​W sieci pojawiło się nagranie rzekomej rozmowy między rosyjskim producentem muzycznym Iosifem Prigożynem (niespokrewniony z założycielem grupy Wagnera Jewgienijem Prigożynem) oraz dawnym rosyjskim politykiem i oligarchą, obecnie azerbejdżańskim miliarderem Farhadem Achmedowem. Obaj mocno krytykują politykę Kremla i podejście do wojny w Ukrainie. Padają słowa o tym, że władze w Moskwie "zabrały krajowi przyszłość". Iosif Prigożyn początkowo zaprzeczył całkowicie rozmowie, a potem stwierdził, że to "kompilacja wypowiedzianych i fraz, oraz wygenerowanych przez sztuczną inteligencję". FSB z kolei uważa, że nagranie jest autentyczne.

W mediach społecznościowych pojawiło się 35-minutowe nagranie z transkrypcją. W rozmowie mają uczestniczyć rosyjski producent muzyczny Iosif Prigożyn oraz miliarder Farhad Achmedow. Omawiają oni rosyjską inwazję na Ukrainę oraz kremlowski gabinet.

Rzekoma postać Iosifa Prigożyna opowiada na przykład o wewnętrznym spisku przeciwko ministrowi Siergiejowi Szojgu. Według niego "Igor Iwanowicz" (prawdopodobnie Sieczin, dyrektor Rosnieftu), "Zołotow" (Wiktor, szef Rosgwardii) oraz "Siergiej Wiktorowicz" (według Meduzy może chodzić o Siergieja Czemezowa, szefa Rostecu) zjednoczyli się w walce z obecnym szefem resortu obrony.

Nazywają go debilem, oczywiście za jego plecami. Chcą go zniszczyć, do cholery, ale teraz tego nie robią, czekają na moment - mówi producent muzyczny. Nazywa spiskowców "najbardziej popieprzonymi ludźmi na świecie" oraz "szumowinami", na temat których "nie ma nic dobrego do powiedzenia".

Achmedow z kolei miał powiedzieć, że wszyscy okazali się "niekompetentni, głupi, nierozsądni, niewykwalifikowani" w swojej pracy. Powiedział także, że Władimir Putin skonfliktował współpracowników, "żeby się ratować" i jest "odpowiedzialny za wszystko".

Roz***ali nas, nasze dzieci, ich przyszłość, ich los - mówił Achmedow. Prigożyn złości się z kolei, że rosyjskie władze "przegrały z Kwartałem-95" - kabaretem założonym przez Wołodymyra Zełenskiego - i Putin "sam się w to wpakował".

Achmedow radzi, by trzymać się od Kremla "z daleka" i cała sytuacja "niestety potrwa długo". To są karaluchy (...) w szklance, już się żrą (...) Zniszczą jednego, potem pożrą się nawzajem - mówił. Stwierdził, że "wszyscy toną", na co Prigożyn odpowiada, że "chcą wszystkich sprowadzić na dno".

Miliarder podkreśla, że Moskwa "przelewa krew niewinnych ludzi". Miałem tu dwie nianie z dziećmi (...) Płaczą od rana do wieczora - ich dzieci tam (na froncie - red.) są. Nie wiem, przeżyją, nie przeżyją, o co walczą, po cholerę oni tam są? Tak mi mówią, wiesz, takie proste Rosjanki, zaatakują nas, same pójdziemy na wojnę - opowiada.

Oligarcha stwierdza, że Putin "ma wszystko w d**pie" i "jest szatanem". Nazwał także prezydenta Rosji i "tego drugiego" (prawdopodobnie chodzi o wiceprzewodniczącego Rady Bezpieczeństwa Dmitrija Miedwiediewa) "liliputami", których "wszyscy nienawidzą".

Będzie faszyzm, to się stanie, dyktatura wojskowa - mówi miliarder.

Achmedow narzeka także, że został objęty sankcjami i jest nazywany "bliskim przyjacielem Putina", choć zapewnia, że ostatni raz go widział w 2008 roku. 

Prigożyn twierdzi, że nagranie jest zmanipulowane. FSB uważa inaczej

Producent Iosif Prigożyn na początku stwierdził, że nagranie zostało wygenerowane przez "sieci neuronowe". Potem w rozmowie z petersburskim portalem Fontanka stwierdził, że "nagranie jest kompilacją wypowiedzianych fraz i tych, które zostały wygenerowane i nigdy nie padły". Przekonywał, że "dokładnie nie pamięta" rozmowy, podczas której miały paść niektóre ze słów. Przekonuje, że z Achmedowem rozmawiał ostatni raz w styczniu.

Producent podkreślił, że obawia się konsekwencji publikacji nagrania. Podkreślał, że Władimira Putina traktuje z najwyższym szacunkiem i uważa go za postać "na skalę planetarną".

Kanał Ważnyje Istorii przekazał, powołując się na źródła w Federalnej Służbie Bezpieczeństwa, że nagranie jest autentyczne. "Kierownictwo FSB niedawno odbyło spotkanie i nakazało podwładnym podjęcie działań" - podkreślono.