Siegfried Russwurm, szef Federalnego Zrzeszenia dla Przemysłu (BDI), ocenia sytuację wielu firm w Niemczech jako „toksyczną”. Niemal co tydzień kolejna duża spółka ogłasza ograniczenie produkcji lub jej przeniesienie za granicę. Do Wielkiej Brytanii sporą część działalności badawczej przenosi właśnie BioNTech. Chemiczny gigant BASF zwalnia w Niemczech 1700 pracowników i buduje w południowochińskim Zhanjiang nowe zakłady. Bayer planuje przenieść swój przemysł farmaceutyczny do Chin i USA. Zakłady w USA zamierzają rozbudować firmy Aurubis czy Schaeffler. Inne kraje wybierają koncerny motoryzacyjne.

Do USA przyciąga niemieckie firmy atrakcyjne opodatkowanie, zwłaszcza po wprowadzeniu Inflation Reduction Act. Obwieszczenie takiego wsparcia dla biznesu oraz agresywne werbowanie niemieckich firm przez USA wywołało w Berlinie szok. Bo w Niemczech obciążenie podatkowe dla przedsiębiorstw wynosi średnio 28,8 proc. i jest tym samym o 10 pkt proc. wyższe niż średnio w Unii Europejskiej. A prócz Hiszpanii i Japonii najwyższe na świecie.

Do tego dochodzą koszty energii – najwyższe spośród krajów uprzemysłowionych, jak podkreśla w rozmowie z DGP prof. Dirk Dohse z kilońskiego Instytutu Gospodarki Światowej. Cena gazu ziemnego od wybuchu wojny w Ukrainie wzrosła o 50 proc., prądu o prawie jedną trzecią.

CAŁY TEKST W PONIEDZIAŁKOWYM WYDANIU DGP I NA E-DGP

Reklama