Himalaje patologii - Socjopaci z biura budowy 2

Dzony_012
Dzony_012

Skargi

Obudził mnie telefon od koordynatorki Francisa. Ponoć ekipa stała na budowie, a ja odmawiałem pracy. Patrzę w dół, a tam w nierównych odstępach stoją skierowane twarzą do mnie, wystrojone w ciuchy budowlańców manekiny. Widok iście niepokojący. Stały one w różnych pozach i absolutnym bezruchu. Łapię za radio.

  • Panowie, tu operator. Słyszycie mnie?

Na moje słowa jeden z manekinów niczym ten śmieszny kot zabawka któremu się wciska głowę, żeby podniósł łapkę, uniósł rękę i dosłownie, urągając ludzkiej anatomii, schował głowę w korpus niczym żółw pod pancerz. Manekin rytmicznie unosił i opuszczał rękę chowając i wyciągając przy tym głowę spod skorupy. Przypominał hybrydę rapero-żółwia na koncertowej scenie. Nasze spojrzenia zetknęły się i wtedy manekin ożył, odwrócił się bokiem i nie przerywając wynaturzonych ruchów ręki i głowy, wlazł za ścianę gdzie zniknął z mojego pola widzenia. Znowu próbuję wywoływać kogoś przez radio. Cisza. Po chwili żółw wrócił na poprzednią pozycję i znów przyjął formę manekina. Mówię do koordynatorki, z którą wciąż byłem na telefonie, że ekipa jest na budowie i wywołuję ich, ale ci nie reagują i w ogóle nic nie robią. Kadrowa obiecała to wyjaśnić. Popatrzyłem jeszcze chwilę na wystawę, ale cóż … nie jestem nastoletnią dziewczynką w galerii handlowej, żeby gapić się na manekiny. Na moje zapytania radio milczało zatem nogi na szybę i do drzemki.

Minęło może 10 minut i koordynatorka oddzwania. Ponoć kierownik strasznie się rozzłościł kiedy kazała mu załatwić radia dla ekipy i nie spodobał mu się perfidny szantaż "pójścia do domu". Napisał skargę, że z rana odmówiłem pracy. Jeden kierownik nie naskrobał żadnej skargi przez ponad pół roku, drugi zrobił dwie w godzinę … wnioski wyciągnijcie sami xD

Problem z radiami 2

Radia służą do komunikacji między operatorem, a sygnalistą. Niestety moje musiało złapać jakieś interaktywne zakłócenia bowiem zaczęło wyć samymi bluzgami w językach znanych mi i nieznanych. Manekiny ożyły i zaczęły kręcić się po budowie. Niektóre nawet do mnie machały. Podjąłem niemą próbę. Podjeżdżam do jednego z nich, ten dotknął zawiesi po czym zrobił dziesięć kroków w bok i znowu macha. Podjeżdżam znowu. To samo. No nic, spróbujemy z innym. Drugi łapie za łańcuchy, szarpie je i chyba za bardzo wkręcił się w Squit Game, bowiem z nieznanego mi powodu zaczął bawić się z moim żurawiem w przeciąganie liny. Chwilę się temu przyglądałem dopytując przez radio czego ten potentat do gry w kalmara chce i co mam robić? Poza swołoczami i tym podobnymi ciężko było cokolwiek zrozumieć. Chłop od przeciągania liny poległ, puścił haki, upadł na dupę w skutek czego łańcuchy rozszalały się jak stado szerszeni. Na moich oczach gość wstał, wyrwał innemu radio z ręki i posłał mi głośną wiązankę. Witamy na budowie XXI wieku.

Radiowe uprzejmości zjadły kolejną godzinę nim zrozumiałem cokolwiek co miało jakiś sens. Był tam hakowy który na czerwonym kasku umocowane miał dwie maskotki. Białego i czarnego szczura. On pierwszy przemówił ludzkim głosem. Ponieważ go zrozumiałem to założyłem, że on zrozumie mnie. Powiedziałem mu jak ma nawigować, jak pokazywać i jak pokazywać mają inni. Dodałem, że nie mam zamiaru się domyślać, ani zgadywać kto czego chce i, że nie zamierzam  i na pewno nie będę się wkurwiał. Oni być może tak, ale ja nie. Lata pracy w tym zawodzie nauczyły mnie spokoju i wyjebanych, zwisających po kuboty jaj. Chyba niechcący wypowiedziałem zaklęcie, które zdjęło z nich jakąś klątwę bowiem szczur nagle zaczął normalnie nawigować radiem i gestami. Praca niespodziewanie ruszyła. W ślad za nim poszła reszta ekipy i po prawie dwóch zmarnowanych godzinach zaczęliśmy normalną robotę.

Skargi 2

Podczas przerwy zadzwoniła do mnie koordynatorka z kolejnymi już pozdrowieniami od kierasa. Przekazała mu ona mój nr. tel. ale kieras nie kwapił się, żeby zadzwonić do operatora. Wzorem siedmiolatki, wolał poskarżyć się pani wychowawczyni xD Ach wy orły sokoły w lśniących bielą kaskach... Kierownik stracił, przez operatora oczywiście xD, dwie godziny pracy i kazał jej przekazać mi xD, że mam dziś zostać do 19 żeby to odrobić. Podkreślę to. Miał mój nr.tel. a KAZAŁ JEJ PRZEKAZAĆ MI … biały kask … Nasza umowa z Francisem opiewała na czas pracy nie dłuższy niż 10 godzin. Przypomniałem o tym i poprosiłem o numer do kierasa. Sam miałem ochotę z tym liderem zespołu pogadać. Nie pamiętam już dlaczego, ale nie dostałem do niego telefonu. W każdym razie uprzejmie odmówiłem tyrania do 19. Kadrowa przekazała kieraskowi moje pozdrowienia i przez resztę przerwy miałem spokój. 

Godziny mijały i z ekipą robiło się naprawdę przyjemnie. Nawet wymieniliśmy się kilkoma żarcikami. Jednego nie zapomnę do śmierci. Po czym poznać idiotę w grupie ludzi? Po białym kasku XD. Widać nawet te manekiny też miały już opinię o swoim Januszu. O 16 przyjechał beton. Jedna gruszka. Miały być dwie ale jakiś skurwysyn i nieudacznik … operator oczywiście … zmarnował dwie godziny pracy z samego rana. Wylewki zazwyczaj trwają do godziny na gruszkę włączając w to mycie i odczepianie kibla. Niestety na tamtej fenomenalnie zarządzanej budowie jeden z bystrzaków wymyślił sobie, że najlepszym miejscem do postawienia dźwigu będzie koniec placu gdzie nie w sposób podjechać samochodem. W skutek tego wszelkie samochody musiały być obsługiwane na samym czubku wysięgnika. Tam gdzie żuraw ma najniższy udźwig. Tak rozsądnie umiejscowiony żuraw mógł pracować tylko z częściowo zapełnionym kiblem. Podczas wylewki zrozumiałem, że raczej nie wyrobimy się do 17. Szczur musiał telepatycznie odczytać moje myśli bowiem natychmiast powiedział mi to przez radio i spytał, czy zostałbym do 17:15 żeby dolać. Zgodziłem się. Robiło się z nimi fajnie, a wizyty u dentysty akurat nie miałem. Szczur podziękował i prace trwały. Kilka minut później zadzwoniła kadrowa. Przekazała mi czwarte pozdrowienia od kieraska z przypomnieniem o straconym z rana czasie. Kierownik kazał jej zadać mi pytanie, czy łaskawie zgodzę się zostać chociaż te 15 minut dłużej … 

Potain

Przez tydzień bujałem się po uwielbianych przez operatorów zastępstwach i od poniedziałku miałem trafić na swoją budowę. W piątek wieczorem z ulgą w sercu schodzę z ostatniej podmianki, kiedy nagle zadzwonił telefon. Wesołe nowiny ze świata budów i finansów. Nowa budowa stała blisko lotniska i podczas montażu mój Potain został wykryty przez radary. Na miejscu stawili się smutni panowie i przerwali montaż. Francis musiał załatwiać dodatkowe zgody. Pytam koordynatorki to co w takim razie robimy? Kiedy mój dźwig będzie gotowy?

  • Niech pan się nie przejmuje. To potrwa tylko chwilę dłużej. Załatwimy to, a pan przecież bezrobotny nie będzie. Załatwię panu jakieś zastępstwa…

Potain 2

Po kolejnym tygodniu skakania z dźwigu na dźwig usłyszałem dobrą nowinę. Potain postawiony, w poniedziałek wreszcie na swój kontrakt. Zajeżdżam na budowę, wysiadam z auta, kiedy nagle, znikąd zmaterializował się za mną kierownik budowy. Tytułowy socjopata z biura. Nazwijmy go Maliniak. Od razu mnie rozpoznał. Pokazuję mu uprawnienia. Rzucił na nie okiem po czym stwierdził, że niepotrzebnie przyjechałem bo w sobotę jacyś złomiarze wkradli się na budowę i zajebali główny kabel zasilający żuraw. Ten prowadzący z dołu do góry, po czym zakazał mi robienia zdjęć budowy i jak szybko się pojawił tak szybko zrobił puff i znikł zmieniając się w mgłę. Dzwonię do kadrowej i pytam o której konserwatorzy przyjadą go naprawić? Jakież było moje zdziwienie, kiedy usłyszałem, że prawdopodobnie za kilka dni bo dopiero co usłyszeli o awarii i nie mają na bazie drugiego takiego kabla. Ale nie mam co się martwić bo przecież praca na zastępstwach będzie …

Skoczek 2

M.in. dostałem ofertę zastępstwa na dwa dni na budowie, gdzie tyrają po 12 godzin dziennie. Nim zdążyłem odmówić kadrowa powiedziała, że o 17 przyjdzie zmiennik i dokończy robotę. Wtedy przyjąłem ofertę. Dokładnie tak się stało. Nasza umowa działała i wszyscy byli zadowoleni. Kolejne dni robiłem na różnych budowach i w końcu usłyszałem, że naprawili mój dźwig i od poniedziałku mogę wreszcie ruszać na moją budowę.

Potain 3

Kieras Maliniak miał niebywałą zdolność do pojawiania się znikąd i znikania równie szybko jak się pojawił. Zupełnie jak wypłata. Kiedy znowu trafiłem na budowę i wysiadłem z auta, ten zrzucił pelerynę niewidkę i zmaterializował się za moimi plecami. Oświadczył, że żuraw wciąż nie działa i czeka na wieści co z nim. Byłem mistrzem zen. Nie dałem po sobie niczego poznać. Dzwonię do kadrowej i dopytuję. Kradzież kabla spowodowała ponoć spalenie jakiegoś układu elektrycznego i wciąż nie było wiadomo, czy uda się tą część naprawić, czy może trzeba będzie zamawiać nową. Ale spokojnie, za godzinkę, albo dwie będzie wszystko jasne i chyba nie będzie wielkim problemem poczekać na parkingu bo i tak mam za 8 godzin zapłacone. No to czekam. O dziesiątej kadrowa oddzwania. Niestety część nie do odratowania i trzeba ją zamówić. Ale spokojnie. Nic się nie stało. Bez pracy przecież nie pozostanę bo kadrowa znajdzie mi przecież jakieś zastępstwa … To właśnie chciałem kurwa usłyszeć.

Skoczek 3

Pewnej środy jadę na miejsce, pukam do biura, wchodzę do środka i z jakiegoś składziku na miotły wychodzi kierownik. Pokazuję mu kwity, on wręcza mi kask, bo u niego na budowie bez kasku się nie chodziło. Szanuję. Potem przez okno pokazuje mi mój żuraw i zaczyna nabijać się z operatora co był tam dzień wcześniej. Jaki cienias, powoli jeździł, wlókł się jakby ślimak łódź podwodną ruchał. Nasłuchałem się czego miałem i ruszyłem na dźwig.

Na górze cisza. Radio włączone i milczy, na dole wszyscy pracują, nikt niczego ode mnie nie chce. Czysta bajka. Zastanawiałem się jakim cudem poprzedni operator powoli pracował, skoro tutaj się w ogóle nie pracuje. Wtedy wymyśliłem jak to prawdopodobnie z tymi operatorami i opiniami o nich wygląda. Wyobrażam sobie kierasa który spaceruje po budowie i widzi, że robota się wlecze. Podchodzi do jakiegoś majstra czy robola i naskakuje na niego. "Czemu to jeszcze nie jest zrobione? Co tak wolno?" A taki robol może powiedzieć: "przepraszam kierowniku, ja szybciej nie umiem, wczoraj zachlałem, boli mnie obojczyk" itp. Ale umówmy się, żyjemy w Polsce. Robol zaraz wskaże palcem przez kogo robota się przeciąga, ale kogo by tu wskazać? Kolegę co stoi obok? Żeby się odgryzł? Może przełożonego? Nie. Najbezpieczniej jest zwalić winę na operatora :) on i tak nic nie słyszy, jest outsiderem, nie ma jak się obronić i w ogóle o niczym nawet nie musi wiedzieć. Z tego właśnie powodu wszystkie niepowodzenia najłatwiej zwalić na operatora :) Czy na pewno tak właśnie jest? Nie wiem choć się domyślam.

Kierowniku kochany. Jeśli to czytasz to dam ci wskazówkę jak rozpoznać, czy operator na twojej budowie robi dobrą robotę. Otóż kiedy dźwig stoi i kompletnie nic nie robi, znaczy to, że operator zdążył wyrobić się z całą swoją robotą. Nikt z ekipy aktualnie go nie potrzebuje bo wszystko jest na miejscu… Ale większość kierowników w takich sytuacjach ma inny pogląd. Areczek śmieć trzyma nogi na szybie, a Janusz temu chujowi jeszcze za to leżenie płaci xD i weź tu kurwa pracuj sprawnie xD… wniosek? pPp … jak w okupowanej warszawie xD

Ciąg dalszy nastąpi :)