naszego rozmówcę, czy bojkot Prezydium Sejmu, a teraz komisji śledczej jest taktycznie rozsądnym posunięciem, przyznaje, że to wybór między wartościami i zasadami a politycznym pragmatyzmem. W obu przypadkach decyzję ocenia jednak jako właściwą. I nie traci nadziei. - Prędzej czy później postawimy na swoim. Aczkolwiek w przypadku komisji będzie trudniej, bo będzie działać tylko przez określony, krótki czas - zapewnia.

Rozumiem, że Platforma boi się, że będzie mieć pod górkę w tej komisji, ale to nie może być tak, że oni wybierają sobie, którzy politycy PiS-u zostaną członkami komisji śledczej
Polityk PiS-u z Nowogrodzkiej

Na razie PiS zamierza zgłosić do komisji ponownie tych samych posłów. Termin składania kandydatur upływa w środę 24 stycznia. Jak dowiadujemy się w PiS-ie, to właśnie w środę, dzień przed kolejnym posiedzeniem Sejmu, zbierze się kierownictwo partii na Nowogrodzkiej oraz partyjne gremia koordynujące prace klubu parlamentarnego PiS-u. To w tych gremiach zostanie podjęta ostateczna decyzja.

Według naszych rozmówców, szanse na to, że PiS wymieni swoich kandydatów są jednak bardzo małe. - Nie ma decyzji, żeby wskazywać innych kandydatów, niż ci już wskazani - zapewnia nas bliski współpracownik prezesa Kaczyńskiego. - Nie może być tak, że rządzący wskazują i swoich, i opozycyjnych członków komisji śledczej - dodaje inny z naszych rozmówców, były członek rządu Mateusza Morawieckiego.

Bojkot komisji, na który się zanosi, ma też jednak dla PiS-u pewne pozytywy, o których wspominają nasze źródła w partii. - Będzie można ją wówczas kontestować i dezawuować, ale nie to było naszym celem - mówi nam ważny polityk PiS-u. Podkreśla bowiem, że jego partia głosowała za powołaniem tej komisji, więc chciałaby mieć w niej swoich ludzi. Jeśli komisja będzie pracować bez polityków PiS-u, to - jak mówi nasz rozmówca - partia nie będzie w stanie "zweryfikować ani przebiegu prac, ani wiarygodności dokumentów, ani wniosków czy końcowego raportu".

Mówi poseł PiS-u: - Komisja będzie pracować w dużej mierze na materiałach tajnych i niejawnych. Jej członkowie będą opowiadać opinii publicznej różne rzeczy, ale w wielu przypadkach nie będą mogli przedstawić żadnych dowodów na potwierdzenie swoich słów. Tym bardziej, jeśli nie będzie nas w tej komisji, będzie to dla nas podejrzane i niewiarygodne.

Kaleta o komisji śledczej ds. Pegasusa: Członkowie większości z płaczem poszli do HołowniRMF24.plRMF
Przejdź na