Kopanie, wykręcanie ogonów, wielokrotne uderzanie po głowie, miejscach wrażliwych, a także znęcanie się nad zwierzęciem, które jest ranne – w taki sposób traktuje się zwierzęta w firmie Sokołów. W reportażu "Droga na rzeź" ujawniamy kulisy i przedstawiamy dowody na przemoc.

We wrześniu 2020 r. wraz ze stowarzyszeniem "Otwarte Klatki" pokazaliśmy w Onecie, w jaki sposób traktują zwierzęta pracownicy największych polskich ferm futerkowych. Ujawniliśmy skalę nadużyć i cierpienie norek zabijanych w celu produkcji futer. Po naszym materiale politycy partii rządzącej zapowiedzieli wprowadzenie tzw. piątki dla zwierząt, przepisów, które miały poprawić los zwierząt w Polsce.

I choć prezes PiS Jarosław Kaczyński twierdził, że ustawę poprze "każdy dobry człowiek", nie znalazł wystarczająco takich osób nawet w szeregach własnej partii. W efekcie z hucznych zapowiedzi nic nie wyszło, a sprawa, jak się wydaje, na zawsze utknęła w martwym punkcie.

Filmy z ukrycia. "Przyjechaliśmy tu tylko siedem razy, a mimo to mamy 9 godzin nagrań z przemocą"

Niespełna trzy lata później przyglądamy się sytuacji zwierząt przeznaczanych na ubój. I znów publikujemy szokujące nagrania, które są dowodem nie tylko bezsensownego zadawania cierpienia, ale też łamania przepisów prawa.

Zobacz film "Droga na rzeź" o przemocy stosowanej wobec zwierząt w ubojni należącej do firmy Sokołów:

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Aktywiści Fundacji "Viva!" przez trzy miesiące, między wrześniem a listopadem 2022 r., przyglądali się zachowaniom pracowników i współpracowników firmy Sokołów w czasie poprzedzającym ubój. Nagrań dokonano na terenie ubojni w Kole w województwie wielkopolskim.

Efekty były miażdżące. Aktywiści zauważyli i nagrali z ukrycia uderzanie i dźganie zwierząt (w tym po głowie i wrażliwych miejscach), opuszczanie metalowych zasuw na ich grzbiety, wprowadzenie do ubojni rannej, krwawiącej krowy z urwanym rogiem, bicie jej, ciągnięcie innych zwierząt za rogi, kopanie ich i wykręcanie ogonów.

Zakład Sokołów w Kole Maciej Krüger / Onet
Zakład Sokołów w Kole

Równocześnie władze firmy Sokołów, lidera branży mięsnej w Polsce, od lat przekonują, że dochowują najwyższych standardów. W miejscu, gdzie stosowano przemoc wobec bydła, wisi nawet duża, czerwona tablica z informacją, jakich zachowań nie wolno dopuszczać się podczas rozładunku zwierząt.

Zasady są następujące: "Zakazane jest: wykręcanie, łamanie i zgniatanie ogonów, kopanie zwierząt, stosowanie twardych poganiaczy, bicie zwierząt po głowie, genitaliach, transportowanie zranionych zwierząt" – większość niedozwolonych czynności w Sokołowie miała jednak miejsce.

— To nasze szóste śledztwo dokumentujące znęcanie się nad zwierzętami w ubojni — mówi Onetowi Łukasz Musiał, koordynator programu "Stopklatka", pracownik "Vivy!". — Firmy, którym się przyglądamy, są przypadkowe. Po prostu jeździmy i sprawdzamy, jak wygląda u nich sytuacja. My wiemy, że w rzeźniach generalnie przemoc wobec zwierząt jest czymś powszechnym. Do Sokołowa przyjechaliśmy tylko siedem razy, a mimo to posiadamy dziewięć godzin nagrań świadczących o łamaniu prawa – tłumaczy Łukasz Musiał.

— Widać, że cały ten przemysł, w tym największe firmy takie jak Sokołów, nie chcą pokazywać prawdy swoim konsumentom. Na reklamach zwykle widzimy uśmiechnięte, szczęśliwe zwierzęta gryzące trawę na wielkich polanach. To fikcja, a my pokazujemy rzeczywistość – dodaje.

Łukasz Musiał Onet / Onet
Łukasz Musiał

"Szacunek i wdzięczność. To jest podstawowa rzecz"

Polskie prawo zabrania stosowania przemocy wobec zwierząt. Nadzór nad rzeźniami sprawuje Inspekcja Weterynaryjna, której obowiązkiem jest nie tylko udzielanie w razie potrzeby pomocy zdrowotnej, ale też bieżące dbanie o to, by przed ubojem żadne granice nie były przekraczane. Jednak często weterynarze zdają się nie dostrzegać nawet najbardziej oczywistych i łatwo zauważalnych przykładów łamania prawa.

Firma Sokołów wprowadziła w swoich rzeźniach wysokie standardy: szkoli pracowników, informuje o zakazie bicia zwierząt, a lekarze weterynarii przyglądają się procesowi poprzedzającemu ubój przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Co więcej, wszystkie należące do Sokołowa zakłady wyposażone są w monitoring.

— Zwierzętom należy się nasz szacunek i wdzięczność. To jest podstawowa sprawa – mówi w rozmowie z Onetem Dariusz Jakóbowski, dyrektor spółki Sokołów zajmujący się dobrostanem zwierząt.

— W całym procesie przedubojowym staramy się, żeby zwierzęta miały zapewniony najwyższy poziom dobrostanu i żeby ludzie postępowali w jak najbardziej humanitarny sposób – przekonuje.

Dyrektor Dariusz Jakóbowski Maciej Krüger / Onet
Dyrektor Dariusz Jakóbowski

Jak mówi dyrektor Jakóbowski, nadzór weterynaryjny w rzeźniach Sokołowa jest obecny przy każdym rozładunku i każdym przemieszczaniu się zwierząt na zakładzie. — Pomimo że nie jest to wymagane przepisami prawa, posiadamy też monitoring. Obejmuje on teren praktycznie od wjazdu na teren zakładu poprzez poszczególne etapy aż do uboju – wyjaśnia.

— Świadomość ludzi, że są nagrywani, może przypominać, w jaki sposób nie należy się zachowywać. Ale chcę wierzyć, że właściwe postawy wynikają przede wszystkim ze świadomości i odpowiedzialności osób pracujących przy zwierzętach – dodaje.

Pytamy, jak często w ostatnich latach na terenach rzeźni Sokołów dochodziło do przypadków niewłaściwego traktowania zwierząt. — W każdym przypadku, o którym wiemy, inspektor ds. dobrostanu przeprowadza z pracownikiem rozmowę. Jeśli trzeba, przeprowadza szkolenie. Równocześnie obserwujemy, czy pracownicy, z którymi rozmawiamy, rozumieją, że postąpili niewłaściwie i czy zamierzają zmienić swoją postawę w przyszłości. Jeśli zdarzyłoby się, że ktoś uznałby naszą reakcję za mało istotną, to wtedy jest "krótka piłka". Zwalniamy takiego pracownika. Na szczęście nie dzieje się to często – mówi dyrektor Jakóbowski.

Pod koniec naszej rozmowy prezentujemy dyrektorowi Jakóbowskiemu nagrania, jakich na terenie ubojni w Kole dokonali aktywiści Fundacji "Viva!". To pierwszy moment, gdy firma Sokołów zdaje sobie sprawę, że pomimo pełnego przekonania o dochowaniu wszelkich standardów, dochodziło tam do licznych przypadków znęcania się nad zwierzętami – kompletnie niezauważonych ani przez weterynarzy, ani monitoring, ani tym bardziej władze firmy.

Dyrektor nie kryje zdziwienia: — To są zachowania nieakceptowalne. Tak nie wolno traktować zwierząt – mówi.

— To są nagrania z wielu tygodni, za każdym razem, gdy przyjeżdżali aktywiści, dochodziło do przemocy. Czy inspektor weterynarii naprawdę tego nie widział? — dopytujemy.

— Musimy sprawdzić te nagrania, upewnić się, że działo się to u nas. Odniesiemy się do tego szczegółowo. Mogę zapewnić: jeżeli takie zachowania wystąpiły, będziemy rzetelnie to wyjaśniać. My czegoś takiego nie akceptujemy – przekonuje twardo.

Firma Sokołów to jeden z liderów branży mięsnej Onet / Onet
Firma Sokołów to jeden z liderów branży mięsnej

Tak działa system. To nie są wycinki rzeczywistości

— Pełną odpowiedzialność za to, co złego dzieje się w zakładach ubojowych, ponoszą zarządy spółek. To one wiedzą, jak to wszystko wygląda, a jeśli nie wiedzą, to jeszcze gorzej – mówi Onetowi Michał Kołodziejczak, szef Agrounii. — Pracownicy często obciążeni nadmiarem pracy przyzwyczaili się do wykonywania swoich zadań w niewłaściwy sposób. Ale trzeba podejmować jak najwięcej starań, by zwierzęta były prowadzone na śmierć w sposób normalny. To są obrazki, które nigdy nie powinny mieć miejsca. Czy to jest człowiek, czy zwierzę, każdy musi mieć końcówkę życia zapewnioną normalną – komentuje.

— Bardzo często w gospodarstwach, tych domowych, tradycyjnych, zwierzęta mają swoje imiona. Krowy, króliki, konie... To pokazuje zżycie się człowieka, rolnika, ze zwierzęciem. Ale to, co dzieje się później, ten cały przemysł, te firmy, które posiadają 20 proc. rynku w skali całego kraju, to jest druga strona medalu. To są korporacje, które obsługują śmierć tych zwierząt, a sposób, w jaki to się dzieje, czasami przynosi krzywdę całemu środowisku zajmującemu się hodowlą zwierząt. Bo w ludziach zostają obrazki z bicia zwierząt. To nigdy nie powinno mieć miejsca – mówi Kołodziejczak.

Michał Kołodziejczak, fot. Stanisław Różycki East News
Michał Kołodziejczak, fot. Stanisław Różycki

Karolina Czechowska, podobnie jak Łukasz Musiał związana z Fundacją "Viva!", przyznaje, że krzywdzenie zwierząt w ubojni firmy Sokołów nie było dla niej zaskoczeniem. — Tak działa system. To nie są wycinki rzeczywistości czy jednostkowe sytuacje – mówi.

W Polsce co roku zabijamy ponad 1,3 miliarda zwierząt. —Przemysł jest gigantyczny. Skąd się biorą takie zachowania, jakie widzimy na tych nagraniach? Trudno powiedzieć. Nasuwa się brak empatii. Z drugiej strony to trudny przemysł dla pracowników. Nieprzypadkowo występuje tam duża rotacja. Wiele osób nie byłoby nawet w stanie patrzeć, jak to wygląda, a co dopiero brać w tym udział. Do tego wszystkiego dochodzi pośpiech, który nie może pozostawać bez wpływu na traktowanie zwierząt – twierdzi Karolina Czechowska.

Jak mówi, krowy to bardzo inteligentne zwierzęta. Mają bardzo dobrą pamięć przestrzenną i długo pamiętają ludzi, którzy zadali im cierpienie. Mają różne charaktery: mogą być przyjacielskie, zazdrosne, nieśmiałe. Są zwierzętami społecznymi, lubią spędzać czas z tymi krowami, które znają i lubią. Rozumieją związek przyczynowo-skutkowy, wzajemnie się od siebie uczą. — Osoby, które miałyby okazję poznać je w bezpośredniej interakcji, choćby w jednym z naszych azylów, dostrzegłyby, że to są naprawdę czujące istoty — dodaje.

— To intrygujące, niesamowite zwierzęta. Niestety u nas zwierząt gospodarskich często nie traktuje się poważnie. Przepisy prawa nie chronią po równo wszystkich gatunków – przekonuje aktywista "Vivy!".

Karolina Czechowska Onet / Onet
Karolina Czechowska

Bitwa o monitoring

W ubojni należącej do Sokołowa stosowaniu przemocy wobec zwierząt nie zdołały przeciwdziałać zainstalowane w wielu miejscach kamery monitoringu. Nie ulega jednak wątpliwości, że to jedna z podstawowych metod mogących z jednej strony zapobiegać niewłaściwym zachowaniom, a z drugiej – wyciągać konsekwencje wobec ewentualnych sprawców.

O wprowadzenie obowiązkowego monitoringu w polskich rzeźniach od lat walczą środowiska prozwierzęce, w tym sama Fundacja "Viva!". Ministerstwo Rolnictwa naciska w tej sprawie też posłanka partii Razem (klub Lewicy) Paulina Matysiak.

Z odpowiedzi na sporządzoną przez siebie interpelację, posłanka w grudniu 2022 r. dowiedziała się jednak, że zdaniem resortu rozwiązanie to generowałoby zbyt duże koszty. Ma to być jedna z przyczyn opieszałości w tej sprawie.

"Koszt pojedynczej instalacji resort wycenił na 52 tys. zł, co obejmować ma instalację czterech kamer, dyski do przechowywania nagrań, potrzebny osprzęt, licencje i komputer" – informowała posłanka Matysiak.

Paulina Matysiak Onet / Onet
Paulina Matysiak

— Kwestia wydaje się prosta. Prace nad takim rozwiązaniem już się toczyły w 2019 r., ale później resort się z tych planów wycofał. Mam poczucie, że zasłanianie się kosztami jest nie na miejscu. Wszyscy wiemy, że w rzeźniach nieraz dochodzi do znęcania się nad zwierzętami. Monitoring mógłby temu choćby częściowo przeciwdziałać. Może część osób, mając świadomość ciągłego nagrywania, zmieniłaby swoje podejście – mówi.

Pytamy Alberta Kurkowskiego, pełnomocnika ds. równego traktowania w Ministerstwie Rolnictwa, co sądzi o wprowadzeniu obowiązkowego monitoringu we wszystkich rzeźniach. — To konieczne rozwiązanie. Zresztą optuje za tym także wiele zrzeszeń rolniczych – mówi.

— To czemu tak oczywiste przepisy wciąż nie weszły w życie? — pytamy.

— Będę ze wszech miar namawiał ministra rolnictwa, żeby rozważył tę kwestię. Równocześnie chciałbym, żeby w następnym kroku ten monitoring rzeczywiście był skrupulatnie oglądany i weryfikowany – dodaje.

Kurkowski widzi też nadzieję na wdrożenie innych rozwiązań chroniących zwierzęta. Jak przekonuje, prowadzone są wstępne prace nad wszczepianiem krowom specjalnych chipów, badających aktywność zwierzęcia: m.in. to, czy samo wchodzi ono do samochodu, czy jest bite albo popychane.

Wydaje się jednak, że póki co Ministerstwo Rolnictwa traktuje te sprawy po macoszemu.

Michał Kołodziejczak: — Wielkie ubojnie stały się obozami pracy dla ludzi. Jest to trudna, stresująca praca, mocno wpływająca na psychikę. W mojej opinii prawdziwą odpowiedzialność za to, co tam się dzieje, ponoszą nie tyle pracownicy, co zarządy firm. A patrząc szerzej: minister rolnictwa i główny lekarz weterynarii. Oni po takich sprawach powinni podawać się do dymisji.

Własne wybory

Karolina Czechowska w "Vivie!" zajmuje się także promocją diety wegańskiej. Odpowiada za kampanię "Zostań wege". — Patrząc na to, jak traktowane są zwierzęta w ubojniach czy na fermach, należy zapytać, czy z etycznego punktu widzenia mamy w ogóle prawo w taki sposób je wykorzystywać. My zachęcamy, by dokonywać własnych wyborów i żeby dać szansę diecie roślinnej. Wtedy można mieć pewność, że przy produkcji pożywienia nie cierpią zwierzęta. W innych przypadkach takiej pewności nie ma nigdy – mówi aktywistka.

Michał Kołodziejczak głosy nawołujące do tego, by pod wpływem ujawniania przemocy wobec zwierząt przechodzić na weganizm, uznaje za "absurdalne". Przyznaje jednak, że historie jak ta z Sokołowa dostarczają aktywistom argumentów. — Tym bardziej powinno budzić to naszą krytykę i tym bardziej powinniśmy mocno reagować, gdy w rzeźniach dochodzi do złych zachowań — mówi Kołodziejczak.

— Nie da się zmusić ludzi i całego społeczeństwa do przejścia na weganizm w ciągu 24 godzin. No i nie ma takiej potrzeby – uważa Albert Kurkowski. — Ludzie muszą być sami przekonani, jaką dietę chcą stosować, w co wierzą i jak chcą żyć. Natomiast zawsze powinni żyć zgodnie z prawem i tak, by nie krzywdzić innych ludzi i zwierząt – mówi.

Albert Kurkowski Mateusz Marek / Agencja Wyborcza.pl
Albert Kurkowski

Sokołów obiecuje wdrożenie nowych procedur

Po naszej wizycie w rzeźni należącej do Sokołowa i zaprezentowaniu dowodów na przemoc wobec zwierząt, z naszą redakcją skontaktował się Marcin Bałanda, dyrektor komunikacji firmy Sokołów.

— Tego typu zgłoszenia i sygnały traktujemy niezwykle poważnie. Dlatego już teraz podjęliśmy konkretne kroki, które mają być dodatkowym wsparciem w ścisłym przestrzeganiu obowiązujących w naszych zakładach procedur dotyczących dobrostanu zwierząt – przekazał nam.

— Niezwłocznie po otrzymaniu sygnału, inspektor ds. dobrostanu zwierząt w zakładzie produkcyjnym w Kole został zobowiązany do zorganizowania dodatkowego, wzmożonego nadzoru nad procesem rozładunku i przyjęcia zwierząt. Każdy rozładunek zwierząt nadzoruje obecnie wykwalifikowany pracownik. Jego zadaniem jest stała, bezpośrednia kontrola przestrzegania zasad i procedur oraz niezwłoczna reakcja w przypadku jakiejkolwiek nieprawidłowości – zapewnił dyrektor Bałanda.

Łukasz Musiał w siedzibie Fndacji "Viva!" Onet / Onet
Łukasz Musiał w siedzibie Fndacji "Viva!"

Jak dodał, takie działanie pozwoli uniknąć przypadków łamania obowiązujących procedur dotyczących dobrostanu zwierząt oraz wyeliminować osoby, które nie przestrzegałyby tych zasad.

— Przeprowadzimy dodatkowe szkolenie z zasad dobrostanu dla naszych pracowników, jak również dla dostawców i przewoźników, współpracujących z zakładem w Kole. Podjęliśmy już stosowne działania, by zrealizować to szkolenie w możliwie szybkim terminie. Dodatkowo, w naszych zakładach zostanie przeprowadzony przez niezależnych, zewnętrznych ekspertów audyt. Jego celem będzie weryfikacja naszych procedur dotyczących dobrostanu zwierząt oraz ewentualne wypracowanie dodatkowych mechanizmów wspierających ich przestrzeganie – poinformował nas Marcin Bałanda.

Tymczasem czynności sprawdzające w sprawie znęcania się nad zwierzętami na terenie firmy Sokołów podjęła już Prokuratura Rejonowa w Kole. Śledczy obecnie sprawdzają możliwość zabezpieczenia monitoringów z Zakładów Mięsnych Sokołów. Analizują też sporządzony przez aktywistów "Vivy!" materiał dowodowy.

Łukasz Musiał z Fundacji "Viva!" podsumowuje: — Przez wiele lat byłem optymistą. Teraz patrzę na świat bardziej realistycznie albo czasami nawet pesymistycznie. Zwierzęta gospodarskie znajdują się w bardzo trudnej sytuacji, przemoc wobec nich wpisana jest niejako w logikę funkcjonowania całego systemu prowadzenia ich na rzeź. Jednak mimo wszystko ta nasza walka to jest coś, co trzeba robić po prostu. Inaczej byłoby jeszcze gorzej. Skala tego okrucieństwa byłaby jeszcze większa.