W służbie jego kremlowskiej mości

Doceniasz tę treść?

Czasy się zmieniają, wieki płyną, a pewne rzeczy pozostają bez zmian. Jedną z takich rzeczy jest rosyjski imperializm. Zmianie ulegało tylko tło owego imperializmu – z carskiego na komunistyczny, z komunistycznego na putinowski. Jądro pozostało to samo – kłamstwo. Przez wielu polityków, dziennikarzy, badaczy i komentatorów siła rosyjskiego kłamstwa może być niedoceniania, a produkowana propaganda wydawać się łopatologiczna i łatwa do rozszyfrowania. Nic bardziej mylnego. Władcy Kremla do perfekcji opanowali sztukę dezinformacji, którą do dziś skutecznie porażają swoich przeciwników.

 

Początek kłamstwa

W pierwszej połowie XVIII wieku francuski pisarz i podróżnik, markiz Astolphe de Custine przemierzał bezkresną, carską Rosję, a swoje spostrzeżenia zapisywał w pamiętnikach, które później wydał. Bawił między innymi na dworze Cara Mikołaja I. Jego spostrzeżenia i uwagi dotyczące mentalności Rosjan oraz sposobu uprawiania przez nich polityki do dziś uchodzą za skarbnicę wiedzy. „My kroczymy w biały dzień, oni się posuwają pod osłoną mroku, szanse więc nie są równe. Niewiedza, w jakiej nas zostawiają, oślepia nas, nasza szczerość ich oświeca. My mamy słabość gadulstwa, oni mają siłę sekretu i to zwłaszcza w tym jest ich zręczność” – pisał. De Coustine konkludował; „W Rosji wszystko jest oszustwem”.

Blisko 180 lat po de Coustinie Federację Rosyjską eksploruje pisarz, reżyser i producent, Peter Pomerantsev. Opuścił Moskwę wraz z rodzicami we wczesnym dzieciństwie, ale przez lata co jakiś czas wracał, chcąc zgłębić tajniki rosyjskiej duszy. W końcu postanowił tam zamieszkać i ostatecznie pozostał przez dziewięć lat. Pomerantsev, podobnie ja de Coustine, jest wnikliwym analitykiem rosyjskiego miru. W wydanej w 2014 roku książce „Jądro Dziwności” tak opisywał zastaną w Rosji rzeczywistość: „Zajrzyj do wnętrza kremlowskiej karuzeli; czyż nie widzisz jak dokładny, precyzyjny i trwały jest ten mechanizm? Bo choć jedna strona tego systemu to rozszalały spektakl, drugą stanowi cierpliwe wchłanianie Zachodu, trwające już od wielu lat. Anglicy lubią sobie stroić z nas żarty, ale czy są gotowi zrezygnować z pieniędzy, które u nich inwestujemy?” – pisze tabloid Kremla po pierwszych odcinkach programu Poznaj Rosjan.

O pieniądzach z ropy, gazu i innych bogactwach rosyjskich bezkresów, którym panowie Kremla od dekad korumpują zachodni świat, nie sposób nie wspomnieć, ale warto na początku spojrzeć, gdzie to wszystko bierze początek. Majstersztyk polega na odpowiednim wydawaniu pieniędzy, korumpowaniu wpływowych polityków, zacieśnianiu kontroli nad kluczowymi kwestiami, inwestowaniu w te przedsięwzięcia, które podkopują mechanizmy cywilizowanego świata i niszczą znienawidzonych przeciwników. Te zagadnienia mieszczą się w jednym, pochodzącym z Rosji słowie – dezinformacja. Między innymi po to, by uzyskiwać wspomniane wyżej cele, car Iwan IV Groźny powołał w 1564 roku do życia policję polityczną, tak zwaną opriczninę. Wtedy osobiste służby cara za główny cel brały kontrolę zagrażających władzy bojarów. Później jej kompetencje ulegały poszerzeniu, zmieniała się nazwa. I tak Opricznina w ZSRR stała się KGB (Komitet Bezpieczeństwa Państwowego), a w czasach Putina przemianowano ją na FSB (Federalna Służba Bezpieczeństwa).

Oprycznicy, obraz Nikołaja Newrewa ok. 1870 roku, źródło: kronikidziejow.pl.

Antyamerykanizm

O sile rażenia kremlowskiej dezinformacji 26 lat temu przekonało się amerykańskie supermocarstwo. W marcu 1996 roku Narodowa Rada Kościołów wraz z Centrum Odnowy Demokracji zwołały konferencję prasową, na której alarmowano o znacznym wzroście podpaleń czarnych kościołów w USA. 8 czerwca prezydent Bill Clinton podczas przemówienia radiowego potępił te przypadki i zaproponował powołanie federalnego zespołu do ich zbadania. Podzielił się także retrsospekcją: „Mam żywe i bolesne wspomnienia czarnych kościołów, które spłonęły w moim rodzinnym stanie (Arkansas), gdy byłem dzieckiem”. Głowa Białego Domu stwierdziła, że za podpaleniami stoi „rasowa wrogość”.

W ciągu półtora miesiąca w amerykańskiej prasie pojawiło się ponad dwa tysiące artykułów opisujących i potępiających przypadki podpaleń przybytków kultu. W mediach ukuto określenie „Dobrze zorganizowany ruch białych suprematystów”. 13 lipca 1996 roku Bill Clinton podpisał ustawę uznającą podpalenie kościoła za przestępstwo federalne. 7 sierpnia w kolejnej ustawie zabezpieczył 12 milionów dolarów na walkę z podpaleniami obiektów kultu religijnego. Niedługo po tym w czołowych amerykańskich gazetach ukazały się reklamy Narodowej Rady Kościołów zachęcające do wsparcia „Funduszy spalonych świątyń”. 9 sierpnia „Wall Street Journal” doniósł, że organizacja zebrała 9 milionów dolarów, a każdego kolejnego dnia przybywa około stu tysięcy dolarów. Niedługo potem głos zabrał Narodowy Związek Ochrony Przeciwpożarowej, który po przeanalizowaniu sprawy orzekł, że w ostatnich latach doszło do mniejszej liczby podpaleń niż wcześniej, ustalono również, że w czasach młodości Clintona nie spłonął żaden kościół w stanie Arkansas. Opinia publiczna uznała sprawę za pomyłkę.

O tym, że sprawa ma drugie dno, przypomniał w książce „Dezinformacja” zmarły przed rokiem generał i szef komunistycznego wywiadu w Rumunii, Ion Pacepa, który po latach zdecydował się na ucieczkę do Ameryki i przejście na jasną stronę mocy. „Kluczem do zrozumienia oszustwa dotyczącego podpaleń czarnych kościołów jest udokumentowany fakt, że Światowa Rada Kościołów, która zainicjowała i rozpowszechniała tę historię, była od 1961 roku infiltrowana przez wywiad rosyjski, który ostatecznie przejął nad nią kontrolę (…). W 1972 roku sowieckiemu wywiadowi udało się nawet umieścić metropolitę Nikodema (pseudonim szpiegowski »Adamant«) na fotelu prezydenta Rady”.

Z pozoru niepierwszorzędna historia rzekomych podpaleń kościołów zachwiała wizerunkiem USA. W 2006 roku podczas zgromadzenia ONZ dyktator Wenezueli Hugo Chavez rozbawił audytorium porównaniem zestawiającym ówczesnego prezydenta USA, George’a Busha z diabłem, a zarzuty o rasizm pod adresem Ameryki przybrały na sile po 1996 roku.

Pacepa wskazuje na częsty motyw wykorzystywania przez Kreml kwestii religijnych. Patriarcha Cyryl, który całkowicie wspiera Putina w agresji Rosji na Ukrainę i którego współpraca z papieżem Franciszkiem może mieć wpływ na bierną, pasywną i nienazywającą rzeczy po imieniu postawę tego drugiego w kwestii wojny, nosił agenturalny pseudonim „Michajłow”. Niedawna wypowiedź głowy Stolicy Apostolskiej o „szczekaniu NATO pod rosyjskimi drzwiami” jest szokująca i trudno tłumaczyć ją tylko typowym dla wielu Latynosów prostym antyamerykanizmem.

 

Od lewa, do prawa

Religia to jedno, organizacje działające świadomie lub nie, na rzecz Kremla, to drugie. Ion Pacepa bazując na swoim doświadczeniu i osobistych relacjach z Jurijem Andropowem przekonuje, że ZSRR, a późnej FR cyklicznie finansowały i finansują przeróżne organizacje i projekty o zróżnicowanych priorytetach, polach działania i wpływach. Często mogą to być nawet organizacje antyrosysjkie. Wystarczy, jeśli z jednej strony krytykują Rosję, a z drugiej – USA. Rumuński generał z przeszłości wymienił Organizację Wyzwolenia Palestyny, kolumbijską Armię Wyzwolenia Narodowego, Światową Federację Młodzieży Demokratycznej, głośną przed laty sztukę „Namiestnik”, Magazyn robotniczy „Workers World”, a także organizacje kobiece i pacyfistyczne jak Światowa Rada Pokoju. Kreml przez lata dokładał wielu starań, by treści antyamerykańskie i anty NATO-wskie przenikały do jak najszerszych kręgów społecznych przeróżnymi kanałami. ZSRR finansował w latach 60., 70. i 80. antyamerykańskie ruchy pacyfistyczne, między innymi w Niemczech. W internecie można znaleźć zdjęcie młodego Olafa Scholza, który osobiście przemawiał na wiecu organizowanym przez NRD-owską, komunistyczną młodzież, domagając się opuszczenia przez RFN struktur NATO. Obecny kanclerz Niemiec w latach 80. był związany z marksistowskim skrzydłem SPD, które dogłębnie penetrował sowiecki wywiad. Wiedza o młodości Angeli Merkel jest bardziej powszechna. Rosjanie mieli duży wpływ na organizacje zachodnie sympatyzujące z marksizmem, co do pewnego stopnia tłumaczy antyamerykanizm i wyrozumiały stosunek wobec Rosji wyrażany przez takie osoby jak Naomi Klein czy Janis Warufakis. Pacepa przypomina, że na kanwie wojny w Wietnamie Andropow przygotował operację wykopania rowów pomiędzy starą Europą a USA i szerzenia strachu przed amerykańskim imperializmem. Nadał jej kryptonim „Ares”, a KGB zwołało tzw. Konferencję Sztokholmską będącą kolejną komórką rosyjskiej dezinformacji. Później były szef KGB tak to wyjaśniał swojemu rumuńskiemu partnerowi z Securitate: „Ta operacja zwróciła Amerykę przeciwko jej własnemu rządowi (…). Przekształciła też lewaków z całego świata w śmiertelnych wrogów amerykańskiego »imperializmu«. Teraz musimy jedynie nadal rozsiewać nasiona »Aresa« i regularnie je podlewać. W pewnym momencie amerykańscy lewacy porzucą naszego Aresa i stworzą sobie własnego. Wtedy wszyscy zapomną, że to wyszło od nas, a Ares zacznie żyć własnym życiem”. Patrząc na niedawny sprzeciw grupki skrajnie lewicowych demokratów o marksistowskich sympatiach z kongresmenką Ocasio-Cortez na czele, którzy opowiedzieli się przeciwko konfiskatom majątków rosyjskich oligarchów, można odnieść wrażenie, że słowa Andropowa okazały się prorocze.

Naturalnie Kreml uwodzi także skrajną prawicę, o czym świadczą choćby pożyczki udzielane przez rosyjski bank Marine Le Pen. „Kreml zmienia swoje komunikaty niemal na życzenie i dokładnie wedle zapotrzebowań: europejskich, prawicowych nacjonalistów uwodzi atakami na Unię, skrajną lewicę, mami wielką amerykańską hegemonią, a amerykańskich konserwatystów religijnych przekonuje rosyjską walką z homoseksualizmem. Produkuje się tu szeroki wachlarz opinii, z których do woli może wybierać globalna publiczność, patrząca na Rosję z różnych miejsc świata i pod różnymi kątami. Tak tworzy się chór wielu głosów wspierających Kreml, który za pośrednictwem telewizji Russia Today wysyła to przesłanie na cały świat” – pisze Pomerantsev.

 

Oko na eko

Kolejnym, świeżym przykładem wielowektorowej polityki dezinformacyjnej Kremla były niedawne informacje o dofinansowywaniu przez Rosję ekologów z Green Peace’u, którzy walczyli ze zjawiskiem szczelinowania, czyli sposobu wydobywania gazu ziemnego na Zachodzie. Już w 2014 roku były sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen informował, że Rosja wspierała organizacje ekologiczne „w celu utrzymania europejskiej zależności od rosyjskiego gazu”. Wspomniane szczelinowanie, które polega na rozbijaniu skał w ziemi za pomocą cieczy w celu wytworzenia gazu, zyskało złą opinię, mimo iż było testowane od dekad i dziś nie ma z nią kłopotów. Eksperci Foreign Policy zastanawiali się, dlaczego w pewnym momencie w Europie Wschodniej, gdzie Rosja sprzedaje energię, pojawiły się dobrze przygotowane grupy ekologiczne przeciwne szczelinowaniu. „Wcześniej nie nagłaśniano obaw związanych z wydobyciem gazu ziemnego” – pisał magazyn. Hillary Clinton w trakcie piastowania stanowiska sekretarza stanu opowiadała się za szczelinowaniem, ale napotkała niezwykły opór. W nieoficjalnym wystąpieniu w 2016 r., upublicznionym przez Wikileaks, ubolewała: „Mieliśmy do czynienia z fałszywymi grupami ekologów, a ja jestem wielką zwolenniczką ochrony środowiska, ale zostały one sfinansowane przez Rosjan”. Mechanizm analogiczny do tych, opisywanych przez lata przez generała Pacepę.

 

Dziel i rządź

Oprócz dezinformacji prowadzonej w sektorze energetycznym czy „religijnym” Kreml przez lata korzystał z tej metody do wywoływania konfliktów w regionach, które uznawał za rosyjską strefę wpływów. Chodziło o wywoływanie prorosyjskich nastrojów albo przynajmniej dania pretekstu do interwencji. Tak było w Czeczenii, gruzińskich regionach Osetii Południowej i Abchazji, tak było i jest na Ukrainie, i tak być może niebawem zacznie się dziać w mołdawskim Naddniestrzu.

Ten mechanizm opisał w książce „Apartament w hotelu wojna” słowacki reporter, Tomáš Forró. W reportażu pojawia się ukraiński żołnierz, Andrij, który po aneksji Krymu walczy w Donbasie, tworząc ochotniczy pułk „Ruś Kijowska”. W pierwszych tygodniach walk, gdy w jednej z wiosek Ukraińcom udaje się wyprzeć separatystów, oficer zostaje zaczepiony przez staruszkę, która przeklęła jego pułk od faszystów. Andrijowi wydawało się to nieprawdopodobne, dlatego odwiedził kobietę w domu, by wyjaśnić to nieporozumienie. Okazało się, że całe jej otoczenie jest święcie przekonane o istnieniu hord ukraińskich faszystów dybiących na ich życie. „Skąd zatem brały się w ludziach z Donbasu oburzenie i strach – mocje niezbędne do rozpętania konfliktu etnicznego? Jedna z możliwych odpowiedzi jest taka, że choć tutaj w odróżnieniu od Kosowa nie popełniono żadnych masowych zbrodni, to zupełnie wystraszyło przekonanie miejscowych mieszkańców, że je popełniano. Ich emocje powstawały więc na podstawie wyobrażeń. W jaki sposób one powstawały? W znacznym stopniu zadbały o to prorosyjskie media i potężna kampania dezinformacji, systematycznie rozprzestrzeniająca fałszywe informacje o morderstwach rosyjskojęzycznych mieszkańców dokonywanych rzekomo przez Ukraińców” – pisze Forró.

 

Kłamstwo staje się prawdą

Dlaczego Zachód pomimo szeregu dowodów z przeszłości i przeróżnych udokumentowanych zbrodni Kremla, zdaje się głuchy na fundamentalną prawdę mówiącą, że Rosja nie należy do europejskiego kręgu kulturowego i prezentuje mentalność bliższą autorytarnym reżimom azjatyckim? Poza sprawą oczywistą, jak biznes i pieniądze, chodzi także o głasnost. „Pozwólcie, by łatwowierni głupcy uwierzyli, że chcecie poperfumować swój komunizm odrobiną zachodniej demokracji, a obsypią was złotem” – mówił Jurij Andropow. Na Zachodzie ten termin utożsamiany jest z rosyjską odwilżą i prądem demokratycznym w strukturach Kremla. W ten sposób postrzegano Michaiła Gorbaczowa, który doczekał się nawet pokojowej nagrody Nobla. Iion Pacepa widział to inaczej: „W rzeczywistości jednak głasnost to stare rosyjskie słowo oznaczające polerowanie wizerunku rządzącego władcy. Pierwotnie oznaczało ono dosłownie nagłaśnianie, czyli autopromocję. Od XVI wieku i czasów Iwana Groźnego, który ogłosił się carem »Wszechrusi« wszyscy władcy tego kraju stosowali głasnost, by promować się w kraju i poza jego granicami”.

Związek Radziecki, 1988 r. Pierestrojka (reforma). Robotnicy i hasła: Przyspieszenie, Demokratyzacja i Głasnost na tle Pałacu Kremlowskiego, źródło: commons.wikimedia.org

Wszystkie sztuczki Kremla pomogły w tym, by rzeczy oczywiste dla wnikliwego obserwatora zaciemnić, a bolesną prawdę, taką jak zbliżająca się od lat inwazja na Ukrainę, odepchnąć. W swojej przemowie z 2014 roku Putin wspomniał krótko o „Noworosji”. Obserwatorzy Kremla wstrzymali oddech. Przywołał do życia nazwę geograficzną, którą nadano terenom dzisiejszej południowo-wschodniej Ukrainy, a które Rosja za panowania Katarzyny Wielkiej odbiła z rąk imperium osmańskiego pod koniec XVIII wieku. Mocą jej postanowienia wysłano tam rosyjskich osadników, a rosyjski stał się pierwszym językiem. Noworosja przestała istnieć na rzecz utworzonej w 1922 roku Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. „Dlaczego?” – pytał Putin retorycznie. „Niech osądzi ich Bóg” – odpowiadał, a w dalszej części przemówienia wymienił ukraińskie obwody: charkowski, ługański, doniecki, chersoński, mikołajowski oraz odeski, po czym powiedział: „Z różnych powodów Rosja utraciła te terytoria. Ludność jednak pozostała”. „Kiedy Ukraina traciła terytorium wielkości odpowiadającej Belgii czy stanowi Maryland w USA, na pomoc nie przybył nikt. (…) Kilka europejskich państw, wśród nich Niemcy, uzależnionych jest od rosyjskiej energii, która zimą ogrzewa ich domy. W nadchodzących latach energia niejeden raz będzie wykorzystywana jako narzędzie polityczne, a koncept »etnicznych Rosjan« posłuży Rosji za usprawiedliwienie podjętych przez nich działań” – pisał w 2015 roku dziennikarz i podróżnik Tim Marschal w książce „Więźniowie geografii”.

 

Dezinformacja zwycięży?

Markiz de Custome pisze w swoich pamiętnikach o carze Mikołaju, który w 1839 r. usiłował oczarować go spektaklem teatralnym w swoim pałacu. Chciał tym samym odciągnąć uwagę Francuza od faktu, że w tym czasie kilkuset gapiów utonęło, gdy ich łodzie wywróciły się do góry dnem. „Rosyjski despotyzm nie tylko za nic ma idee i zapatrywania, lecz przerabia także fakty; wytacza wojnę dowodom i odnosi w niej zwycięstwo” – notował. 180 lat później Peter Pomerantsev pisał o nowym teatrze dla ogłupiania rosyjskich mas – telewizji. „Włączam kanał z wiadomościami, podsumowanie tygodnia (…). Opłacani przez Amerykę faszyści krzyżują na placach ukraińskich miast rosyjskie dzieci, bo Zachód przeprowadza zorganizowane ludobójstwo Rosjan. Dlatego Rosja słusznie zajęła Krym; poza tym należy wysłać na Ukrainę uzbrojonych najemników, bo to dopiero początek nowego wielkiego konfliktu między Rosją a Zachodem (…). Ale nawet gdy już wiesz, że wszelkie uzasadnienie dla prowadzonej przez prezydenta wojny zostało sfabrykowane, nawet gdy rozumiesz, że tę historię stworzono dla utrzymania prezydenta u władzy (…). Te kłamstwa powtarzane są tak często, że po jakimś czasie zaczynasz im przytakiwać, bo po prostu nie mieści ci się w głowie, że ci ludzie są w stanie kłamać tak często i tak bezwstydnie”.

Wszystkie rosyjskie triki, kremlowskie dezinformacje i przekupstwa cywilizowanego świata powtarzają się na przestrzeni lat, czasem zmieniając anturaż i kosmetykę. Wieki mijają, a służba jego kremlowskiej mości nie śpi, produkując aktualne dezinformacje, siejąc zamęt i pomieszanie w świecie Zachodu. Oby dziś na kanwie ludobójstw i cierpienia ukraińskiego narodu ta część świata, odnosząca się do zasad i reguł demokracji, zrozumiała wreszcie, że Rosja rozumie tylko język siły i nie cofnie się z terenów naszego wschodniego sąsiada, tylko będzie trzeba ją wspólnymi siłami cofnąć.

Inne wpisy tego autora

5 najlepszych książek o miłości

Zapraszamy na kolejny odcinek „Książkowego SKANERA Warsaw Enterprise Institute”! Mamy luty, a więc walentynkowy miesiąc miłości. Z tego powodu, dość nietypowo tym razem, proponujemy Państwu…

5 najciekawszych książek 2023 roku

Zapraszamy na pierwszy w tym roku „Książkowy Skaner Warsaw Enterprise Institute”. Mamy nadzieję, że po świątecznej przerwie jesteście Państwo głodni… kolejnych ciekawych lektur. Ten rok

5 najlepszych książek o „narodach zjednoczonych”

Zapraszamy na kolejny odcinek „Książkowego SKANERA Warsaw Enterprise Institute”. 24 października obchodziliśmy Dzień Narodów Zjednoczonych – to coroczne święto obchodzone jest z okazji wejścia w