Ma amputowaną stopę. Urzędnicy go "uzdrowili" i zabrali pierwszą grupę inwalidzką

Polska
Ma amputowaną stopę. Urzędnicy go "uzdrowili" i zabrali pierwszą grupę inwalidzką
Polsat News
Henryk Lachowicz do niedawna posiadał pierwszą grupę inwalidzką

Henryk Lachowicz z Witnicy koło Gorzowa Wielkopolskiego od 15 lat żyje bez amputowanej stopy, cierpi ponadto na niedokrwienie drugiej nogi. Z trudem się porusza, ma cukrzycę oraz cztery przepukliny w gardle i kręgosłupie. Mimo to niedawno dowiedział się, że nie jest osobą niepełnosprawną nie w stopniu znacznym, lecz umiarkowanym. Decyzja komisji jest dla niego jak wyrok. Materiał "Interwencji"

61-letni Henryk Lachowicz od 2008 roku jest osobą niepełnosprawną. Do niedawna posiadał tzw. pierwszą grupę inwalidzką.

 

- Miałem miażdżycę, ucięto mi stopę w lewej nodze. Mam aparat w prawej nodze na dokrwienie nóg. Nie mogę chodzić, mam cukrzycę. Do tego w gardle i na kręgosłupie są cztery przepukliny – wylicza Henryk Lachowicz w rozmowie z dziennikarzami "Interwencji".

 

- Trzeba pomóc ubrać się, wykąpać. Nie zrobi zakupów, trzeba podać mu jeść – dodaje Jadwiga Czarnolewska, partnerka pana Henryka.

"Cudowne ozdrowienie"

Mężczyzna ma problemy z poruszaniem się, musi chodzić o kulach. Każdy krok to dla niego spory wysiłek. Jakież było jego zdziwienie, kiedy rok temu przysłano mu informację, że Powiatowy Zespół ds. Orzekania o Niepełnosprawności w Gorzowie Wielkopolskim przyznał mu tylko umiarkowany stopień niepełnosprawności.  

 

- Może lekarz Kaszpirowski - adin, dwa, tri - ozdrowił mnie. Nie stawałem na żadnej komisji. Zaocznie mi zabrali – mówi pan Henryk.

 

ZOBACZ: Austria. Lekarze amputowali seniorowi zdrową nogę. "Jesteśmy głęboko zszokowani"

 

- Rzeczywiście, decyzja została wydana zaocznie, bo były wtedy obwarowania dotyczące koronawirusa. Pan przedstawił dokumenty, historię choroby, lekarz i zespół wydali decyzję – informuje Aneta Tomczyk z Wydziału Polityki Społecznej Lubuskiego Urzędu Wojewódzkiego.

 

- Należałoby go obejrzeć, przeprowadzić z nim wywiad, bo niejednokrotnie nie jest wystarczająca sama analiza dokumentów. Pacjent nie ma kończyny, więc trudno mówić o cudownym uzdrowieniu – ocenia adwokat Anna Wichlińska.

Stracił pracę po decyzji urzędników

Co oznacza ta decyzja? Wyjaśnia to Beata Piwowarska z Polskiego Stowarzyszenia na rzecz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną w Gorzowie Wielkopolskim.

 

- Pan traci możliwość szybkiego otrzymania pomocy medycznej, bo wyłącznie ze znacznym stopniem niepełnosprawności można szybciej dostać się do lekarza. PFRON w pierwszej kolejności pomaga zazwyczaj osobom ze znacznym stopniem, a później dopiero mniej niepełnosprawnym. A ten pan nie jest "mniej niepełnosprawny" – mówi "Interwencji" ekspertka.

 

ZOBACZ: USA. Atak rekina na Florydzie. Lekarze musieli amputować 10-latkowi część nogi

 

Mężczyzna pracował jako stróż. Pracodawca otrzymywał dofinansowanie z PFRON-u za zatrudnienie osoby ze znacznym stopniem niepełnosprawności. Przez zabranie mu pierwszej grupy inwalidzkiej pan Henryk stracił również pracę.

 

- Pracowałem jako stróż na bramie. Finansowo straciłem bardzo dużo, miałem lekką pracę, bo do takiej musi być pierwsza grupa. Na umiarkowanej można pracować, ale inny teren, dużo chodzenia. Próbowałem podjąć pracę jako pracownik fizyczny, nie dałem rady – opowiada Henryk Lachowicz.

 

- Ponad dwa tysiące było co miesiąc, a tak urwało się wszystko. Choruję na depresję, jeden drugiemu sobie pomagamy. Nie stać nas, trzeba buty ortopedyczne, bo ma ostatnie buty, w których chodzi. A bez buta nie zrobi kroku. Koszt 800 złotych, teraz być może i więcej. Miał pierwszą grupę, to mu PFRON finansował, o to się nie martwiliśmy – wymienia kolejne problemy Jadwiga Czarnolewska, partnerka pana Henryka.

Wojewódzka komisja podtrzymała decyzję

- Ja mam tylko rentę - 1200 złotych. Leki to 400 złotych, choruję, jestem po zawale z zatorem płuc. Bylem pewny, że mi nie zabiorą – mówi "Interwencji" pan Henryk.

 

- Zabrakło empatii, wnikliwego zbadania sytuacji zdrowotnej i życiowej pacjenta. Problemem w takim przypadku może być schematyzm, analiza wszystkich przypadków tylko według wspólnego mianownika – dodaje prawnik Anna Wichlińska.

 

Mężczyzna odwołał się od decyzji. Wojewódzka komisja nie tylko podtrzymała poprzednią decyzję, ale dodatkowo odebrała mu prawo do parkowania w miejscach dla osób niepełnosprawnych. Prawnicy i organizacje zajmujące się osobami niepełnosprawnymi nie rozumieją tej decyzji.

 

ZOBACZ: "Interwencja". Kilometr do hydrantu. Mężczyzna po amputacji nóg żyje bez wody

 

- Te uprawnienia przyznawane są dla osób, które samodzielnie nie mogą się poruszać. Tutaj lekarz orzecznik uznał na podstawie dokumentów, że u pana nie istnieje taka niepełnosprawność w ograniczeniu poruszania się – tłumaczy Aneta Tomczyk z Wydziału Polityki Społecznej Lubuskiego Urzędu Wojewódzkiego.

 

- Panu Henrykowi należą się te uprawnienia, zwłaszcza, że schorzenie narządu ruchu jest u niego bezdyskusyjne. Dla kogo te miejsca miały być przeznaczone, jak nie dla takich osób? – pyta prawnik Anna Wichlińska.

 

- Znam przypadki, że opiekunowie osób z zespołem Downa mają karty parkingowe - dodaje Beata Piwowarska z Polskiego Stowarzyszenia na rzecz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną w Gorzowie Wielkopolskim.

W poszukiwaniu sprawiedliwości. Sprawa pana Henryka trafiła do sądu

Problemów jest znacznie więcej. Pan Henryk stracił ulgi na przejazdy transportem zbiorowym. Przez utratę pracy ma również problem ze spłatą kredytów, które zaciągnął przed laty. Niepełnosprawny mężczyzna szuka sprawiedliwości w sądzie.

 

- Skarżący nie zgodził się z decyzją zespołu. Sąd dopuścił opinie biegłych sądowych. Mamy już w aktach opinię kardiologiczną, ortopedyczną i internistyczną. W tej chwili czekamy na opinię chirurga naczyniowca – tłumaczy "Interwencji" Lidia Wieliczuk z Sądu Okręgowego w Gorzowie Wielkopolskim.

 

ZOBACZ: Austria. Lekarka amputowała niewłaściwą nogę. Grozi jej do dwóch lat więzienia

 

- Uważam, że stan jego zdrowia przez czternaście i pół roku nie uległ poprawie, wręcz uległ pogorszeniu. Szanowna komisja pozbawiła tego człowieka jakiejkolwiek godności życia. Wrzuciła go w objęcia pomocy społecznej. On sobie nie radzi i nie poradzi – podkreśla Beata Piwowarska z Polskiego Stowarzyszenia na rzecz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną w Gorzowie Wielkopolskim.

- Zostały mi cztery lata, chcę przepracować do emerytury, żeby mi starczyło na chleb i leki – mówi pan Henryk.

 

Materiał wideo dostępny na stronie "Interwencji".

adn/wka / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie