Afera w NCBiR, czyli "Czarny węgiel", "Wielki Żal" i duża kasa. "Słyszę, że na Nowogrodzkiej boją się taśm"

REKLAMA
- NCBiR ma budżet, jaki mają miasto Łódź czy Wrocław. Do wydania jest tam 5 miliardów rocznie. Wille ministra Czarnka w porównaniu z tym, co się dzieje w NCBiR, to "drobne" - mówił w TOK FM poseł Dariusz Joński. Afera w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju stała się na tyle dużym problemem dla władzy, że do dymisji podał się wiceminister Jacek Żalek.
REKLAMA
Zobacz wideo

Wydawało się, że Jacek Żalek jest nie do ruszenia. Bo choć mnożyły się zarzuty pod adresem nadzorowanego przez niego Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, to od żony polityka Partii Republikańskiej zależało, czy... Zjednoczona Prawica ma większość w podlaskim sejmiku. Ale w czwartek wieczorem dowiedzieliśmy się, że Jacek Żalek podał się do dymisji ze stanowiska wiceministra w resorcie funduszy i polityki regionalnej.

REKLAMA

Co ciekawe, dymisję ogłoszono w dniu, kiedy Onet ujawnił, że rozmowy władz NCBiR były potajemnie nagrywane, a stenogramy do prokuratury dostarczył sam Jacek Żalek. Z ujawnionych informacji wynika, że były już wiceminister dostał nagrania od Krzysztofa Bednarka, czyli byłego prezesa spółki NCBR Investment Fund. Dostarczone śledczym stenogramy dotyczyły rozmów z Pawłem Kuchem, który do lutego 2023 roku był p.o. dyrektora NCBiR oraz jego bratem Karolem Kuchem.

Jak komentował w TOK FM poseł Dariusz Joński, Partia Republikańska, z którą związanych jest wielu bohaterów afery w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju - z Jackiem Żalkiem na czele, "miała się zabezpieczyć finansowo na wypadek przegranych wyborów". - Oni sobie nawet tę akcję nazwali: "Czarny węgiel". Pan Bielan jest przedstawiony jako sponsor tego wszystkiego. To bardziej przypomina scenariusz jakiegoś filmu gangsterskiego, niż osoby, które mają zarządzać naszym krajem - ocenił w rozmowie z Mikołajem Lizutem.

W ujawnionych nagraniach pojawia się nie tylko hasło "Czarny węgiel", okazuje się, że w nagranych rozmowach Żalka nazywano "Wielki Żal". - Słyszę, że na Nowogrodzkiej boją się tych taśm, dlatego, że zbyt dużo tam wychodzi. Oni wiedzą, że dzięki taśmom doszli do władzy i dzięki taśmom też mogą przegrać - podkreślił polityk Inicjatywy Polskiej, która wchodzi w skład Koalicji Obywatelskiej.

"Wille Czarnka w porównaniu z tym, co się dzieje w NCBiR, to 'drobne'"

Joński wraz z posłem Michałem Szczerbą tropią nadużycia władzy od lat. Przypomnijmy, że to oni ujawnili słynną sprawę zakupu przez Ministerstwo Zdrowia respiratorów od handlarza bronią. Polityk stwierdził w TOK FM, że sprawa nadużyć w NCBiR-ze różni się od wcześniejszych afer.

REKLAMA

- Do tej pory pokazywaliśmy system okradania państwa, że zakładają jakąś fundację, dostają od Czarnka milion czy dwa na zakup willi, czy ktoś dostawał robotę. Nawet potrafili zamykać kopalnię, żeby asystent Kaczyńskiego mógł się tam zaręczyć! Natomiast nie było jeszcze skoku na kasę unijną, a to są pieniądze unijne (rozdawane w konkursie NCBiR - red.). Wydaje mi się, że to jest nie do obrony - ocenił.

Unijne pieniądze były stawką w słynnym konkursie "Szybka ścieżka", ogłoszonym przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Dotacje trafiły m.in. 26-latka, który ledwie kilka dni wcześniej założył firmę (55 mln zł) oraz do firmy z Białegostoku (123 mln zł), która w zeznaniach wykazywał straty, ale - jak ujawnili posłowie KO - powiązana była z ludźmi Partii Republikańskiej.

- Muszę powiedzieć, że jesteśmy mocno przerażeni tym wszystkim. Bo pamiętam słynne słowa pani Szydło, że "wystarczy nie kraść" (z kampanii w 2015 roku - red.) i pamiętam, jak to się zmieniało, bo było potem, że "nam się to po prostu należy". A teraz jest po prostu skok na kasę, a posłowie PiS-u się śmieją i pytają, co nam zrobicie. To już jest taki poziom upadku moralnego partii rządzącej - mówił gość Mikołaja Lizuta.

Jak podkreślił, "NCBiR ma budżet, jaki ma miasto Łódź czy Wrocław rocznie". - Do wydania jest tam rocznie 5 mld. Wille ministra Czarnka w porównaniu z tym, co się dzieje w NCBiR to "drobne" - ocenił Joński.

REKLAMA

Debata bez głównych bohaterów

W Sejmie w czwartek odbyła się debata na temat afery w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju. Co ciekawe, nie pojawił się na niej żaden z szefów nadzorującego instytucję Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej.

Jak mówił Joński, pojawił się za to wiceminister Tomasz Rzymkowski z resortu edukacji i nauki. - Odczytał z kartki coś, co mu napisali, a w trakcie debaty wyszedł z sali. Ministrowie uciekli, nie pojawili się w Sejmie. Powinien pojawić się prokurator, który poinformowałby opinię publiczną o zarzutach i nie tylko wobec tych, co chcieli "na rympał wyprowadzić" 177 milionów, ale również dla polityków, którzy stworzyli cały system powiązań - uważa poseł Koalicji Obywatelskiej.

Przypomnijmy, że kontrolę w NCBiR rozpoczęła Najwyższa Izba Kontroli. Jak zapowiedział Marian Banaś, wyniki możemy poznać w czerwcu.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory