W sobotę rozpoczął się 11 tydzień protestów w Izraelu. Obywatele wyszli na ulice Tel Awiwu, by zademonstrować swój sprzeciw dla planów reformy sądownictwa przedstawionych w styczniu przez ultraprawicowy rząd Benjamina Netanjahu. Do protestów dołączyli izraelscy Beduini, a policja próbuje tłumić demonstracje z coraz większą brutalnością. Prezydent Izraela twierdzi, że kraj jest bliski wojny domowej.

Yuli Edelstein z rządzącej w Izraelu partii Likud wezwał do zawieszenia prac nad wzbudzającymi tyle kontrowersji reformami. Powinniśmy byli się zatrzymać już dawno temu i to z kilku powodów. Nie tylko po to, by dać szansę na dialog, ale również, by nie podburzać protestujących - powiedział na antenie Kanału 13 telewizji, tłumacząc, że nieugiętość rządu powoduje tylko, że na ulicach Tel Awiwu przybywa niezadowolonych obywateli.

Z podobnym apelem wystąpił w telewizji również minister kultury i sportu Izraela Miki Zohar, który przyznał, że brak dialogu spowoduje, iż "Izrael ucierpi". 

Izrael na skraju wojny domowej

Choć zdecydowana większość tych, którzy po raz kolejny wyszli na ulice w Izraelu opowiadają się przeciwko reformom, nie brakuje również kontrdemonstrantów, którzy oskarżają tych pierwszych o zdradę kraju. Sytuacja w Tel Awiwie jest niezwykle napięta. Według wstępnych szacunków, na ulice wyszło dziś nawet 260 tysięcy protestujących, co oznacza, że w demonstracjach bierze udział prawie 3 proc. populacji kraju. Policja stara się blokować ulice, którymi idą niezadowoleni, do użycia wprowadzono też ciężki sprzęt, taki jak armatki wodne.

Rząd Netanjahu nie sprawia jednak wrażenia, że zamierza się ugiąć i rozpocząć społeczny dialog. Koalicja ogłosiła w sobotę wieczorem, że prace nad reformami sądownictwa zostały umieszczone w przyszłotygodniowym kalendarzu

Trwające od 11 tygodni protesty związane są z planami nacjonalistycznego rządu Benjamina Netanjahu. Reforma sądownictwa spowodować ma zwiększenie rządowej kontroli nad wyborem sędziów i umożliwi rządowi przełamywanie weta Sądu Najwyższego w Knesecie. Niezadowolenie Izraelitów budzi również zaostrzenie polityki wobec Palestyńczyków zamieszkałych na terenach Zachodniego brzegu Jordanu. W ostatnich miesiącach izraelskie wojsko dokonuje regularnych rajdów w głąb terytorium palestyńskiego. Niemal każdego tygodnia dochodzi tam do gwałtownych starć. Chociaż operacje prowadzone są pod pretekstem walki z terrorystami, często w walkach cierpi ludność cywilna.

Ci, którzy uważają, że wojna domowa, gdzie ludzie tracą życie, jest granicą, której nie możemy przekroczyć, nie mają pojęcia. Dokładnie teraz, 75 lat istnienia Izraela, otchłań jest na wyciągnięcie ręki - powiedział prezydent Izraela Jicchak Herzog, twierdząc, że przedstawione przez rząd rozwiązania dzielą naród.