Księga umarłych. Oto gatunki, które bezpowrotnie straciliśmy w ubiegłym roku

Wiosłonos chiński, ostronosa żaba z Australii to niektóre z gatunków uznanych za wymarłe w 2022 roku. A obok nich wymarły zapewne setki, o których nawet nie zdążyliśmy się dowiedzieć. Dzikie ssaki - słonie, żyrafy, jelenie, wilk - stanowią już tylko niewielki procent życia na Ziemi, a przez ludzi tracimy kolejne gatunki.

Żyły na Ziemi miliony lat - aż zostały doprowadzone do wyginięcia, najczęściej przez człowieka. W 2022 roku dopisano kolejne gatunki do listy wymarłych. Oto niektóre z nich.

Wiosłonos chiński

W przypadku wiosłonosa chińskiego, podobnie jak wielu innych, oficjalne wpisanie na listę gatunków wymarłych w 2022 roku było tylko formalnością. Tej potężnej ryby - niektóre osobniki miały 7 metrów! - z charakterystycznym spiczastym pyskiem nie widziano już od 2003 roku. Ten moment poprzedziły dziesięciolecia zbyt intensywnego połowu i niszczenia ich naturalnego środowiska m.in. przez wielką tamę, zbudowaną w 1981 roku, opisuje therevelator.org, który zebrał ubiegłoroczną "listę umarłych". Zapora przecięła rzekę Jangcy i zablokowała drogę migracji wiosłonosa. Przez lata szukano ryb, które mogły przetrwać, ale bez sukcesu - i gatunek oficjalne uznano za wymarły. Ponieważ był jednym przedstawicielem całego rodzaju (grupa gatunków), zniknęła wraz z nim cała linia ewolucyjna.

Jesiotr jangcy

Los swojego sąsiada z Niebieskiej Rzeki może podzielić jesiotr Jangcy. W 2022 roku uznał uznany za gatunek wymarły na wolności po tym, jak przez lata nie udało się zaobserwować dorosłych osobników w rzece. W hodowlach rodzą się małe jesiotry, jednak próby ich reintrodukcji do naturalnego środowiska na razie kończą się niepowodzeniem - ryby się nie rozmnażają. Do ich wymierania doprowadził wachlarz zagrożeń: nadmierne połowy, zanieczyszczenia, budowa tam, niszczenie środowiska. Obecnie 2/3 pozostałych gatunków jesiotra uznaje się za krytycznie zagrożone wymarciem. W Polsce występował jesiotr zachodni, jednak ostatnie takie ryby złowiono w latach 70. Teraz naukowcy i ekolodzy pracują nad przywróceniem go do środowiska i wypuszczają młode ryby do rzek.

Govenia floridana

Storczyk govenia floridana miał niewielkie, jasne kwiaty z liliowym zabarwieniem. Niestety już nigdy nikt nie będzie mógł go podziwiać. Jak opisuje therevelator.org, ten okryty w 1957 roku w parku narodowym Everglades na Florydzie storczyk został początkowo pomylony z innym gatunkiem - przez co mogło zabraknąć mu odpowiedniej ochrony. W momencie odkrycia znaleziono tylko 25 roślin i najpewniej szybko zostały wyzbierane przez ludzi. Niewidziany od lat, w ubiegłym roku trafił na listę wymarłych gatunków.

Taudactylus acutirostris

Ten występujący w Australii gatunek żaby zniknął błyskawicznie. W ciągu kilku lat stosunkowo powszechnie występujące zwierzę stało się rzadkie, aż zniknęło zupełnie. Nie widziano ich od 1997 roku i po latach intensywnych poszukiwań - uznano za wymarłe.

Małe żaby z charakterystycznym spiczastym nosem prawdopodobnie wybiła choroba zakaźna, która atakuje płazy na całym świecie.

Saxicolella deniseae

Ten gatunek rośliny nazywanej "storczykiem wodospadów" występował tylko w jednym miejscu na Ziemi - okolicy wodospadu w Gwinei. Odkryto go w 2018 roku. Porastał skały przy szybko płynącej wodzie wodospadu. Niedługo po okryciu teren został zalany po budowie zapory na rzece, topiąc i doprowadzając do wymarcia żyjącej tam rośliny.

Ślimak partula 

Padł ofiarą gatunku inwazyjnego - drapieżnego ślimaka euglandina rosea, który praktycznie wyżarł rdzennego mieszkańca Polinezji Francuskiej do zera. W latach 90. zebrano ostatnie pięć osobników, żeby gatunek przetrwał. 

W 2016 roku rozpoczęto ponowne wprowadzanie hodowanych ślimaków do naturalnego środowiska, jednak robiono to - jak się później okazało - w miejscu, gdzie zabijał je inny gatunek inwazyjny. Teraz uznano go za wymarły na wolności, ale trwają dalsze prace nad jego powrotem do natury.

Małpy, delfiny i nie tylko

Poza gatunkami wymarłymi w skali planety są też takie, które uznaje się za utracone z w danym kraju. 

Gibbon białoręki nie przetrwał w Chinach z powodu kłusownictwa i wycinek lasów. Za "praktycznie wymarły" w Chinach uznany został także diugoń, morski ssak przypominający manty. Turnix varius scintillans, gatunek przepiórki z Australii, występował tylko na trzech wyspach. Gatunki inwazyjne wybiły go na jednej z nich. Uznaje się go za jeden z najbardziej zagrożonych wymarciem w kolejnych latach. 

Oreczka krótkogłowa (nazywana też delfinem Irrawaddy) występuje w rzekach Azji południowo-wschodniej. Jednak już nie w Laosie - w lutym ostatni żyjący tam osobnik zaplątał się w sieci rybackie, ranny nie był w stanie polować i zmarł. Gatunek w całym regionie jest uznawany za zagrożony wymarciem. 

Na liście gatunków zagrożonych wymarciem jest ponad pół tysiąca roślin i zwierząt, których nie widziano od lat. Może niektóre z nich ukrywają się jeszcze przed nami. Ale większość mogła zostać bezpowrotnie stracona. Jest też ogromna część gatunków, które wymierają, zanim nawet zdążymy je poznać. Ludzie skatalogowali około 2 miliony gatunków z 6-8 milionów, które według szacunków żyją na Ziemi.

Jak człowiek napędza wymieranie

Ewolucja i wymieranie są naturalnymi procesami, które zachodzą na Ziemi od milionów lat. Jednak czasem gwałtowne, zewnętrzne czynniki przyspieszają to i wtedy dochodzi do wielkiego wymierania gatunków. Wcześniej powodem były m.in. uderzenie asteroidy. Teraz "asteroidą" jest nasza cywilizacja i sposób życia. 

Jedna z podstawowych przyczyn kryje się pod używanym przez ekspertów terminem "zmiany w użytkowaniu gruntów i wód morskich". Chodzi o to, jak "czynimy sobie Ziemię (i ocean) poddaną. Wycinamy lasy pod pola uprawne; osuszamy bagna i torfowiska; eksploatujemy surowce i glebę. Dosłownie zabieramy dzikiej przyrodzie przestrzeń do życia. Do tego stopnia, że stała się ona absolutną mniejszością, jeśli chodzi o zwierzęta. 

Gdyby zważyć wszystkie ssaki na Ziemi, to zdecydowaną większością byłyby te hodowane przez nas - krowy, świnie, kurczaki. Zwierzęta hodowlane to 62 proc. masy wszystkich ssaków. Za nimi jesteśmy my - ludzie to 34 proc. A wszystkie dzikie ssaki - od wielorybów i słoni po jeże i myszy - stanowią zaledwie 4 proc.

Kolejne powody to bezpośrednie wykorzystywanie roślin i zwierząt. Już wiele gatunków doprowadziliśmy do wymarcia, polując na nie dla mięsa, skór, kłów czy dla "sportu". Niektóre, jak żubry, o włos udało się ocalić od tego losu.

Kwestia bioróżnorodności jest też ściśle związana ze zmianami klimatu. Z jednej strony przyczyniają się one do degradacji przyrody. Światowa średnia temperatura już wzrosła o ok. 1,2 stopnia Celsjusza (w porównywaniu do okresu preindustrialnego) i ma to ogromny wpływ na środowisko. Wiemy m.in., że wzrost temperatury o 1,5 stopnia oznacza wymieranie 80 proc. raf koralowych, a 2 stopnie - prawie całkowite ich wymieranie. Z drugiej wyniszczanie terenów naturalnych i hodowla zwierząt powodują dużą część emisji gazów cieplarnianych. I odwrotnie - środowisko naturalne jest w stanie hamować zmiany klimatu, absorbując dwutlenek węgla.  

Gatunki zabija też powodowane przez nas zanieczyszczenie (np. plastikiem) oraz gatunki inwazyjne. Podróżując i wysyłając towary po świecie, sprowadziliśmy zwierzęta i rośliny do miejsc, w których nigdy nie występowały. I czasem radzą sobie tam na tyle dobrze, że stanowią konkurencję i zagrożenie dla rdzennych mieszkańców. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.