"Usuwane są osoby niewygodne". Były doradca Czarnka rządzi w szpitalu. ''Atmosfera jest fatalna''

REKLAMA
- W szpitalu MSWiA w Lublinie nie ma kto znieczulać pacjentów - takie informacje dostaliśmy od medyków z innych szpitali. Związany z PiS dyrektor Konrad Sawicki, doradca Przemysława Czarnka, gdy ten był wojewodą, zwolnił m.in. wieloletniego ordynatora anestezjologii. Za nim poszli pozostali lekarze. Dziś w placówce odbywają się prawie wyłącznie operacje ratujące życie. Z naszych informacji wynika, że też nie wszystkie.
REKLAMA

Konrad Sawicki to człowiek związany z Prawem i Sprawiedliwością, jest radnym sejmiku województwa lubelskiego z ramienia tej właśnie partii. Kandydował też do sejmu. Na swoim profilu na Facebooku promuje działalność m.in. Przemysława Czarnka, którego był doradcą, gdy ten był jeszcze wojewodą lubelskim. Sawicki jest doktorem nauk społecznych, tytuł zdobył na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. 

REKLAMA

Przed tym, jak objął stanowisko dyrektora szpitala MSWiA w Lublinie, zarządzał szpitalem w Parczewie. Jak pisał wtedy "Dziennik Wschodni", ze szpitala odchodzili kolejni lekarze, w tym trzy dotychczasowe ordynatorki: geriatrii, interny i szpitalnego oddziału ratunkowego. "Obecna dyrekcja rządzi autorytarnie, wydaje rozkazy nie konsultując się z pracownikami"- pisali pracownicy w liście do gazety. Dyrektor nie miał sobie nic do zarzucenia. 

Dziś słyszymy podobne głosy w placówce MSWiA. Pracownicy, wypowiadając się o dyrektorze wspominają, że wymienia ludzi bez powodu (choćby w księgowości, kadrach czy zamówieniach publicznych) i zastępuje ich osobami bez większego doświadczenia. Ponadto - jak twierdzą nasi rozmówcy - rządzi autorytarnie, nie ma z nim kontaktu, nie rozmawia z personelem.  - Atmosfera jest fatalna, nikt nie wie, czy jutro będzie pracował, a jeśli tak, to na jakim stanowisku. Wszyscy się boją. Mówię to z pełną odpowiedzialnością. Mowa o dyrektorze, ale też o jego zastępcy Grzegorzu Borku. Szpital pozbywa się doświadczonych specjalistów, o których inni na rynku się biją, w tym lekarzy - mówi nam jeden z pracowników. 

"Sytuacja jest podbramkowa"

Kilka tygodni temu dyrektor zwolnił z funkcji  wieloletniego szefa Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii, dr Ireneusza Pasztelana. Były ordynator - na ten moment - nie chce o sprawie rozmawiać. Od innych osób słyszymy, że w tle zwolnienia była polityka. Na jego miejsce przyszedł nowy ordynator - lekarz Michał Pasternak.

Dr Pasztelan został odwołany z funkcji z dnia na dzień, mimo, że miał kontrakt jeszcze na kilka lat, dlatego zdecydował się na całkowite odejście ze szpitala. Za nim - poszli inni, odeszli praktycznie wszyscy anestezjolodzy. Szpital, który przeprowadzał operacje niejednokrotnie jednocześnie na czterech salach operacyjnych, dziś obsługuje prawie wyłącznie przypadki pilne. - A i z tym miewają problemy, bo zdarzają się - nieoficjalne - telefony z prośbą o pomoc - słyszymy od medyków z innych szpitali w Lublinie. - Sytuacja jest podbramkowa, a dyrektor idzie w zaparte, że wszystko jest w porządku - mówią nasi rozmówcy. 

REKLAMA

- Zabiegów jest naprawdę niewiele, podczas gdy wcześniej odbywały się niemal non stop, do późnych godzin wieczornych. Mówię o zabiegach planowych. A dziś? Lepiej nie mówić - słyszymy od jednego z lekarzy. Wszyscy proszą o anonimowość, bo jest strach i poczucie bezradności. 

Anestezjolodzy, którzy zdecydowali się na odejście, też wypowiadać się nie chcą. - Jeszcze nie teraz - usłyszeliśmy. Z naszych informacji wynika, że we wtorek spotkali się z przedstawicielami lubelskiej Izby Lekarskiej, którym naświetlili cały problem. Prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Lublinie, dr Leszek Buk przyznał w rozmowie z nami, że takie spotkanie się odbyło, choć na razie nie ujawnił szczegółów. Wiadomo jedynie, że izba będzie chciała jakoś lekarzom pomóc. 

Z naszych źródeł wynika, że problemy nie dotyczą tylko oddziału anestezjologicznego. Wcześniej ze szpitalem rozstało się m.in. kilku laryngologów, którzy wykonywali operacje. A lekarze kolejnych specjalizacji rozważają odejście.

"Usuwane są osoby niewygodne"

- Powiem szczerze, jestem przerażona sytuacją w tym szpitalu. Dyrektor zwolnił bardzo dobrego ordynatora anestezjologii, za którym odszedł cały zespół. Dziś zabiegi, które się odbywają, są zaopatrywane głównie przez lekarzy rezydentów - mówi posłanka Marta Wcisło. - Sedno sprawy tkwi w tym, że pan dyrektor wprowadza swoje rządy, wspólnie z wicedyrektorem. Nie chcę nazywać tego głupią partyjną polityką. Ale widać, że dyrekcja chce udowodnić, że jej decyzje są lepsze od poprzednich. Zamiast poprawić to, co jest do naprawienia, psuje to, co dobrze funkcjonowało - mówi posłanka. Polityczka podjęła interwencję w tej sprawie w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, któremu szpital podlega. 

REKLAMA

Jak opowiada nam jeden z pracowników medycznych szpitala, zmiany objęły nie tylko lekarzy. Z bloku operacyjnego odwołano - też z dnia na dzień - dwie bardzo doświadczone instrumentariuszki. Stało się to po tym, jak blokiem zaczęła zarządzać nowa oddziałowa, z nadania nowej dyrekcji. Jak słyszymy od kilku osób, miała powiedzieć, że przyszła "zrobić tu porządek". 

- Usuwane są osoby niewygodne, o innych poglądach, a przyjmowane nowe lojalne w stosunku do dyrekcji. Działania dyrekcji doprowadziły do tego, że odchodzą specjaliści. Skutkiem są odwołane zabiegi w miesiącu marcu - odbywają się tylko te w trybie ostrym. Przenosiny pracowników z oddziału na oddział odbywają się praktycznie bez żadnego uzasadnienia, a z dyrekcją nie ma żadnego kontaktu - mówi nam jedna z pracownic. 

Inny z medyków: "Pracuję tu już bardzo długo. To, co się dzieje, jest nie do uwierzenia. Tu zawsze była dobra atmosfera pracy, a dziś wszyscy się boją nawet porozmawiać, bo nie wiadomo, czy ktoś inny nie usłyszy i nie doniesie. Usuwa się fachowców, zupełnie bez powodu".

Słyszymy również, że na bloku operacyjnym był mały gabinet lekarski, by lekarze mogli - np. między zabiegami porozmawiać o pacjencie, ustalić, jak będą działać w trakcie operacji - ale gabinetu już nie ma. Zajęła go nowa pani oddziałowa - teraz jest tam jej gabinet. - A lekarze chyba mają rozmawiać na korytarzu. A przecież chodzi często o dane wrażliwe, o informacje, których nie powinien słyszeć pozostały personel, ale to jakby dzisiaj nie ma znaczenia - słyszymy od rozgoryczonych pracowników. 

REKLAMA

Trwa kontrola NFZ

O problemach wie doskonale Narodowy Fundusz Zdrowia. Jak ustaliliśmy, do NFZ wpłynęły dwie skargi od pacjentów, którym odwołano operacje. Z powodu braku anestezjologa. "Obie sprawy szczegółowo wyjaśniamy" - przekazała TOK FM Magdalena Musiatowicz z lubelskiego NFZ. Podkreśliła jednak, że z informacji (pisemnych) uzyskanych od dyrekcji szpitala wynika, że problemu z anestezjologami... nie ma. 

"Z wyjaśnień, które otrzymaliśmy od dyrekcji SPZOZ MSWiA w Lublinie wynika, że personel medyczny Oddziału Anestezjologii i Intensywnej  Terapii oraz  szpitalnego oddziału ratunkowego, pod względem liczby i kwalifikacji, spełnia wymagania określone w obowiązujących przepisach. Niezależnie od tego, weryfikujemy harmonogram czasu pracy personelu w Oddziale Anestezjologii i Intensywnej Terapii oraz Szpitalnym Oddziale Ratunkowym" - wskazała Musiatowicz.

"Poprosiliśmy dyrekcję o przekazanie nam szczegółowych danych odnośnie realizacji świadczeń w oddziałach i na bloku operacyjnym oraz zabezpieczenia personelu na oddziałach SOR i Anestezjologii I Intensywnej Terapii. Otrzymaliśmy odpowiedzi na te pytania od dyrekcji szpitala. Aktualnie weryfikujemy czy te informacje są zgodne ze stanem faktycznym. Sprawę zabezpieczenia udzielania świadczeń na SOR w prowadzi także Wydział Zdrowia Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie. Oprócz tego sprawdzamy na bieżąco współpracę szpitala z innymi instytucjami systemu ochrony zdrowia, m.in. z Dyspozytornią Medyczną. Jednocześnie czekamy na ustosunkowanie się dyrekcji do skarg, które wpłynęły do naszego oddziału. Nasze kolejne kroki w tej sprawie będą zależały od uzyskanych ustaleń" - " - napisała nam przedstawicielka lubelskiego NFZ.

Chcieliśmy porozmawiać z dyrektorem Konradem Sawickim, ale gdy zadzwoniliśmy na jego komórkę, odrzucił połączenie. Wysłaliśmy więc pytania na piśmie. Dopytywaliśmy m.in. o powody zwolnienia ordynatora anestezjologii, ile zabiegów planowych w lutym i ile zabiegów planowych w marcu trzeba było odwołać/ przełożyć oraz o to, ile operacji dziennie na dziś jest w szpitalu wykonywanych i jakie to są zabiegi. 

REKLAMA

W odpowiedzi dostaliśmy jedynie informację, że wszystkie pytania powinniśmy przesłać bezpośrednio do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Wskazano również, że szpital działa bez zakłóceń. Nie wiemy jednak, kto nam odpowiedział, bo nikt sie nie podpisał. Zastrzeżono jedynie, że odpowiedź nie jest "informacją prasową", choć nasze pytanie było - rzecz jasna - zapytaniem dziennikarskim, wysłanym przez reporterkę TOK FM ze służbowego, radiowego konta. 

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory