Wątpliwe dowody obciążające kard. Adama Sapiehę. Media: Zostały sfałszowane

Polska
Wątpliwe dowody obciążające kard. Adama Sapiehę. Media: Zostały sfałszowane
Polsat News

Dokumenty wykorzystane do oskarżenia kard. Sapiehy o molestowanie kleryków, zostały sfałszowane przez UB - wynika z dziennikarskiego śledztwa "Rzeczpospolitej". Najnowsze ustalenia udowadniają, że konstruując oszczerstwa wobec "Księcia Niezłomnego" złamano podstawowe prawa archiwisty. Małgorzata Ziętkiewicz w materiale "Wydarzeń" pokazuje jak ważna jest odpowiedzialność za słowo.

"Z jednej strony są teczki UB. 'Wątpliwe' czy wręcz 'fałszywe' - jak pisze 'Rzeczpospolita'. Z drugiej Książę Niezłomny - kardynał, którego wierni nazwali tak bo był nieugięty wobec nazistów i komunistów. Śmiertelny wróg Bieruta" - zaczyna swój materiał Małgorzata Ziętkiewicz.

Adam Sapieha i Karol Wojtyła - śledztwo dziennikarzy

Po tej samej stronie co Książę Niezłomny jest także Karol Wojtyła. To jego 1 listopada 1946 roku Sapieha wyświęci na księdza. Kilka lat wcześniej spotka Karola i zapyta go o kierunek studiów. Gdy młody Wojtyła odpowie "polonistyka", Sapieha westchnie i skomentuje: - Szkoda, że nie teologia.

 

Z upublicznionych w marcu przez media dokumentów wynikało, że kard. Adam Sapieha, opiekun i przełożony Karola Wojtyły, przez lata wykorzystywał seksualnie młodych księży i kleryków.

 

Wyjaśniając rzekomą postawę przyszłego papieża Jana Pawła II zarówno Ekke Overbeek w publikacji "Maxima culpa. Jan Paweł II wiedział", jak i Marcin Gutowski w reportażu "Franciszkańska 3" wyemitowanym przez stację TVN24 skupiali się na postaci kardynała Adama Sapiehy - biskupa krakowskiego w latach 1911-1951 oraz mentora Wojtyły.

 

Teraz jednak "Rzeczpospolita" dotarła do materiałów, które rzucają na sprawę inne światło. "Dokumenty są nie tylko wątpliwe, ale także z dużym prawdopodobieństwem sfałszowane" - czytamy.

 

Zobacz reportaż Małgorzaty Ziętkiewicz z "Wydarzeń":

 

Kolejny przykład jak ważna jest odpowiedzialność za słowo. Okazuje się, że dokumenty, które zostały wykorzystane do oskarżenia kardynała Adama Sapiehy o molestowanie kleryków zostały sfałszowane przez jednego z ówczesnych funkcjonariuszy UB. To wynik dziennikarskiego śledztwa przeprowadzonego przez "Rzeczpospolitą". Problem w tym, że łatwo jest kogoś oskarżyć, trudniej potem oczyścić. 

 

"Uderzenie w Sapiehę uderzeniem w Wojtyłę"

- Uderzenie w Sapiehę, było też atakiem na Wojtyłę - komentuje w swoim materiale dla "Wydarzeń" Małgorzata Ziętkiewicz - Uderzają pewni dziennikarze. Kim? Ksiądz Anatol Boczek - wskazuje dziennikarka. 


- Ksiądz Anatol Boczek to człowiek zdradzający kościół. Związany z ruchem Księży Patriotów. Niewątpliwie personalnie nienawidzący kardynała Adama Stefana Sapiehy z racji tego, że był przez niego suspendowany - mówił prof. Jan Żaryn, dyrektor Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im R. Dmowskiego i I. J. Paderewskiego.


Jak wskazuje Ziętkiewicz, Sapiehę obciąża drugi ksiądz: Andrzej Mistat, były sekretarz kardynała. W czasie śledztwa UB w 1949 roku opisuje rzekome erotyczne wyczyny kardynała z klerykami. Dziś pojawiła się sugestia zafascynowania Wojtyłą i odwrotnie.

Fałszerstwa funkcjonariusza UB

Obu księży łączy funkcjonariusz UB Krzysztof Srokowski. W UB od 1947 roku. - Alkoholik i oszust. Kiedy wokół niego zagęszcza się atmosfera ten preparuje donosy na Sapiehę. Po tym Srokowski traci pracę i zostaje skazany na pięć lat za fałszerstwa - słyszymy w materiale dziennikarki "Wydarzeń".


- W Krakowie w tej chwili do Karola Wojtyła czy wcześniej do kardynała Sapiehy próbuje się przykleić coś, co ich skompromituje - ks. prof. Robert Skrzypczak, Akademia Katolicka w Warszawie.

"Złamano dziś prawa archiwisty"

- To nie jest tylko kwestia tego, co działo się w czasach krakowskich kardynała Wojtyły, ale próbuje się sugerować, że to miało wpływ na cały pontyfikat - tłumaczy Piotr Dmitrowicz, historyk, dyrektor Muzeum Jana Pawła II Prymasa Wyszyńskiego.


- Konstruując oszczerstwa wobec Adama Sapiehy złamano dziś podstawowe prawa archiwisty - dodaje Ziętkiewicz.


- Nawet jeśli myślimy o źródłach historycznych średniowiecznych, to zawsze patrzymy na to, kto jest autorem i w jakim środowisku dane źródła powstały. Po to, żeby móc je realnie ocenić, żeby ocenić ich wartość - podsumowuje o. prof. Andrzej Zając, franciszkanin.

polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie