Pił z niej herbatę Barack Obama, piją polscy ministrowie. Niestety, fabryka porcelany Krzysztof z Wałbrzycha znika z rynku po ponad 200 latach funkcjonowania. Zakład dobiły podwyżki cen gazu. Podobny los może czekać innych producentów. Sytuacja, jak mówią, już jest katastroficzna.
Fabryka Porcelany Krzysztof przetrwała dwie wojny i co najmniej kilka kryzysów. Nie przetrwała podwyżek cen gazu
Jeszcze przed pandemią COVID-19 w zakładzie pracowało 320 osób i rocznie produkowało 10 mln sztuk porcelany stołowej
Problemy wałbrzyskiego zakładu mogą być wierzchołkiem góry lodowej. Po wzrostach cen prądu i gazu wiele zakładów stoi przed widmem upadłości
Z rynku znika właśnie jedna z najstarszych fabryk porcelany w Polsce – położona w samym centrum Wałbrzycha porcelana Krzysztof. Firma została założona w 1831 r. przez Carla Kristera. Najpierw działała jako Krister Porzellan Manufaktur, następnie jako Porcelana Krzysztof pod marką Wawel i obecnie jako Porcelana Krzysztof.
Już w 1850 r. fabryka stała się głównym zakładem produkcji porcelany na rynku europejskim. Szybko znalazła swoje miejsce także na rynku amerykańskim. W 1921 r. nastąpiło przekształcenie przedsiębiorstwa w spółkę akcyjną, która następnie weszła do struktury kartelu bawarskiego razem z fabryką porcelany Philip Rosenthal. Tuż po zakończeniu II wojny światowej, w 1945 r. zakład przejęło państwo polskie. Wtedy też nastąpiła zmiana nazwy firmy na "Państwowa Fabryka Porcelany KRISTER", a później "Porcelana Stołowa KRZYSZTOF". W 1993 r. doszło do prywatyzacji zakładów. Powstała wtedy Fabryka Porcelany "KRZYSZTOF" S.A.
Porcelana z Wałbrzycha zasłynęła na cały świat. W 2012 r. trafiła do Białego Domu. Kancelaria ówczesnego prezydenta Baracka Obamy zamówiła serwisy dla 36 osób: obiadowy i kawowy. Na porcelanie pojawiło się logo Białego Domu, a na spodzie każdego z elementów – logo fabryki porcelany Krzysztof. Wszystkie elementy były też misternie zdobione. "Zdobienia wykonywane są płynnym złotem, które dostarcza nam Mennica Polska" – mówiła serwisowi Gazetawroclawska.pl Justyna Płonka, ówczesna handlowiec z działu eksportu Porcelany Krzysztof w Wałbrzychu.
W podobnym czasie zakupu porcelany dokonała jedna ze szwedzkich firm. Kupiła serwisy Eureka na ślub księżniczki Wiktorii, następczyni szwedzkiego tronu. W 2013 r. fabryka stworzyła elegancką szkatułkę ze złotymi zdobieniami w stylu barokowym i wysłała ją na dwór królowej Elżbiety II jako prezent dla księcia George'a. Porcelany z Wałbrzycha używano również w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
Od początku swojego istnienia fabryka współpracowała z wieloma artystami, projektantami oraz rzemieślnikami.
Fabryka przetrwała dwie wojny i co najmniej kilka kryzysów. Nie przetrwała podwyżek cen gazu. Jeszcze przed pandemią COVID-19 w zakładzie pracowało 320 osób i rocznie produkowano 10 mln sztuk porcelany stołowej. Obecnie zatrudnionych jest 150 osób. 70 już zostało poinformowanych o tym, że straci pracę. Jak informuje firma, bezpośrednią przyczyną podjęcia decyzji o likwidacji zakładu są podwyżki cen gazu, które sięgają ponad 900 proc.
Porcelana Krzysztof może być wierzchołkiem góry lodowej. Rosnące koszty dobijają wiele fabryk. – Sytuacja dla takich zakładów, jak fabryki porcelany czy huty szkła jest katastroficzna – mówi w rozmowie z Business Insider Polska Adam Spała, prezes Fabryki Porcelany AS Ćmielów. W przypadku AS Ćmielów gaz podrożał aż o 320 proc., prąd o 230 proc., lokalne podatki od gruntów – 80 proc., do tego minimalne wynagrodzenie o 10 proc.
Bazując na posiadanym, wieloletnim doświadczeniu w prowadzeniu biznesu prezes Adam Spała starał się przygotować na obecne czasy, ale, jak mówi wprost – bez pomocy rządu, firma może nie przetrwać. A to oznacza jedno – tradycja produkcji polskiej porcelany może legnąć w gruzach.
– Do 2021 r. miałem umowę na prąd, zawarłem ją 3 lata wcześniej. Wiedziałem, że nowe stawki będą bardzo wysokie, wobec tego pracowaliśmy, jak szaleni, na trzy zmiany, żeby zrobić zapasy. Pracownicy zgodzili się na zamrożenie płac. Dokonałem też redukcji zatrudnienia o 20 proc. Ale mam wielkie obawy. Pamiętam 2008 r., gdy kredyt kredytem spłacałem. Główna księgowa odeszła, mówiła: panie Adamie, nie ma pan szans. Uratowałem zakład, ale czy uratuję go teraz? – zastanawia się prezes jednej z najstarszych w Polsce fabryk porcelany. Martwi się przede wszystkim o ludzi. To pracownicy z ponad 30-letnim stażem w fabryce. – Jesteśmy firmą rodzinną, jak będzie trzeba dołożymy z oszczędności, sprzedam samochód – mówi prezes AS Ćmielów.
Wyjaśnia, że w większych fabrykach, zatrudniających po 500 osób, sytuacja już jest podbramkowa. Piece działają tam 24 godziny na dobę. – Nie można wyłączyć pieca, bo grozi to milionowymi remontami. Ja od lat mam piece komorowe, mogę je wyłączyć. To zaleta mniejszych zakładów – mówi. Ale i tak bardzo martwi się o przyszłość.
Wielowiekowe tradycje
Fabryka Porcelany AS Ćmielów jest jedną z ostatnich działających w Polsce. Rozwój produkcji polskiej porcelany przypada na koniec XVIII wieku.
Porcelana została wynaleziona w VII wieku w Chinach. Do Europy wieść o niej przywiózł Marco Polo w 1298 r., natomiast fizycznie dostarczył ją Vasco da Gama 200 lat później. Chińczycy pilnie strzegli technologii produkcji porcelany. W Europie opracowano ją dopiero w XVIII wieku. Twardą białą porcelanę po raz pierwszy wyprodukował w Dreźnie Johann Friedrich Böttger, alchemik elektora saskiego i króla Polski Augusta II Mocnego, w 1709 r. i to ten rok jest uznawany za początek porcelany europejskiej. Król August II Mocny przeniósł fabrykę z Drezna do Miśni. Od tego czasu nastąpił dynamiczny rozwój fabryk porcelany. Pierwszą na ziemiach polskich była Fabryka Fajansu w Korcu na Wołyniu (dziś tereny Ukrainy), która powstała z inicjatywy księcia Józefa Klemensa Czartoryskiego w 1784 r. Niestety, po powstaniu listopadowym została zamknięta.
Niemal równocześnie powstała fabryka w Ćmielowie. W 1790 r. manufakturę fajansu założył tam niejaki Wojtos zrzeszając lokalnych garncarzy. Potem były kolejne zakłady: w Tomaszowie Lubelskim (1794 r.), Baranówce (1803 r.) i w Horodnicy (1807 r.). Fabrykę w Tomaszowie Lubelskim zamknięto w 1827 r., a w Baranówce i Horodnicy w 2012 r. Teraz mamy kolejny kryzys, który jeśli nie zostanie w porę zauważony, może całkowicie pogrzebać historię polskiej porcelany.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.