Lewica: Meldunek ws. rakiety pod Bydgoszczą wpłynął do MON już 17 grudnia

- Wszystko wskazuje, że do MON o poranku 17 grudnia wpłynął meldunek operacyjny potwierdzający, że było zdarzenie w polskiej przestrzeni powietrznej - powiedział Krzysztof Gawkowski z Lewicy, odnosząc się do sprawy rakiety znalezionej pod Bydgoszczą.

W środę Lewica zorganizowała konferencję prasową w Sejmie, podczas której zwróciła się do szefa Ministerstwa Obrony Narodowej Mariusza Błaszczaka. - Składamy wniosek, aby ujawnił pan meldunki operacyjne, które są w pana posiadaniu, które pokażą, kto w sprawie pocisku pod Bydgoszczą kłamie. Czy to pan, który nie podjął działań, a w meldunkach operacyjnych miał wiedzę o incydencie? Czy generałowie? - zapytał Krzysztof Gawkowski. - Z informacji, które dziś otrzymaliśmy, wszystko wskazuje, że do MON o poranku 17 grudnia wpłynął meldunek operacyjny potwierdzający, że było zdarzenie w polskiej przestrzeni powietrznej. Czyli albo pana służby w ministerstwie zawiodły i pan nie wiedział o tym, albo celowo zataił pan informacje o incydencie z 16 grudnia. Oszukiwał pan na konferencji, że nie dostał informacji 16 grudnia, ale nie powiedział pan nic o 17 grudnia - dodał.

Zobacz wideo Piotr Kaleta: Rakieta pod Bydgoszczą - nie chowamy głowy w piasek. Sprawa musi zostać wyjaśniona

Lewica do Błaszczaka: Albo dymisja, albo dokumenty na stole

- Wszystko świadczy o tym, że służby w pana resorcie doskonale wiedziały i mogły pana nie informować, ale niech pan zatem wyjdzie jak człowiek honoru, przeprosi i powie, że to chaos i bałagan w pana resorcie spowodował, że mamy niesłychaną kompromitację. Wczoraj były szef NATO w Europie powiedział, że nie jest sobie w stanie wyobrazić, jak to się stało, że nad krajem członkowskim NATO przeleciała rakieta i nikt jej nie znalazł, nikt jej nie kontrolował - zaznaczył Gawkowski. - Panie ministrze, w takich okolicznościach dymisja jest jedynym honorowym rozwiązaniem. Tu nie ma na co czekać, zamiatać pod dywan - dodał. 

- W ostatnich dniach mamy nasilenie na polskich lotniskach z różnego rodzaju niezidentyfikowanych obiektów, dronów - jak niektórzy mówią. Mamy dwa balony, które były identyfikowane nad polską przestrzenią powietrzną. To wszystko w połączeniu z wydarzeniami z grudnia i rakietą pod Bydgoszczą świadczy o tym, że jesteśmy na etapie wojny hybrydowej, że ktoś - najprawdopodobniej Federacja Rosyjska - z pełną premedytacją realizuje plan osłabienia i ośmieszenia polskiej armii i polskiej obrony powietrzną. Albo szybko będziemy reagowali, albo zakończy się to jakąś tragedią, bo samolot cywilny spadnie, uderzony przez drona - powiedział poseł Lewicy. - W obecnym stanie polskiej armii, polskich sił obrony powietrznej i kłótni między Sztabem Generalnym a ministrem nie jesteśmy w stanie z tym walczyć. Albo dymisja, albo dokumenty na stole - podkreślił.

Rakieta pod Bydgoszczą. Błaszczak oskarża o "zaniechanie obowiązków" dowódcę operacyjnego

Przypomnijmy, rosyjska rakieta spadła w lesie pod Bydgoszczą 16 grudnia, ale została znaleziona dopiero w kwietniu i to nie przez służby, a przypadkową osobę. W miniony czwartek minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak podczas konferencji prasowej podkreślał, że nie został poinformowany o tym "obiekcie". - Działania Centrum Operacji Powietrznych były prawidłowe. Centrum powiadomiło dowódcę operacyjnego o niezidentyfikowanym obiekcie w polskiej przestrzeni powietrznej. Dowódca operacyjny zaniechał swoich instrukcyjnych obowiązków, nie informując o obiekcie ani mnie, ani Rządowego Centrum Bezpieczeństwa i innych służb - mówił szef MON.

"Ustalenia kontroli jasno wykazały niepodjęcie wystarczających działań przez dowódcę operacyjnego w zakresie poszukiwania obiektu. Na miejsce skierowano jedynie patrol policji, a poszukiwania za pomocą śmigłowca przeprowadzono dopiero 19 grudnia. Do poszukiwań nie włączono żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej pełniących dyżury. Po 19 grudnia całkowicie zaniechano poszukiwań. Stanowczo dementuję informacje, które pojawiły się w mediach, o tym, że odmówiłem zlecenia poszukiwania obiektu oraz skierowania na miejsce dodatkowych żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej. Po pierwsze taka prośba nigdy nie została do mnie skierowana. Gdyby tak było, oczywiście wyraziłbym zgodę, co zawsze robię w takiej sytuacji. Po drugie Dowódca Operacyjny zgodnie z obowiązującymi w Wojsku Polskim procedurami jest zobowiązany do samodzielnego uruchomienia takiego poszukiwania, co niejednokrotnie było przez niego realizowane" - czytamy w oświadczeniu MON.

Słowa Mariusza Błaszczaka skomentował dowódca operacyjny gen. Tomasz Piotrowski. "Chciałem zwrócić się z apelem o rozsądek, o to, abyśmy w nadchodzących dniach bardzo ważyli emocje, abyśmy byli rozsądni w tym, co robimy, abyśmy bardzo ambitnemu i agresywnemu przeciwnikowi nie dawali pożywki, nie dawali się dzielić na grupy. Bo ten przeciwnik już tylko na to czeka. Apeluję do Państwa, abyśmy byli silni i skonsolidowani. Abyśmy się nawzajem wspierali, aby nigdy więcej nie dochodziło do sytuacji, które pomagają przeciwnikowi, a szkodzą nam" - podkreślił generał.

We wtorek Marian Banaś poinformował, że Najwyższa Izba Kontroli wszczyna kontrolę w Ministerstwie Obrony Narodowej. - Sytuacja jest bardzo wrażliwa i niebezpieczna. Na nasze terytorium wpłynęła rosyjska rakieta, która ma możliwość przenoszenia broni nuklearnej - podkreślił.

***

Porannej Rozmowy i Zielonego Poranka możecie słuchać też w wersji audio w dużych serwisach streamingowych, np. tu:

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.