Strefy Czystego Transportu to tak naprawdę strefy śmierci samochodów. Efektem ich wprowadzenia będą większe obciążenia finansowe dla mieszkańców i utrudnienia w przemieszczaniu się. Z drugiej strony to szansa dla rozwoju nowych form biznesu jak wynajem krótkoterminowy.
Średni wiek samochodu w Polsce zbliża się do 15 lat. Wprowadzenie stref zakazu wjazdu starszymi samochodami uderza w posiadaczy najstarszych aut, ale warto mieć na uwadze, że docelowo zakaz będzie dotyczył wszystkich aut z napędem spalinowym. Ograniczenia, początkowe stosunkowo łagodne, będą coraz bardziej zaostrzane. Taka jest przynajmniej wizja polityków.
Walka z samochodami prowadzona jest pod hasłem czystego powietrza, jednak dyskusja, która odbywa się w związku ze strefami zakazów pomija bardzo istotny wątek ekonomiczny i społeczny. Nie jeździmy starszymi samochodami, bo chcemy czy lubimy, ale ze względu na niższe przychody i niską siłę nabywczą w porównaniu do krajów Europy Zachodniej. I teraz politycy zdają się powtarzać błąd, który zrobiono także przed wojną. Wtedy zabito polski przemysł motoryzacyjny, teraz zabija się możliwość przemieszczania.
Przed II Wojną Światową w Polsce rozwój motoryzacji był przez długie lata sparaliżowany wysokimi cłami oraz podatkami nakładanymi na posiadaczy aut. Dopiero tuż przed wojną coś się w tej sprawie zaczęło powoli zmieniać, jednak było za późno. W czasie gdy Francja czy Niemcy stawały się motoryzacyjną potęgą (ten drugi kraj także niestety militarną), Polska była samochodowym zaściankiem. Był to błąd polityczny, który kosztował nasz kraj bardzo dużo, miejsca pracy, dobrobyt, rozwój przemysłu – to wszystko mogło się wydarzyć, gdyby nie złe decyzje dotyczące kierunku rozwoju. Jeszcze pod koniec lat dwudziestych były województwa z jednostkowymi ilościami aut osobowych prywatnych a asfalt stanowił prawdziwą rzadkość.
Teraz samochodów mamy pod dostatkiem, bo korzystając z owoców transformacji Polacy błyskawicznie nadrobili braki w parku maszynowym, niemniej jednak rynek nowych aut jest ciągle mały. W Polsce króluje samochód używany i coraz starszy. Wprowadzanie Stref Zakazu dla Samochodów zbiegło się bowiem z kryzysem w motoryzacji oraz wybuchem inflacji. Ceny wystrzeliły w górę i dzisiaj za 10-letniego komfortowego Citroëna C5 z udokumentowanym pochodzeniem trzeba zapłacić 30-40 tysięcy zł, a więc znacznie więcej niż jeszcze dwa – trzy lata temu.
Politycy, którzy za wszelką cenę chcą wprowadzić strefy, zdają się ignorować stan motoryzacji w naszym kraju. Zakazy wprowadza się łatwo, dużo trudniej zadbać o poziom zamożności ludności, lepszą edukację, inwestowanie w innowacje. Po raz kolejny Polska wpada w bardzo niebezpieczny dla swojego rozwoju stan, w którym polityka zaczyna górować nad zdrowym rozsądkiem.
Samochody generują obciążenie dla środowiska, jednak nie można kosztu tego obciążenia rozpatrywać w oderwaniu od innych czynników, które powodują, że są nam niezbędne. Nie w naszych warunkach klimatycznych i ekonomicznych.
Najnowsze komentarze