Polacy nie chcą pracować za 5 tys. zł brutto. Kandydaci odrzucają takie oferty

Polacy nie chcą pracować za 5 tys. zł brutto. Kandydaci odrzucają takie oferty

Praca w sklepie
Praca w sklepie Źródło:Shutterstock
Przedsiębiorcy oferują pracę na etacie za 5 tys. zł brutto. – To stanowczo za mało — odpowiadają młodzi pracownicy, którzy nie chcą pracować za tak niską pensję. W dużych miastach tak kwota wystarczy jedynie na podstawowe opłaty.

Pan Adam jest jednym z warszawskich przedsiębiorców, którzy od wielu tygodni bezskutecznie szukają pracowników. Ogłoszenia zamieścił zarówno w serwisach rekrutacyjnych, mediach społecznościowych jak i na witrynie swojej firmy.

„Poszukujemy osób do pracy w naszych sklepach firmowych na stanowisku ekspedient/ekspedientka. Gwarantujemy: umowę o pracę na cały etat, szkolenie wdrażające, przyjazną atmosferę w pracy i wynagrodzenie w wysokości 5 tys. zł brutto” – czytamy w ogłoszeniu.

Przedsiębiorcy szukają pracowników. Oferują 5 tys. zł brutto

Podobne oferty pracy w różnych branżach można spotkać niemal na każdym kroku. Znajdują się na słupach ogłoszeniowych, osiedlowych bazarach, witrynach sklepów czy w punktach usługowych. Pracowników szuka też właściciel pobliskiej pizzerii na warszawskim Mokotowie. Tutaj także podane jest wynagrodzenie: 5 tys. zł brutto. Duże ogłoszenie formatu A3 przyciąga uwagę klientów. Wielu konsumentów komentuje kwotę wynagrodzenia. – „Szukacie ludzi do pracy za tak niską pensję?” – pytają ironicznie. Ich zdaniem minimalna pensja w wielu branżach jest obecnie znacznie wyższa.

Na tym samym pasażu jest jeszcze kilku przedsiębiorców prowadzących sklepy i punkty usługowe, którzy również oferują zatrudnienie. „Zatrudnimy osobę do pracy w lodziarni. Wiadomość na miejscu”. O pracę najczęściej pytają pracownicy ze Wschodu, ale i oni szybko rezygnują, kiedy poznają kwotę wynagrodzenia.

Dotychczas było 4 tys. zł brutto. Teraz właściciel budki podniósł pensję do 5 tys. zł brutto. Liczy, że znajdzie pracownika. – To stanowczo za mało jak na Warszawę — odpowiadają kolejne osoby, które dopytywały o szczegóły ogłoszenia. Praca nie jest łatwa, trzeba pracować w soboty i niedziele.

Takie oferty pracy odrzucają studenci oraz pracownicy ze Wschodu

Kolejne ogłoszenia tylko nieznacznie różnią się od siebie, niektórzy przedsiębiorcy licytują się na udogodnienia dla pracowników. „Elastyczny grafik”, „Ty decydujesz kiedy pracujesz”, „Sam wybierasz formę umowy” — zachęcają. Nie zmienia się tylko kwota wynagrodzenia. Większość młodych osób odrzuca takie oferty, porównuje wynagrodzenie do zarobków pracowników w marketach. Największe ogólnopolskie sieci dyskontów rywalizują jednak o pracowników. Oferują nie tylko miesięczne premie, ale i specjalne nagrody letnie.

Na podobne oferty zatrudnienia natrafimy w sieci. W wielu ogłoszeniach podawana jest mediana, czyli najczęściej występująca pensja w Polsce. Niestety, to tylko 5 tys. zł brutto. Zdaniem ekspertów za taką kwotę, szczególnie w dużych miastach, nie zgodzą się pracować nawet studenci. „Chcą zarabiać przynajmniej 5 tys. zł na rękę w pierwszej pracy” — tak wynika z badań PwC.

Pracownicy chcą zarabiać średnią krajową. Oferowane kwoty są zbyt niskie

Jeśli chodzi o oczekiwania pozostałych Polaków, sprawa jest bardziej skomplikowana. Po pierwsze kwotą, do której często odwołują się pracownicy, jest średnie krajowe wynagrodzenie, które regularnie publikuje GUS. Obecnie wynosi ponad 7,5 tys. zł brutto. Problem w tym, że dane te odnoszą się wyłącznie do firm zatrudniających powyżej dziesięciu pracowników. A przecież zdecydowana większość pracodawców w Polsce to mikro- i małe przedsiębiorstwa, których wskaźnik GUS nie obejmuje — mówi Maja Gojtowska, konsultantka procesów HR w rozmowie z Wprost.pl.

Druga kwestia to fakt, że polskim pracodawcom cały czas daleko do transparentności wynagrodzeń. Pracownicy i kandydaci nie mają wiarygodnych źródeł dotyczących tego, ile realnie mogą zarabiać na danych stanowisku. I swoje oczekiwania finansowe zwyczajnie zawyżają — dodaje.

Taka kwota już nie robi większego wrażenia na pracownikach

W podobnym tonie wypowiada się ekonomista Marek Zuber. – Musimy pamiętać o tym, że w ostatnim czasie mocno wzrosło minimalne wynagrodzenie. A to oznacza wzrost większości wynagrodzeń na rynku. Pięć tysięcy złotych brutto nie robi już takiego wrażenia, szczególnie na ludziach młodych — mówi ekspert.

Jego zdaniem pojawiają się nowe możliwości, z których wiele osób chętnie korzysta. – Mniej więcej tyle dostaje dzisiaj osoba, która zdecyduje się na podstawowe szkolenie wojskowe. Jest też i druga strona medalu. Wciąż mamy dużą różnicę między Warszawą, czy Wrocławiem, a mniejszymi miejscowościami. Tam wynagrodzenia są jednak dużo niższe. Mówiąc o niechęci podejmowania pracy za 5 czy 6 tysięcy brutto trzeba także to brać pod uwagę — opowiada.

Młodzi ludzie nie chcą pracować za tak niską pensję. Zupełnie inaczej liczą stawki

Marek Zuber zwraca jeszcze uwagę na kwestię mocno zwiększanych w ostatnich latach wydatków socjalnych. – Część osób nie chce przyjąć pracy za takie wynagrodzenie, bo jest w stanie funkcjonować, korzystając z pomocy państwa. Mówiąc kolokwialnie, nie opłaca im się iść do pracy za 5 tysięcy brutto. Oczywiście z socjalu tyle nie mają, ale nie muszą nic robić — dodaje ekonomista.

Nieco inny punkt widzenia przedstawił Mateusz Żydek z agencji rekrutacyjnej Randstad. Jego zdaniem te minimalne stawki są bardzo indywidualne, zależą w rzeczywistości nie od tego, jak zachowuje się rynek pracy, nie od porównań z innymi pracownikami, ale od wyliczeń, ile kosztuje danego pracownika życie, ile pozwala mu przeżyć do pierwszego, a ile potrzebuje, aby zaoszczędzić czy pozwolić sobie na dodatkowe wydatki.

Stawka minimalna czyli jak przeżyć do pierwszego. Dodają też coś na zapas

To przeżycie do pierwszego jest na ogół tą stawką minimalną, choć dla bezpieczeństwa większość pracowników woli zakładać nawet nieco wyższe kwoty. To racjonalne szczególnie w sytuacji silnych zmian w poziomie inflacji. Ogłoszenia z ofertami pacy za 4-5 tys. zł brutto to propozycja zbliżona do ustawowego minimalnego wynagrodzenia, które obowiązywać będzie od lipca tego roku — mówi ekspert.

Minimalne wynagrodzenia pojawiają się najczęściej poza dużymi aglomeracjami, najczęściej we wschodnich regionach Polski m.in. w usługach, handlu, czy przemyśle. W takich przypadkach taka oferta na witrynie sklepowej może przyciągnąć chętnych — opowiada.

Duże miasta rządzą się swoimi stawkami. Niska pensja nie zapewni utrzymania

Trudno się jednak dziwić, że nie przyciągnie kandydatów w Warszawie, Wrocławiu, Poznaniu, a nawet w Rzeszowie czy Lublinie w momencie, gdy mówimy o młodym pracowniku, który już się usamodzielnił, wynajmuje mieszkanie lub nawet kupił swoje własne M i właśnie teraz uciskają go raty kredytu. W dodatku chce wieść przyjemne, komfortowe życie, pozwolić sobie na kino lub wyjście z przyjaciółmi raz na jakiś czas na miasto, albo na zaplanowanie rodziny — dodaje przedstawiciel agencji Randstad.

Zdaniem ekspertów w dużych miastach koszty funkcjonowania są na tyle duże, że kwoty 4-5 tys. brutto pochłoną w zasadzie tylko wydatki na mieszkanie i może ewentualnie żywność. Poza tym pracowników nie będzie już stać na żadne rachunki.

Jeżeli w dużych miastach pojawiają się takie oferty, to korzystają z nich pracownicy dojeżdżający z odleglejszych rejonów województwa, z granic aglomeracji. To często osoby pracujące w szkołach, pracownicy urzędów, administracji publicznej, handlu czy usług, gdzie stawki należą raczej do tych niższych. To pokazuje jak bardzo to minimum, za które jesteśmy w stanie pracować, zależy od różnych indywidualnych kwestii — twierdzi przedstawiciel firmy rekrutacyjnej.

Czytaj też:
Ta sieć dogania Biedronkę. Rośnie sprzedaż i zyski
Czytaj też:
Dodatkowy miliard na przedsiębiorczość kobiet. Morawiecki zapowiada stukrotny zwrot