Trwa ładowanie...

Nie ma go na żadnych zdjęciach. Nieślubny syn Kornela Morawieckiego wyznał prawdę o ojcu

Kornel Morawiecki miał 18 lat, gdy w 1959 r. ożenił się z Jadwigą. Małżeństwo doczekało się czterech córek i syna Mateusza. Ale już w latach 70. w życiu przyszłego marszałka Sejmu pojawiła się Anna. Uczennica żony Morawieckiego, która przyjaźniła się z ich córką, stała się jego kochanką i matką nieślubnego syna, który po latach wspominał, że "tata miał na wszystko wyrąbane".

Kornel i Mateusz Morawieccy w 2016 r.Kornel i Mateusz Morawieccy w 2016 r.Źródło: East News, fot: Stefan Maszewski/REPORTER
d42z0y8
d42z0y8

Dzięki uprzejmości wyd. Zysk i S-ka publikujemy fragmenty książki Bogdana Rymanowskiego "Dopaść Morawieckiego. Życie doczesne i wieczne Kornela buntownika".

Kochanie nie przeszkadza kochaniu

Koniec lat 90. Przyszły prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz spotyka Kornela na pieszej pielgrzymce na Jasną Górę. Dawny student matematyki i jego wykładowca serdecznie się witają. Nie widzieli się od lat. Na pielgrzymce to tzw. dzień milczenia. Jej uczestnicy powinni przez ten czas wyciszyć się i unikać rozmów. Ale Kornel łamie tę zasadę dla Rafała. "Chodź, Rafał, przedstawię ci mojego syna" — mówi. "Kornel, ale ja znam Mateusza" — odpowiada Dutkiewicz. "Nie, nie chodzi o niego". "Ale ja znam wszystkie twoje dzieci". "Ty nie wiesz, że mam jeszcze jednego syna".

Dutkiewicz jest totalnie zaskoczony. Chwilę później Kornel przedstawia mu niechodzącego jeszcze do szkoły pięciolatka. Jest podobny do ojca. Urodził się już w wolnej Polsce, w 1993 roku. Kornel miał wtedy 52 lata. Jerzy jest o ćwierć wieku młodszy od Mateusza. "A z kim masz Jurka?" — dopytuje Dutkiewicz. "Z Anią". "Jesteś z nią na pielgrzymce?" — dopytuje Dutkiewicz. "Nie, jestem z Hanią". "Powiedz mi, Kornel, jak ty sobie z tym radzisz?". "Ja? Dobrze". "A twoje dziewczyny?". "One dużo gorzej i bardzo nad tym boleję" — przyznaje Morawiecki.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Paulina Smaszcz wywołuje burzę w mediach. Wytyka innym hipokryzję

Na Jasną Górę ludzie chodzili od wieków w najprzeróżniejszych intencjach. Każda taka pielgrzymka była wyrazem wiary, nawet tej nieuczesanej. W sumie Kornel szedł do Częstochowy z dziesięć razy. Ostatni raz na rok przed śmiercią.

d42z0y8

Sobota, czerwiec 2021, jeszcze sporo czasu do zachodu słońca. Wracając do domu po całym dniu rozmów we Wrocławiu, odbijam z trasy S8 na Wieruszów. Wkrótce docieram do Przywor, małej miejscowości w województwie łódzkim. Korzystam z GPS, ale będąc u celu podróży, nie mogę znaleźć wskazanego numeru. Drewniany domek jest osłonięty zagajnikiem, tak że z drogi jest praktycznie niewidoczny. Gdy go w końcu odnajduję, natychmiast rzuca się w oczy jego skromność. Przypominam sobie wpis, na jaki natrafiłem na jednym z lokalnych forów internetowych:

"Panie Kornelu Morawiecki, przestań nudzić i jątrzyć, a zajmij się swoją posiadłością w m. Przywory. Jej stan świadczy o pańskiej zaradności i gospodarności. Pana i pańskiego pokolenia czas już przeminął. Mieliście swoje 5 minut".

Na progu drewnianej chałupy wita mnie Anna Michalczyk, matka Jerzego — najmłodszego syna Kornela.

"Andzię", bo tak o niej mówią przyjaciele, nie było łatwo namówić na rozmowę. Z początku była wobec mnie bardzo nieufna. Ale dzięki pomocy najstarszej córki Kornela Anny zgodziła się na spotkanie. Pani Anna zaprasza mnie do środka. Do kuchni. Częstuje winogronami, zimną wodą z cytryną i miętą. Bardzo jestem ciekaw kobiety, z którą Kornel spędził ponad ćwierć wieku.

d42z0y8

— Czuliśmy się tutaj bardzo dobrze — wspomina wzruszona, ocierając ukradkiem łzy. — Spędzaliśmy w Przyworach każdy weekend. Kupiłam tę ruinę w 1999 roku. Była tutaj tylko ta kuchnia, i to bez sufitu. Teraz już jest, ale trzeba będzie go naprawić, bo jeszcze spadnie nam na głowę. Za 75 arów działki zapłaciłam 4 tysiące złotych.

Za remont, a właściwie restaurację drewnianej ruiny, Kornel wziął się sam. Przywory stały się dla niego drugim Pęgowem, choć nie miał już tyle sił co w latach 70. Był już starszym człowiekiem, po sześćdziesiątce. W Przyworach nie mógł też — tak jak w Pęgowie — liczyć na pomoc znajomych i przyjaciół. To ponad 100 kilometrów od Wrocławia. Poza tym relacje z nimi albo się skończyły, albo ochłodziły. Część nie rozumiała jego politycznych wyborów. Inni nie byli w stanie zaakceptować wyborów osobistych Kornela. Strop i dach musiał stawiać sam. Robił to w każdy wolny weekend.

(…)

Kornel Morawiecki zmarł 30 września 2019 r. AKPA
Kornel Morawiecki zmarł 30 września 2019 r.Źródło: AKPA

Jest rok 1976. Jadwiga Morawiecka zaprasza na weekend do Pęgowa swoją klasę ze Studium Medycznego, w którym uczy analizy chemicznej. Wśród dziewcząt jest dwudziestoletnia Anna.

d42z0y8

Anna Michalczyk: — Weszłyśmy z koleżanką do szopy i zobaczyłyśmy młodego mężczyznę. "Przepraszam, szukamy pana Morawieckiego", zagadnęłam. "To ja", odpowiedział Kornel. Byłyśmy w szoku, że jest taki młody. I tak zakochałam się w starszym o piętnaście lat facecie. Zaczęliśmy się ze sobą spotykać. A ja w pewnym momencie opowiedziałam o wszystkim pani Jadwidze. Zareagowała tak jak każda kobieta. Miałam wyrzuty sumienia, więc przestaliśmy się spotykać. Właściwie to ja go zostawiłam. Strasznie to przeżyłam. Jednak uważałam, że jego rodzina jest ważniejsza.

— Co takiego w nim było?

— Kornel miał serce na dłoni. Nikogo takiego wcześniej nie spotkałam. Imponował też niesamowitą wiedzą. Przejmował się losem każdego człowieka. Bardzo szanował kobiety, całował je wszystkie w rękę. Kiedyś Jurek wrócił ze szkoły oburzony i zapytał z wyrzutem: "A gdzie w kodeksie ucznia jest napisane, że dziewczynki muszą pierwsze wchodzić do klasy?". A Kornel na to: "Czyś ty zwariował? Przecież dziewczynki są najważniejsze". "A niby dlaczego?", dopytywał Jurek. "Bo rodzą dzieci".

d42z0y8

Pod koniec lat 70. Anna Michalczyk usuwa się w cień, ale uczucie wobec Kornela nie wygasa. Z Anną, młodszą od niej o cztery lata córką Kornela, zaprzyjaźniła się już wcześniej.

Razem mieszkają przy Krynickiej, na ten lokal Kornel dostał przydział z Politechniki. Pierwszy raz od lat Anna i Kornel widzą się dopiero w 1988 roku, na lotnisku Okęcie. Andzię zabiera ze sobą najstarsza córka Kornela.

(…)

d42z0y8

Tata miał na wszystko wyrąbane

Jest lato 2021 roku. Z Jerzym Morawieckim umawiam się w kawiarni niedaleko placu Trzech Krzyży. Wchodząc do środka, mijam palącego pod drzwiami młodego mężczyznę. Nie rozpoznaję w nim syna Kornela.

— Myśli pan, że ktoś wie, że jestem jego synem? Przecież nie ma mnie na żadnym zdjęciu — mówi tenże palacz, podchodząc do mojego stolika.

Dopiero siedząc vis-à-vis, dostrzegam jego uderzające podobieństwo do ojca. Te same rysy, tylko twarz nieco pełniejsza. I ta sama kontaktowość, więc szybko przechodzimy na ty.

d42z0y8

— Ojciec miał łagodną naturę — opowiada Jurek. — Kochał wszystkie swoje dzieci. Moje kontakty z Mateuszem są rzadkie, jest bardzo zajętym człowiekiem. Właściwie to po raz pierwszy rozmawialiśmy ze sobą na pogrzebie. Najlepsze relacje mam z Anną Morawiecką, jest przyjaciółką mojej mamy.

Jurek pamięta, że ojciec bał się, iż z racji zaawansowanego wieku może nie dożyć jego osiemnastki. Ale to w dzieciństwie Jurka właśnie Kornel był obecny najdłużej.

Najwcześniejsze obrazy z dzieciństwa? To końcówka lat 90. Jerzy Morawiecki: — Ojciec zawsze odbierał mnie z przedszkola. Pamiętam, jak uczył mnie jazdy na rowerze. Rozpędził i puścił. Gdy się wywróciłem, kazał wstać i rozpędził jeszcze raz. Dalej pojechałem już sam.

Podobnie było z nauką pływania. Choć nie poszło tak gładko jak z rowerem.

— Pojechaliśmy na zbiornik wodny pod Przyworami — wspomina. — Położył mnie na plecach i powiedział: "Teraz leż i machaj nogami". Gdy mnie puścił, zacząłem się topić, wpadłem w histerię. W histerię wpadła też obserwująca nas z brzegu matka. Ojciec krzyknął, żeby się nie wtrącała. Ludzie musieli mieć niezłe widowisko.

W starej kamienicy przy Nowowiejskiej we Wrocławiu, gdzie mieszkali, luksusów nie było. We trójkę zajmowali trzydziestoośmiometrowe mieszkanie. Warunki były bardzo skromne.

Zysk i S-ka, 2022 Materiały prasowe
Zysk i S-ka, 2022Źródło: Materiały prasowe

Jerzy Morawiecki: — Ojciec nigdy nie miał za dużo pieniędzy. Pensja wykładowcy była marna. Pracująca w PWN mama też nie zarabiała kokosów. Ale nie odczuwałem wielkich braków. Gdy mama nie zdążyła zrobić mi do szkoły kanapek, ojciec dawał mi suchy chleb. "Masz, jak będziesz głodny, to sobie zjesz", mówił. Był cały czas w biegu. Wiecznie z kimś się spotykał, coś załatwiał.

— Było w nim coś, co cię denerwowało?

— Tak. Były cztery rzeczy, których ze strony ojca nie znosiłem: kabaczki, zupy dyniowe, uczenie się na pamięć wierszy oraz pisanie dyktand (śmiech).

— Jak było z alkoholem?

— Ojciec praktycznie nie pił. Tylko raz w życiu widziałem go lekko wstawionego. Był wtedy na imprezie ze studentami, aby uczcić sesję. Postawił im dwadzieścia piw.

— Jak odpoczywał?

— Czytając gazety i chodząc na spacery z psem. Miał wielkie poczucie humoru. Śmialiśmy się czasami do rozpuku. I mogę chyba powiedzieć, że tata miał na wszystko wyrąbane.

Powyższe fragmenty pochodzą z książki Bogdana Rymanowskiego "Dopaść Morawieckiego. Życie doczesne i wieczne Kornela buntownika", która ukazała się nakładem wyd. Zysk i S-ka.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d42z0y8
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d42z0y8