Rosjanie zaatakowali własną wioskę. Bomby spadły 150 km od granicy z Ukrainą

Świat
Rosjanie zaatakowali własną wioskę. Bomby spadły 150 km od granicy z Ukrainą
Google Maps/X/@Gerashchenko_en
Rosjanie zbombardowali własną wieś - Pietropawłowkę w regionie Woroneża

Rosyjskie władze przyznały się do omyłkowego ostrzału własnej wioski. W trakcie zmasowanego ataku powietrznego na Ukrainę pociski spadły również na domy we wsi Pietropawłowka w regionie Woroneża. Siedem budynków w oddalonej o około 150 kilometrów od granic z Ukrainą miejscowości zostało zniszczonych, a ich lokatorzy musieli przenieść się do tymczasowych kwater.

Według oświadczenia rosyjskiej armii, które udostępniły rosyjskie agencje informacyjne, we wtorkowym uderzeniu na wieś nie było ofiar - donosi AFP. 

 

"2 stycznia 2024 roku, około godziny 9 rano czasu moskiewskiego (godz. 11 czasu polskiego), podczas lotu Sił Powietrzno-Kosmicznych doszło do nieprawidłowego zrzutu amunicji lotniczej nad wsią Pietropawłowka w obwodzie woroneskim (...) Nie ma ofiar" - podała rosyjska armia w oświadczeniu cytowanym przez AFP. 

Rosjanie przypadkowo zaatakowali własną wieś

Wieś Pietropawłowka leży około 150 kilometrów na wschód od granicy z Ukrainą. Rosyjskie ministerstwo podało, że w wyniku wypadku uszkodzonych zostało sześć prywatnych domów, z kolei gubernator regionu Woroneża, Aleksander Gusiew informował, że "odnotowano zniszczenia w siedmiu gospodarstwach domowych". 

 

"Trwa dochodzenie w sprawie okoliczności zdarzenia. Komisja pracuje na miejscu, aby ocenić charakter szkód i zapewnić pomoc w odbudowie domów" - tłumaczy ministerstwo w oświadczeniu dla mediów. Niektórzy mieszkańcy poszkodowanej wsi zostali przeniesieni do tymczasowych kwater.

 

ZOBACZ: Atak Rosji na Ukrainę. Polska poderwała myśliwce F-16

 

To nie pierwszy raz, kiedy Rosjanie przypadkowo uderzyli na własnym terytorium. W kwietniu ubiegłego roku rosyjska armia przyznała, że jeden z jej samolotów przypadkowo zrzucił bombę w mieście Biełgorod, w pobliżu granicy z Ukrainą, powodując wybuch.

Wzmożone ataki powietrzne w Ukrainie. Ćwierć miliona odbiorców bez prądu

We wtorek Rosja zaatakowała dwa główne miasta Ukrainy - Kijów i Charków, zabijając cztery osoby i raniąc dziesiątki innych. W wyniku nalotów 250 tysięcy odbiorców w regionie stołecznym zostało pozbawionych prądu. 

 

Ataki powietrzne nastąpiły niecałe 24 godziny po tym, jak prezydent Rosji Władimir Putin powiedział, że Moskwa zintensyfikuje naloty na ukraińską infrastrukturę. Rano w całej Ukrainie ogłoszono alarm powietrzny. "Zagrożenie rakietowe na obszarach, na których obowiązuje alert powietrzny! Zagrożenie wystrzeleniem rakiet manewrujących z samolotów Tu-95MS. W powietrzu znajduje się łącznie 16 bombowców strategicznych Tu-95MS" - informowały w mediach ukraińskie siły powietrzne. 

 

ZOBACZ: Kijów: Ostrzał przerwał rozmowę w Polsat News. "Będziemy uciekać"

 

"Wróg użył 99 pocisków różnych typów" - poinformował w mediach społecznościowych głównodowodzący ukraińskiej armii Walerij Załużny, dodając, że siły powietrzne "zniszczyły 72 cele powietrzne".

 

Podczas ostatniej zmasowanej fali ataków rakietowych na terytorium Ukrainy, polskie Dowództwo Operacyjne poinformowało, że jeden z rosyjskich pocisków przedostał się do naszej przestrzeni powietrznej. Po chwili obiekt zawrócił na teren Ukrainy.

Aleksandra Kozyra / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie