• Początkowo zeznania w sprawie Łukasza Sz., brata komendanta głównego policji, miały nie trafiać do akt śledztwa. Ostatecznie sprawy nie dało się przemilczeć i w listopadzie ub.r. mężczyzna usłyszał pięć zarzutów — podawała wyborcza
  • — Obywatele naszego kraju w podobnych sytuacjach procesowych powinni być tak samo traktowani — powiedział zdecydowanie mec. Ryszard Kotuła, zastępca obrońcy Arkadiusza K., jednego ze współoskarżonych
  • Jak dowiedział się Onet, w całej tej sprawie w sumie zatrzymano 10 osób. Wobec dziewięciu zastosowano areszt tymczasowy. Na wolności pozostał jedynie Łukasz Sz.
  • Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu

Sędzia Sądu Okręgowego w Lublinie Sławomir Kaczor przychylił się do zażalenia Prokuratury Regionalnej w Lublinie i aresztował dwóch podejrzanych — Arkadiusza K. i Grzegorza K. Z trójki zatrzymanych na wolności pozostanie jedynie Łukasz Sz., brat komendanta głównego policji Jarosława Szymczyka.

— Obywatele naszego kraju w podobnych sytuacjach procesowych powinni być tak samo traktowani. Już pan wie, że tak nie jest. Wobec jednej osoby można stosować pewne środki, a w stosunku do pozostałych już nie. To osłabia wymowę wniosku prokuratora — mówił nam mec. Ryszard Kotuła, zastępca obrońcy Arkadiusza K., jeszcze przed orzeczeniem sądu.

W sądzie stawił się Grzegorz K. razem ze swoim obrońcą, jednak żaden z nich nie chciał komentować sprawy. Milczała również prokurator, która podczas krótkich posiedzeń aresztowych argumentowała wniosek o zastosowanie tymczasowego aresztu.

Po ogłoszeniu decyzji sądu sprawę komentował jedynie mec. Kotuła. — Sąd zastosował tymczasowy areszt na trzy miesiące. Sąd argumentował to surową karą, jaka grozi oskarżonemu. Orzeczenie nie jest prawomocne, będziemy składać zażalenie — podkreśla obrońca Arkadiusza K.

W przypadku drugiego oskarżonego, zarówno prokurator, jak i obrońca nie chcieli udzielać żadnych informacji. — Prokurator nie pozwala, więc nie będziemy tego komentować — usłyszeliśmy.

Dalsza część artykułu znajduje się poniżej materiału wideo:

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Dlaczego brat komendanta nie został aresztowany. "Silniejsza okazała się przesłanka"

— Od początku twierdziliśmy, że istnieją przesłanki o zastosowanie tymczasowego aresztu wobec trzech podejrzanych. Natomiast sąd rejonowy rozdzielił ich sytuację procesową. Wskazał, że w stosunku do dwóch osób nie istnieje obawa bezprawnego utrudniania postępowania, czyli mataczenia — mówi w rozmowie z Onetem prok. Andrzej Jeżyński, rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Lublinie.

Mowa o dwóch mężczyznach, którzy dziś zostali tymczasowo aresztowani przez Sąd Okręgowy w Lublinie. Zupełnie inaczej wygląda sytuacja w stosunku do Łukasza Sz.

— W stosunku do trzeciego podejrzanego były przesłanki dot. mataczenia, ale silniejsza okazała przesłanka, która wymaga odstąpienia od zastosowania aresztu. Chodziło o chorobę onkologiczną osoby najbliższej. Nie znaliśmy wcześniej tej okoliczności. Prokurator regionalny ocenił sytuację i odstąpił od zażalenia wobec tego podejrzanego — tłumaczy prok. Andrzej Jeżyński

Brat komendanta na wolności

Zgodnie z ustaleniami "Gazety Wyborczej", brat komendanta policji uniknął tymczasowego aresztu dzięki interwencji szefa Prokuratury Regionalnej w Lublinie Jerzego Ziarkiewicza, który jest zaufanym człowiekiem ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry.

Ziarkiewicz za czasów rządów PiS zrobił błyskawiczną karierę. Od czasu, gdy przejął dowodzenie prokuraturą w Lublinie, to tam zaczęły trafiać niewygodne dla PiS śledztwa, jak np. głośna sprawa europosła Ryszarda Czarneckiego w sprawie tzw. kilometrówki, czyli dojazdów na posiedzenia europarlamentu. Od ponad 2,5 roku tkwi w martwym punkcie.

Łukaszowi Sz. długo nie stawiano zarzutów, choć obciążały go swoimi zeznaniami kolejne zatrzymywane osoby. Informator zgłosił się do "Gazety Wyborczej" po tym, jak okazało się, że mimo głośnego na całą Polskę incydentu z granatnikiem, zarówno gen. Jarosław Szymczyk, jak i jego brat okazali się "nie do ruszenia".

Wszystko wskazuje na to, że Ziarkiewicz miał osobiście nalegać na podległego mu prokuratora, by ten wycofał wniosek o areszt wobec Łukasza Sz. Śledczy nie chciał tego zrobić i zażądał polecenia na piśmie.

"Klasyczny wałek na wielką skalę"

Brat komendanta głównego policji, 49-letni Łukasz Sz. według ustaleń prokuratury jest członkiem grupy przestępczej tworzącej tzw. karuzelę vatowską na skalę kilkudziesięciu milionów złotych.

— Klasyczny wałek na wielką skalę zwany karuzelą vatowską. Towar, czyli elektronika, ubrania, sprzęt gospodarstwa domowego, RTV z założenia opuszcza nasz kraj, a kupujący otrzymuje zwrot podatku VAT. W zależności od asortymentu od 7 do 23 proc. jego wartości z powrotem trafia na jego konto. W rzeczywistości jedna spółka sprzedaje elektronikę drugiej, ta trzeciej, trzecia czwartej, czwarta piątej itd. Po to, by zmylić trop i by nikt w tym nie mógł się połapać – tłumaczy informator "Wyborczej".

W ten sposób przedsiębiorcy mogli się szybko dorobić ogromnych pieniędzy. Gdy jednak zaczęli dostawać zarzuty, a część z nich trafiła do aresztu, szybko zmienili front w zamian za obietnicę niższej kary i zaczęli ujawniać kolejne osoby zamieszane w proceder.