Najdroższe maseczki na świecie. Zaskakujące doniesienie NIK do prokuratury

Jacek Gądek
NIK wysłała do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przy projekcie "Polskie Szwalnie" - ustaliła Gazeta.pl. Państwo miało w Stalowej Woli szyć maseczki, ale nie wyprodukowano żadnej, były to więc najdroższe maseczki na świecie. Doniesienie jest zaskakujące, bo miesiąc temu szefowa działu prawnego Izby mówiła, że skoro nie udało się przesłuchać polityków PiS, to nie ma z czym iść do prokuratury.
Zobacz wideo Dariusz Rosati z covidem na sali sejmowej? Pytamy Sławomira Neumanna:

NIK oszacowała szkody na ok. 21 mln zł. Cały projekt kosztował 313 mln zł. Zawiadomienie to jest pokłosiem raportu NIK z kontroli projektu "Polskie Szwalnie". Jego wyniki Izba przedstawiła miesiąc temu. Ale wówczas - choć wprost wskazano nieprawidłowości - NIK zakomunikowała, że nie będzie zawiadomienia do prokuratury. Skoro teraz zawiadomienie jest, to znaczy, że decyzję o jego wysłaniu musiał podjąć prezes NIK Marian Banaś.

Czym były "Polskie Szwalnie?"

W 2020 r. Ministerstwo Rozwoju i Technologii informowało, że chce wyprodukować nawet 100 mln maseczek siłami polskich przedsiębiorców. Tak narodził się program "Polskie Szwalnie". Zakładał trzy filary: produkcję własną w zakładzie w Stalowej Woli (to właśnie przedsięwzięcie "Stalowa Wola"), współpracę z polskimi szwalniami oraz kontrakty z firmami zewnętrznymi na produkcję maseczek. Kancelaria premiera dawała pieniądze, a rządowa Agencja Rozwoju Przemysłu miała program realizować - finalnie dostarczyła kancelarii 105 mln maseczek medycznych i 67 mln niemedycznych za kwotę 313 mln zł.

Jak napisano w raporcie NIK sprzed miesiąca, "zupełnym fiaskiem zakończył się realizowany także przez Agencję projekt ‘Stalowa Wola’, w ramach którego, mimo zakupu dziewięciu linii produkcyjnych, poza produktami testowymi nie wyprodukowano ani jednej maseczki". A na 13 umów zawartych przez ARP w 10 nie było nawet wiadomo, kto, kiedy i na podstawie jakich kryteriów zdecydował o ich zawarciu.

Oczywiste by się wydawało, że NIK wraz z prezentacją wyników kontroli wyśle do prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Wówczas jednak NIK tego nie zrobiła.

Dlaczego? Ewelina Słyk, dyrektorka Departamentu Prawnego i Orzecznictwa Kontrolnego NIK, przekonywała podczas prezentacji raportu, że żadnych zawiadomień nie ma, bo wezwana przez Izbę do złożenia wyjaśnień marszałek Sejmu Elżbieta Witek (PiS) nie stawiła się, a były już szef kancelarii premiera Michał Dworczyk co prawda przyszedł, ale nie udzielał odpowiedzi na najważniejsze pytania kontrolerów.

Nie udało nam się przeprowadzić pełnego materiału dowodowego, jaki kontrolerzy zamierzali przeprowadzić. Pani Elżbieta Witek trzykrotnie nie stawiła się na przesłuchanie, a pan Michał Dworczyk stawił się, ale jednak w kwestiach kluczowych zasłonił się tajemnicą prowadzonego postępowania

- wskazywała Słyk. W związku z taką postawą polityków PiS - argumentowała dyrektorka departamentu prawnego NIK - nie zgromadzono materiału na doniesienie do prokuratury. - No niestety, nie udało się tych ustaleń poczynić - zaznaczała. - Byli to dwaj kluczowi świadkowie, jeżeli chodzi o kwestię ustalenia potencjalnej odpowiedzialności czy potencjalnych nieprawidłowości - wyjaśniała.

Słowem: skoro politycy PiS nie zechcieli nic wyjaśniać, to nie będzie doniesienia do prokuratury na agencję podległą rządowi PiS.

"Polskie Szwalnie" jednak do prokuratury

Zawiadomienie - z miesięcznym poślizgiem - jednak wysłano. Wskazano w nim, że prezesi państwowej Agencji Rozwoju Przemysłu mogli nie dopełnić obowiązków i wyrządzić szkody wielkich rozmiarów. Grozi za to do 10 lat pozbawienia wolności.

Chodzi konkretnie o to, że zarząd ARP kupił linie produkcyjne do zakładu szwalniczego w Stalowej Woli, ale nawet ich nie uruchomiono. Wydano na nie jednak 12,5 mln zł.

Ponadto NIK w zawiadomieniu zwraca uwagę na - zdaniem Izby - podejrzany wybór kontrahentów oraz brak nadzoru nad jakością (wedle NIK nie sprawdzono na przykład, czy maseczki wielokrotnego użytku można prać w temperaturze 60 st. C). Agencja bowiem miała z zewnątrz kupić maseczki medyczne, a kupiła niemedyczne - za ponad 8 mln zł. W trakcie magazynowania część tych maseczek się zresztą zapodziała, co kosztowało kolejny milion.

ARP w lutym odpowiadała na raport NIK: "Wszystkie pieniądze wydane przez ARP na program 'Polskie szwalnie' służyły ratowaniu życia i zdrowia ludzkiego oraz wsparciu polskich przedsiębiorców i pracowników z branży tekstylno-odzieżowej. Cel ten udało się zrealizować. Natomiast wnioski i zalecenia NIK wdrażamy na bieżąco".

Linie produkcyjne do zakładu w Stalowej Woli są - informowała ARP - "zakonserwowane i gotowe do rozpoczęcia pracy".

Więcej o:
Copyright © Agora SA