Bicie dzieci, rozwód za zgodą biskupa i 10 lat za aborcję. Co jest w projektach 100 ustaw Mentzena?

Marta Nowak
100 ustaw Mentzena: oto projekt, którego obecny współprzewodniczący Konfederacji podjął się przed poprzednimi wyborami. Sławomir Mentzen obiecał wtedy, że jeśli nie stworzy stu propozycji ustaw, to zje własny but. Buta nie zjadł, ustawy pokazał. I dobrze, bo widać w nich, jak skrajny zestaw poglądów kryje się za roześmianą buzią TikTokera - pisze Marta Nowak z Gazeta.pl.

Sprawę ustaw Mentzena przypomniał twitterowicz Koroluk, niestrudzony badacz Konfederacji (tu link do odpowiedniego wątku). Nie ma dziś miejsca, w którym można by było przeczytać wszystkie projekty w całości. Na stronie "Sto ustaw Mentzena" wisi teraz tylko jedna propozycja, reszta jakoś rozpłynęła się we mgle. Ale wciąż jest po nich trochę śladów w sieci: doniesienia medialne, dyskusje na Wykopie, film, w którym Mentzen po kolei wyjaśnia, czego dotyczy każda z przygotowanych ustaw. I to na takiej archeologii internetu będzie - z musu - oparty ten tekst.

Zobacz wideo Trzaskowski o Mentzenie: "dziś próbuje się przedstawiać jako wolnościowiec"

Sojusz urzędu i ołtarza. Mentzen o możliwości "nierozerwalnego małżeństwa"

Zacznijmy od tej jednej samotnej propozycji, która wciąż wisi na oficjalnej stronie. W opisie ustawy 104. (tak, jest ich więcej niż obiecane sto) pt. "Wprowadzenie możliwości zawarcia nierozerwalnego małżeństwa" czytamy:

Projekt wprowadza możliwość złożenia Kierownikowi Urzędu Stanu Cywilnego przed zawarciem małżeństwa nieodwołalnego oświadczenia o uzależnieniu możliwości rozwodu od zgody biskupa diecezjalnego.

Mówiąc prościej: para przed ślubem mogłaby oświadczyć w urzędzie, że nigdy się nie rozwiedzie bez zgody biskupa. Takie oświadczenie byłoby nieodwołalne i wiążące dla państwa polskiego. W praktyce do rozwodu byłby potrzebny wyrok kanoniczny stwierdzający, że małżeństwo od początku było nieważne. Zwykły, świecki sąd rodzinny nie mógłby więc na przykład dać rozwodu żonie, która przed ślubem złożyła bogobojną deklarację w USC, a teraz chce odejść od przemocowego męża (albo odwrotnie). Takie oto konstruktywne propozycje najwyraźniej pragnie - lub jeszcze niedawno pragnął - przedstawiać parlamentowi Mentzen, w teorii przeciwnik "biegunki legislacyjnej".

Jak w Salwadorze. Mentzen o aborcji

O mentzenowskiej "ustawie o ochronie życia dziecka poczętego" pisały m.in. Radio Maryja, portal kontrrewolucja.net i "Najwyższy czas". Cytaty zaczerpnęłam z tego ostatniego - nie podejrzewam medium, które założył Janusz Korwin-Mikke, o kłamstwa na temat projektu członka (wówczas) partii KORWiN. 

Kto powoduje śmierć dziecka poczętego, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10

- brzmi pierwszy paragraf propozycji Mentzena. Uwaga - nie chodzi tylko o lekarza wykonującego zabieg. Mentzen chciałby też karać osoby, które przerwą własną ciążę (obecnie, jak wiemy, jest to całkowicie dopuszczalne, nie podlega żadnej karze). Jako ludzki pan zgadza się na "odstąpienie od wykonania kary" wobec kobiety, jeśli przerwana przez nią własna ciąża byłaby wynikiem gwałtu. Ale lekarz, który usunąłby taką ciążę, wciąż miałby iść do więzienia - bo "nie cierpi na traumę spowodowaną zgwałceniem". I jeszcze jedna gratka dla ciężarnych i lekarzy pospołu:

Nie podlega karze, kto podejmuje względem matki działanie lecznicze skutkujące śmiercią dziecka poczętego, mające na celu uchylenie niebezpieczeństwa śmierci lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu matki.

Gdyby leczenie osoby w ciąży - nie wykonanie zabiegu aborcji, tylko jakiekolwiek leczenie! - poskutkowało poronieniem, lekarz też miałby trafić za kratki. Chyba że byłoby to leczenie zapobiegające śmierci lub ciężkiemu uszczerbkowi na zdrowiu pacjentki. Lekki uszczerbek na zdrowiu kobiety w ciąży już jest dla Mentzena w porządku - byleby tylko płód nie ucierpiał. To, czy dany przypadek był "lekki", czy "ciężki", ustaliłby zapewne sąd w procesie karnym nad lekarzem. Oto sposób, żeby w praktyce potężnie ograniczyć osobom w ciąży dostęp do świadczeń medycznych.

Nawet dożywocie groziłoby z kolei osobom, które "powodują śmierć dziecka poczętego" poprzez stosowanie w tym celu "przemocy", "gróźb bezprawnych" lub "podstępu" wobec "matki". W tej ustawie nie ma bowiem miejsca na "osoby w ciąży" i "płody". Jest za to miejsce na "matki", "dzieci", lata za kratkami, prokuratora po poronieniu i historie rodem z Salwadoru. Powiedzmy to wyraźnie jeszcze raz, żeby wsiąkło: według projektu Mentzena kobieta, która przerwałaby własną ciążę, trafiłaby do więzienia nawet na dekadę. I ten światły pomysł zaproponował ledwo 4 lata temu nie Janusz Korwin-Mikke, nie Kaja Godek, nie ktoś z Ordo Iuris, tylko Sławomir Mentzen - ekonomista, piwowar, pogodny śmieszek z TikToka. Oto świetna oferta dla tych słynnych wyborców Konfederacji, mężczyzn do 39. roku życia: jedną ręką Sławek poleje browara, drugą ręką zamknie ci do więzienia dziewczynę.

Kultura i duch narodu. Mentzen o wychowywaniu dzieci

To jest wielowiekowa tradycja, że mężczyźni chodzą na polowania z dziećmi, zresztą nie tylko w Polsce. Można z nastoletnim synem chociażby pójść. (…) Jest to ustawa pod myśliwych

- powiedział Mentzen o swoim projekcie legalizacji polowań z udziałem nieletnich. W uzasadnieniu ustawy miał się zaś znaleźć taki komentarz o obowiązującym dzisiaj prawie łowieckim (cytuję za tym wątkiem na Wykopie): 

Uregulowania te godzą w prawo rodziców do wychowania dzieci, są nieracjonalne i stanowią wyraz zatruwania ducha narodu ideologią pacyfizmu oraz zafałszowywania norm moralnych.

Nie wiadomo, czemu polski Volksgeist cierpi na tym, że dzieci nie patrzą, jak tata strzela do sarny. Ale ideologia pacyfizmu zatruła też najwyraźniej umysły tych, którzy nie chcą, by można było bić dzieci. W innej ustawie Mentzen miał postulować, żeby przywrócić rodzicom "prawo do stosowania umiarkowanych kar cielesnych", które (według zrzutu ekranu z linkowanego wyżej wątku na Twitterze) "nie powodują uszczerbku na zdrowiu i nadmiernego cierpienia". Nie wiadomo, kto ma ocenić miarę cierpienia bitego dziecka: czy jakakolwiek zewnętrzna instancja, czy ojciec przed wymierzeniem ciosu.

Jest to uprawnienie tradycyjnie zakorzenione w polskiej kulturze, a jego zakaz stanowi wyraz konstruktywizmu społecznego uprawianego przez mające wpływ na władze środowiska lewicowe wbrew woli większości społeczeństwa

- brzmi przytoczone zdanie z uzasadnienia ustawy. Według Mentzena wolą społeczeństwa miałoby zatem być bicie dzieci, bo taka jest nasza polska tradycja.

Terroryzm i ludobójstwo. Mentzen o wolności słowa

Ciekawą ustawą wydaje się także ta o "poszerzeniu wolności słowa". Cytaty z niej przytoczono tutaj i tutaj (z powodu braku informacji na oficjalnej stronie znów muszę posiłkować się materiałami skądinąd). Ustawa miałaby znosić kilka artykułów Kodeksu karnego, które autor uznał za zagrażające wolności słowa. Gdyby została wprowadzona, można byłoby publicznie pochwalać (lub do nich nawoływać) m.in. zabójstwa w celu wyniszczenia grupy narodowej, etnicznej czy rasowej albo masowe zamachy. Można by było uczestniczyć w szkoleniach uczących, jak zostać terrorystą, albo je prowadzić. A także publicznie propagować ustrój faszystowski, bo czemu nie.

Obecnie nie można krytykować niektórych narodowości albo mówić o swojej interpretacji faktów historycznych. Rozszerzymy tę wolność słowa, żeby można było mówić, co się myśli o kimkolwiek

- w takich oto gładkich słowach sam Mentzen skomentował własną ustawę. O kimkolwiek? A jednak najwyraźniej nie o wszystkich. Jak czytam w linkowanych powyżej źródłach, w wolnościowym projekcie nie ma nic o usunięciu przepisu o obrazie uczuć religijnych. To znaczy: Mentzen w imię wolności słowa miałby chcieć, żeby można było pochwalać Holokaust i szkolić terrorystów. Ale, broń Boże, nie obrażać katolików szkalowaniem świętych ani tęczową Maryją.

Mentzen o własnych projektach

No dobrze, ale czy te ustawy w ogóle są konstytucyjne? I tu robi się wesoło, bo odpowiedź brzmi: ha ha, nie wiadomo. Mentzen zapytany, czy jego ustawy mają sens prawny, odpowiada, że tak, i dodaje:

Oczywiście część z nich, zwłaszcza te wolnościowe, mogą zostać uznane za niezgodne z Konstytucją, ponieważ nasza Konstytucja zakłada, że jesteśmy demokratycznym państwem prawnym realizującym zasadę sprawiedliwości społecznej. Teraz pytanie, co kto będzie uważał za sprawiedliwość społeczną. Jestem pewien, że niektórzy sędziowie Trybunału Konstytucyjnego stwierdzą, że część z tych ustaw jest niekonstytucyjna właśnie z tego powodu. Część być może z innych powodów.

Jakich innych - nie wiadomo. Ale to nie koniec, bo Mentzen robi też ciekawy wybieg. Jak opowiada, sam napisał niespełna połowę ustaw, a resztę przygotowali współpracujący z nim eksperci.

Sam się nie zgadzam z wszystkimi tymi ustawami, niektóre mi się nie podobają, niektórych bym raczej nie poparł

- mówi. Wygodne! Teraz w teorii mógłby zacząć opowiadać, że akurat te najbardziej kontrowersyjne projekty napisał ktoś inny i to właśnie z tymi się nie zgadza. Ale wciąż byłby to bardzo słaby wykręt. Jeżeli ktoś obiecuje, że napisze sto projektów ustaw, a potem wszystkie ogłasza pod własnym nazwiskiem i firmuje własną twarzą, to nie może potem zaśmiać się figlarnie i stwierdzić, że to nie jego, tylko cudze.

Wysłałam pytanie o to, dlaczego projektów nie można dzisiaj przeczytać na stronie stoustawmentzena.pl, i prośbę o wgląd w ich treść, do biura prasowego Konfederacji i partii Nowa Nadzieja. Kiedy Mentzen prezentował swoje ustawy, należał do partii KORWiN (to dawna nazwa Nowej Nadziei) i startował w wyborach z listy Konfederacji. Dziś jest prezesem tej pierwszej partii i współprzewodniczącym tej drugiej. Na razie nie dostałam odpowiedzi na pytania. Jeśli to się zmieni, tekst zostanie uaktualniony.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.