Sprawa fikcyjnego etatu Anny Morawieckiej. Prokuratura umorzyła śledztwo wobec dziennikarzy

Prokuratura umorzyła śledztwo ws. dziennikarzy "Wyborczej" i "Nowej Gazety Trzebnickiej" wszczęte przez Annę Morawiecką. Dotyczyło dziennikarzy, którzy na łamach obu tytułów donosili, że siostra byłego premiera miała być fikcyjnie zatrudniona w Urzędzie Miasta w Trzebnicy.

Cały tekst "Gazety Wyborczej" pt. "Donos siostry Morawieckiego na dziennikarzy do kosza. Chciała ich ścigania po tekście o jej fikcyjnym zatrudnieniu" przeczytasz POD TYM LINKIEM. 

Przypomnijmy, według ustaleń "Gazety Wyborczej" i "Nowej Gazety Trzebnickiej" Anna Morawiecka w 2019 roku miała być fikcyjnie zatrudniona w Urzędzie Miejskim w Trzebnicy. Jednak nikt nie potrafił potwierdzić informacji, czym się zajmuje. Sprawa wyszła w trakcie śledztwa dotyczącego nieprawidłowości w magistracie. Chodziło między innymi o wątek sprzedaży nieruchomości "po zaniżonej cenie na rzecz osób najbliższych dla Burmistrza Trzebnicy".

Po tych doniesieniach dziennikarze zostali wezwani na policję. Maciej Rybak w trakcie przesłuchania był pytany m.in. o to, kto redagował tekst i dlaczego znalazła się w nim informacja o miejscu zamieszkania siostry premiera. Finalnie prokuratura umorzyła śledztwo wszczęte z doniesienia siostry premiera Anny Morawieckiej na dziennikarzy "Wyborczej" i "Nowej Gazety Trzebnickiej", uznając, że nie popełnili oni żadnego wykroczenia.

Zobacz wideo Przepychany Morawiecki dostał się do siedziby TVP. "Jestem tu, by bronić praworządności"

"GW": Anna Morawiecka była zatrudniona na fikcyjnym etacie w Trzebnicy

W listopadzie 2019 roku w związku ze śledztwem do urzędu w Trzebnicy weszli policjanci z Wrocławia. Wtedy, podczas przygotowywania dokumentów dla funkcjonariuszy, urzędnicy zwrócili uwagę na nazwisko Anny Morawieckiej na liście płac. Sprawa dotarła do "Nowej Gazety Trzebnickiej". - Umowa oczywiście fikcyjna, bo nikt jej w pracy nie widzi, nie ma jej na listach obecności. To zakamuflowany lobbing opłacany z pieniędzy podatników - twierdził informator gazety.

W  2020 roku urząd poinformował, że Morawiecka pracowała na zlecenie, a później jako pomoc administracyjna. Według władz Trzebnicy była zatrudniona w Referacie Kultury i Sportu. Tymczasem "Wyborcza" cytuje fragment Wystąpienia Pokontrolnego NIK w sprawie funkcjonowania ośrodków sportu i rekreacji w gminie Trzebnica. Czytamy w nim: "W sierpniu 2019 r. przeprowadzono skutecznie nabór na stanowisko Kierownika Referatu Kultury i Sportu, jednak do dnia kontroli NIK (11 października 2019 r.) Referat ten nie został utworzony".

Referat, jak podaje dziennik, zaczęto tworzyć dopiero w 2019 roku, gdy w urzędzie zatrudniono Morawiecką. Siostra premiera miała zarabiać na stanowisku 3305 zł brutto miesięcznie. "Jedynym potwierdzeniem wykonania zlecenia jest zestawienie przepracowanych godzin potwierdzone przez urzędniczkę trzebnickiego magistratu, Ewę Brzegowską, wówczas wiceszefową Wydziału Pozyskiwania Funduszy" - podała "GW". 

Morawiecka: Pracę przerwała ciężka choroba

Do sprawy odniosła się sama Anna Morawiecka w oświadczeniu opublikowanym przez Radio Wrocław. "Z całą stanowczością oświadczam, że jest to oszczerstwo i pomówienie. Wielokrotnie mówiłam o swojej pracy w Trzebnicy i nigdy tego faktu nie ukrywałam. Trudno jednak udowadniać, że się robiło rzeczy, których KTOŚ NIE WIDZIAŁ i nie chce zobaczyć" - głosi początek oświadczenia.

Morawiecka wymienia w nim swoje obowiązki i wyjaśnia, że jej pracę przerwała ciężka choroba. "Zarzucanie mi w tej chwili małej skuteczności całego projektu to już szczególna niegodziwość. Nie muszę chyba dodawać, że w związku z tym brutalnym atakiem wystąpię na drogę sądową" - czytamy dalej w oświadczeniu.

***

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.