NATO opracowuje plan znacznego wzmocnienia zdolności obronnych swojej wschodniej flanki - informuje Politico. Według portalu, jest to spowodowane rosnącymi obawami przed planami prezydenta Rosji Władimira Putina.

"W nadchodzących miesiącach Sojusz Północnoatlantycki przyspieszy wysiłki w celu zgromadzenia sprzętu wzdłuż wschodniej flanki NATO. Wysłanie dziesiątek tysięcy żołnierzy w krótkim czasie ma pomóc sojusznikom w razie ewentualnego rozszerzenia wojny poza Ukrainę" - pisze Politico.

Jednak aby tak się stało, NATO musi przekonać poszczególne kraje do wniesienia własnego wkładu: żołnierzy, szkolenia, lepszej infrastruktury, a przede wszystkim ogromnej liczby drogiej broni, sprzętu i amunicji. "Biorąc pod uwagę fakt, że państwa już teraz niepokoją się poziomem zapasów w swoich magazynach, a Ukraina rozpaczliwie potrzebuje amunicji i broni od sojuszników, istnieje ryzyko, że nie wszyscy sojusznicy spełnią swoje obietnice wniesienia wkładu w nowe plany" - czytamy w publikacji.

Jeśli nie ma kogoś, kto organizuje potluck (wspólne spotkanie, w którym każdy gość lub grupa przynosi inne, przygotowane przez siebie danie, którym można się dzielić - przyp. red.) i mówi wszystkim, co mają przynieść, wtedy każdy przynosi chipsy, ponieważ są tanie i łatwe do zdobycia - powiedział James J. Townsend Jr., były zastępca sekretarza obrony USA ds. i polityki NATO. Narody wolą raczej przynosić chipsy - dodał.

Jest to wyzwanie, przed którym NATO stanęło w przeszłości, a eksperci obawiają się, że może stać się trwałym problemem dla Sojuszu, gdy wojna w Ukrainie przeciąga się. Podczas gdy Stany Zjednoczone i Unia Europejska planują szybko pozyskać więcej broni, proces uzupełniania zapasów zajmie trochę czasu.

To mogłoby zderzyć się z aspiracjami NATO. Przywódcy wojskowi tej wiosny przedłożą zaktualizowane plany obrony regionalnej, które mają pomóc przedefiniować sposób, w jaki Sojusz chroni miliard obywateli.

"Liczby będą duże, a urzędnicy wysuwają pomysł, że do uruchomienia nowego modelu potrzebne będzie do 300 tys. żołnierzy NATO. Oznacza to dużo koordynacji" - napisano w publikacji.

Myślę, że potrzebne są siły, aby przeciwstawić się Rosji - powiedział jeden z wyższych rangą wojskowych NATO, podkreślając potrzebę znacznie "większej liczby żołnierzy", a zwłaszcza większej liczby sił w "gotowości".

Kilka poziomów gotowości

"Politico" zaznacza, że w razie wejścia takich planów w życie jest kilka poziomów gotowości.

Pierwszy, który może obejmować ok. 100 tys. żołnierzy gotowych do przemieszczenia się w ciągu 10 dni. Mogą oni pochodzić z Polski, Norwegii, Estonii, Łotwy i Litwy - powiedział Heinrich Brauß, były asystent sekretarza generalnego NATO ds. polityki obronnej i planowania sił. W jej skład mogą wchodzić także wielonarodowe grupy bojowe, które współpracują już na wschodniej flance.

Drugi poziom żołnierzy dotyczyłby żołnierzy m.in. z Niemiec, którzy mogliby trafić na wschodnią flankę w ciągu 10-30 dni.

"Ale ten proces może być trudny. Dlaczego? Ponieważ przemieszczanie się tak szybko, nawet w ciągu miesiąca, wymaga mnóstwa ludzi, sprzętu, szkoleń i pieniędzy. Niektóre siły zbrojne będą musiały zwiększyć wysiłki rekrutacyjne. Wielu sojuszników będzie musiało zwiększyć wydatki na obronę. I wszyscy będą musieli kupować więcej broni, amunicji i sprzętu" - pisze Politico.