Samochody elektryczne mają długą listę wad, ale pod względem konstrukcyjnym są dużo prostsze, niż ich spalinowi konkurenci.
To też sprawia, że potencjalne wizyty w serwisie to przeglądy i drobne poprawki, zazwyczaj gwarancyjne. Tak czy inaczej, liczba elementów ulegających zużyciu lub awarii jest mniejsza, bo jest ich proporcjonalnie mniej, po prostu. Nie jest też tajemnicą, że marża na produkcie bywa znikoma – szczególnie ta dealerska. Firmy wpadły więc na pomysł okresowego oferowania opcji wyposażenia. Problem w tym, że klienci nie wykupują subskrypcji w nowych autach.
Jakiś czas temu pisaliśmy o BMW w Chinach, które wpadło na pomysł, by oferować podgrzewane fotele przez określoną liczbę miesięcy. Później funkcja ma być dezaktywowana aż do momentu jej ponownego opłacenia.
Tak, brzmi to absurdalnie. Nabywamy pojazd wyposażony w dane dobrodziejstwo i musimy za nie ponownie płacić, jakby było przez nas wynajmowane. To brzmi jak sprawa dla Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Niemniej jednak coraz większa liczba producentów chce zmierzać w tę stronę
Klienci nie wykupują subskrypcji
Taki model biznesowy dopiero raczkuje, ale już teraz widać, że popyt jest mniejszy, niż zakładano. Czy to kwestia nieświadomości klientów? A może chodzi o swego rodzaju bunt lub za drogą ofertę? Badanie AutoPacific ujawnia, że niechęć dotyczy praktycznie każdej grupy wiekowej nabywającej nowe auto.
Może okazać się tak, że niektóre opcje nie są po prostu często użytkowane. Klienci namawiani są na zakup licznych rozwiązań, które tak naprawdę są im zbędne. Niektórych nawet drażnią zaawansowane systemy, dlatego je świadomie wyłączają. Przykładami mogą tu być asystent pasa ruchu (odbijający kierownicą nie zawsze wtedy, kiedy trzeba) i system start/stop. Firmy rywalizują dokładając nowe rozwiązania zamiast dopracować to, co jest potrzebne. Takie czasy.
Poza tym, trudno podporządkować się założeniu, że trzeba nabywać drugi raz coś, co już zostało nabyte i jest w dobrym stanie. To wszystko wydaje się lekko absurdalne. Przejdźmy jednak do wyników badań.
Z wykresów wynika, że potencjalni nabywcy aut elektrycznych są najbardziej skłonni do wykupowania subskrypcji. To akurat nie dziwi. Pewnie chcą mieć jakieś zajęcie podczas ładowania pojazdu. Mimo tego, tylko 23 procent wykazało zainteresowanie tym rozwiązaniem.
Jeżeli chodzi o nabywców hybryd plug-in (PHEV), zainteresowanie wykazało 21 procent. Tymczasem klienci stawiający na nowe samochody spalinowe są najmniej ulegli w tej kwestii. Spośród nich zaledwie 16 procent byłoby skłonnych przemyśleć zakup subskrypcji. Być może dlatego, że zależy im przede wszystkim, by jeździć. Jest w tym oczywiście doza ironii, ale nie można zaprzeczyć, że tankowanie to najmniej częstotliwy proces, a do tego maksymalnie kilkuminutowy. A ładowanie? Sami wiecie…
>Dacia kpi z BMW i subskrypcji na podgrzewane fotele. Będzie oferowała limitowane termofory
Co jasne, osoby w wieku 60-69 lat były najmniej zainteresowane subskrypcjami. Niektórych może jednak zaskoczyć, że najmłodsi nabywcy (poniżej 30-tki) też nie chcą wydawać pieniędzy na zbędne gadżety (19 procent wykazało chęć). Najbardziej chłonną grupą okazały się osoby w przedziale 30-39 lat. To oni bylibyskłonni, by płacić za takie funkcje, jak gry.
Badanie ujawnia także, że klienci są najbardziej skłonni zapłacić za połączenie internetowe i hotspot Wi-Fi. To jednak wciąż zaledwie 30 procent.
Krótko mówiąc, producenci i dealerzy mają zagwozdkę. Świadomość klientów nie została jeszcze na tyle „zaktualizowana”, by chcieliby płacić za coś, co już mają. I trudno wyobrazić sobie, że sytuacja szybko się zmieni.
„To też sprawia, że potencjalne wizyty w serwisie to przeglądy i drobne poprawki, zazwyczaj gwarancyjne”. Co ?? Co z nimi ? czytajcie zanim opublikujecie…
w BMW zapomnieli, że takie problemy zwykle rozwiązuje się 'crackiem’, albo ,jailbreakiem’
Jak „2x prostsze” auto elektryczne sprzedać 2 x drożej niż zaawansowanego turbo-diesla? Wystarczy propaganda ekoterrorystów! Wózek z 4 kołami, silnikiem od pralki i bateryjkami – wszystko masowo produkowane od lat ! Za co tu płacić 350ooo- 500ooozł ? I jeszcze bezczelni „producenci” = składacze chińskich podzespołów, ŻĄDAJĄ SOBIE ABONAMENTU ZA DZIAŁANIE WYCIERACZEK SZYBY PRZEDNIEJ !?!
no to wystarczy uchwalić prawo że jeśli jest subskrypcja to firma która jej udziela płaci za konieczne naprawy z własnej kieszeni. i wtedy kino darmowe mamy