PiS tak zmieni przepisy, aby organizacje prozwierzęce nie mogły wchodzić na teren rolników i odbierać zaniedbanych zwierząt - zapowiada wicepremier Henryk Kowalczyk. Zupełnie inne zdanie na ten temat mają obrońcy zwierząt, którzy alarmują: PiS po 25. latach chce zniszczyć ochronę zwierząt w Polsce.
"W Krajowym Planie Strategicznego Wspólnej Polityki Rolnej na lata 2023-2027 jest mowa o dobrostanie zwierząt, natomiast w świetle dyskusji o ochronie zwierząt (...) piątka dla zwierząt odeszła w niepamięć" - powiedział Kowalczyk. "Chcemy pokazać, że to rolnicy nie są przeciwko zwierzętom. Wręcz przeciwnie, to rolnicy najbardziej dbają o zwierzęta, to jest ich źródło dochodu" - dodał.
Jak zaznaczył szef resortu rolnictwa, teraz jest tak, że bardzo wiele organizacji wchodzi na teren rolnika i odbiera zwierzęta. "One mogą zgłaszać, jeśli będą widziały, że coś się zwierzętom złego dzieje, ale podmiotem uprawnionym do działań w tej sprawie, jest tylko Inspekcja Weterynaryjna" - wyjaśnił. Dodał, że to jest bardzo oczekiwane rozwiązanie bardzo oczekiwane przez rolników i samorządy.
Chodzi o odbieranie zwierząt przez różne inspekcje pod pretekstem złego traktowania lub złego stanu. "Skończymy z tym. Takie wejście do gospodarstwa będą miały tylko państwowe inspekcje, w tym przypadku jest to Inspekcja Weterynaryjna, a nie inspekcje, które się czasami nazywają inspekcjami" - podkreślił. Dodał też, że PiS planuje obowiązek czipowania psów.
"Wiem, że takie odebranie zwierząt wiąże się potem z narzuceniem opłat, np. kilkudziesięciu tysięcy złotych, co nie ma nic porównywalnego z wartością tych zwierząt. Skończymy z tym, tylko i wyłącznie weterynaria będzie miała takie uprawnienia" - podsumował.
"Po 25 latach działania ustawy o ochronie zwierząt, PiS chce odebrać prawo do ratowania życia i zdrowia zwierząt organizacjom pozarządowym, skazując je na cierpienie i śmierć u oprawców" - tak w reakcji na słowa Kowalczyka pisze Konrad Kuźmiński z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt (DIOZ).
W weekend uruchomiono petycję online dotyczącą sprzeciwu wobec planowanych zmian w prawie.
"Urzędy i instytucje państwowe mają znikomą wiedzę na temat zwierząt oraz tego, jak im pomóc. Większość urzędów zawsze stoi po stronie oprawców w obronie ich dobrego imienia, mając w poważaniu cierpienie zwierzęcia. Dlaczego? Po to żeby nie wydawać z budżetu państwa pieniędzy na konające zwierzęta. Tylko dzięki organizacjom, które nie boją się mówić głośno, jak jest źle i pokazują prawdziwe oblicze Polski, coś może się zmienić. PIS chcąc działać na korzyć swoich wyborców i pobratymców - tym razem rolników. Chce odebrać organizacjom prawo do ratowania zdrowia i życia zwierząt, tym samym skazując je na śmierć" - pisze DIOZ.
Zaproponowana w 2020 r. przez PiS tzw. piątka dla zwierząt miała dotyczyć nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, m.in. zakazywać hodowli zwierząt na futra i ograniczać ubój rytualny. Rozwiązania te wywołały protesty środowisk rolniczych. Senat wprowadził do nowelizacji poprawki, ale nie zostały one poddane pod głosowanie w Sejmie, a więc nie mógł zakończyć się proces legislacyjny noweli w parlamencie, by mogła trafić na biurko prezydenta i po jej ewentualnym podpisaniu wejść w życie. Tzw. piątka dla zwierząt odeszła już w niepamięć - mówił wicepremier Kowalczyk.
Krajowy Plan Strategiczny będzie wdrażany od 2023 r. Polska ma na ten cel ponad 25 mld euro; w formie dopłat bezpośrednich do rolników trafi ponad 17,3 mld euro. Realizacja Krajowego Planu Strategicznego, który wdraża nowe rozwiązana unijnej polityki rolnej, budzi niepokój rolników. Według organizacji rolniczych jest on nadmiernie restrykcyjny i stawia rolnikom zbyt wiele wymogów trudnych do spełnienia, tym bardziej że zależy od tego wysokość dopłat, jakie otrzymają. Uwagi dotyczą m.in. ograniczenia stosowania środków ochrony roślin i nawozów czy tzw. dobrostanu zwierząt - np. trzymania zwierząt na uwięzi.
KaWa, na podstawie PAP