Czesław Michniewicz stracił szatnię? Liderzy go zaczepiają, trener reaguje nerwowo. "To wróży koniec"

Czesław Michniewicz stracił szatnię? Liderzy go zaczepiają, trener reaguje nerwowo. "To wróży koniec"
Rafał Oleksiewicz / press focus
Reprezentacja Polski osiągnęła na mundialu w Katarze wynik historyczny, bo najlepszy od 36 lat. Można jednak odnieść wrażenie, że dobra atmosfera w kadrze jest ułudą. Robert Lewandowski i Piotr Zieliński na wpół otwarcie uderzyli w selekcjonera i jego pomysł na grę, na co on - zrozumiałe - zareagował nerwowo. W takim momencie nieprzyjemnie jest być złym prorokiem, lecz sytuacja ta wróży koniec kadencji Czesława Michniewicza.
Robert Lewandowski nie jest piłkarzem najprzyjemniejszym we współpracy. To świetny piłkarz, ale też niezwykle trudny charakter, który dyktuje pewne wymagania względem swoich przełożonych. Przekonał się o tym Jerzy Brzęczek - wystarczy przypomnieć słynne 8 sekund milczenia. Teraz zaś przekonuje się o tym Czesław Michniewicz i to w sposób najbardziej medialny z możliwych, bo za pomocą telewizyjnych kamer. W wywiadzie pomeczowym kapitan uderzył w taktykę proponowaną przez obecnego selekcjonera i właściwie zagroził, że jeśli styl się nie zmieni, to on sam zmieni reprezentację Polski. Końcem swojej kariery w kadrze.
Dalsza część tekstu pod wideo
- To jest jeszcze daleka droga. Potrzebna jest radość z gry, to będzie ważny element nawet niedalekiej przyszłości. Jak próbujemy atakować, to jest inaczej. Gdy gramy bardzo defensywnie, to tej radości nie ma, więc wpływa na to wiele czynników - stwierdził zapytany o swój występ na kolejnych MŚ.
To wypowiedź szczególna, nie tylko przez pryzmat odwagi lub buty kapitana. Przede wszystkim stanowi ona zaprzeczenie tego, co osoby związane z reprezentacją starały się uparcie przekazywać - były piękne słowa o doskonałej atmosferze, było zrzucanie winy na dziennikarzy i sugerowanie, że mącą w maszynie, były wreszcie deklaracje samych piłkarzy, którzy wydawali się gotowi do skoku w ogień za swoim trenerem. Wszyscy bowiem, jak jeden mąż, podkreślali, że ich cierpiętniczy styl bezpośrednio wynika z założeń Michniewicza i narzuconego stylu będą się trzymać aż do końca świata. Rzeczonym końcem okazała się porażka z Francją. Zawodnicy zmienili podejście lub po prostu zrzucili maski.
Niewątpliwym problemem selekcjonera jest to, że protest podniosła osoba najbardziej wpływowa. Robert Lewandowski - chociaż na mundialu zagrał słabo - pozostaje najważniejszym zawodnikiem "Biało-czerwonych". To kapitan, postać kluczowa, której nikt nie odważy się ruszyć. Nie ma chyba wątpliwości, że jeśli ktoś postąpiłby inaczej, przekreśliłby siebie nie tylko w kontekście reprezentacji, ale możliwe, że całej polskiej piłki. Bez żartów - nikt z "Lewego" nie zrezygnuje, po prostu nikogo na to nie stać.
A skoro nie możesz tego zrobić, a dalsza współpraca zaczyna się jawić jako nieprawdopodobna, to przykry dla selekcjonera wniosek nasuwa się sam. Szatnia może być już stracona. Tym bardziej, że kapitan nie ruszył na wojnę sam.

Sprzeciw liderów

Swoje zdanie na temat gry reprezentacji wyraził też Piotr Zieliński. Trudno mu się dziwić, bo gdy piłka w końcu nie latała na wysokości drugiego piętra, to zawodnik Napoli udowodnił piękno swojej gry. Występ przeciwko Francji był prawdopodobnie najlepszym pokazem jakiegokolwiek polskiego pomocnika w ostatnich latach piłki reprezentacyjnej. I właśnie ten piłkarz, też absolutnie kluczowy, sprawę ujął bardzo dosadnie - powiedział: dość.
- Ja myślę, że możemy tak grać, jak dzisiaj graliśmy. Pokazywać tę dobrą stronę Polski w fazie ofensywnej, i tę Polską, która dobrze broni, jak w tych trzech wcześniejszych meczach, oprócz tego z Argentyną. Mamy na tyle fajny zespół, że i w ofensywie, i w defensywie stać nas na fajną grę, tak że to jest ta droga, którą musimy obrać - rzucił.
- Tak jak dzisiaj graliśmy, tak powinniśmy cały czas grać, bo nie mamy się czego wstydzić, nie mamy się czego bać, bo mamy zawodników na tyle dobrych, żeby używać ich umiejętności, czy to moich, czy "Lewego", czy Milika. Mamy bocznych, którzy mają gaz. Mamy dobre jeden na jeden. Trzeba z tego korzystać cały czas. Mamy obrońców, którzy potrafią długą piłkę rzucić, ale czasami też trzeba pograć po ziemi i to dzisiaj było widać - podsumował.
Wobec tego problem Czesława Michniewicza zaczyna urastać do rangi krachu na nowojorskiej giełdzie. Jak bowiem budować najważniejszą drużynę w Polsce, skoro Zieliński i Lewandowski nie chcą grać w tę przedziwną odmianę piłki, jaką sobie ukochałeś. Przecież Czesław Michniewicz nie wyjdzie teraz na konferencję prasową i nie stwierdzi, że dotychczasowe murowanie było tylko żartem, a od dzisiaj Polska będzie grała na modłę Marcelo Bielsy lub przynajmniej Pepa Guardioli. Takie rzeczy trudno zaszczepić w meczu FIFY, a co dopiero w swoich własnych przekonaniach. W końcu zatrudniając tego selekcjonera PZPN wiedział, na co się pisze, chociaż, oczywiście, na mundialu doszliśmy do pewnego ekstremum.
Nie zmienia to jednak faktu, że wszyscy znaleźli się w miejscu - ujmijmy to łagodnie - kłopotliwym. Być może nie trzeba jeszcze bić na alarm i głosić ostatecznego krachu systemu Michniewicza, ale sygnały ku temu są coraz silniejsze. Szczere relacje kolejnych reprezentantów pomogą w odpowiedzi na trudne pytanie dotyczące skali rozłamu. O ile zdobędą się na takie deklaracje.

Spojrzenie w lustro

Należy przy tym zwrócić uwagę na jedną kwestię. Najgłośniejsze wyrazy niezadowolenia płyną z ust zawodnika, który zawiódł. Przy czym to nie jest tak, że Robert Lewandowski został zupełnie odcięty od świata i umieszczony w jakiejś innej rzeczywistości. W fazie grupowej było mu oczywiście trudno, ale z Meksykiem miał osławiony już rzut karny, zaś z Francją wypadł bardzo nieprzekonująco, chociaż z niezłej strony zaprezentował się właściwie każdy zawodnik ofensywny.
Nikt oczywiście nie będzie teraz batożył naszej gwiazdy, ale "Lewemu" też należy się krytyka. Być może mniejsza niż samemu Michniewiczowi, lecz uciekanie od tego, że na mundialu grał po prostu słabo, jest uciekaniem w szczelnie zamkniętym labiryncie. W końcu i tak zderzymy się ze ścianą, a przecież zasadniej byłoby spojrzeć w lustro.
Z tym - nie pierwszy raz - ma kłopot także selekcjoner. Ujmując to łagodnie - mówimy o szkoleniowcu, który ma problem z krytyką. Może bowiem żartować, starać się łagodzić atmosferę i wszystko bagatelizować, ale jego pierwsze reakcje pozostają bardzo wymowne. W wypadku słów Lewandowskiego i Zielińskiego znowu dostaliśmy na to dowód. Michniewicz nie chciał odpowiadać na związane z tym pytania. Oburzył się, zamknął w wieży i otoczył fosą.
Obawiam się, że w taki sposób kwestii prawdopodobnego kryzysu nie uda się załagodzić. Jedynym perwersyjnym pocieszeniem w tej sytuacji jest fakt, że dookoła reprezentacji dalej będzie bardzo gorąco, chociaż odpadliśmy z mistrzostw świata. Tego placu budowy nie da się zamknąć, do piaskownicy właśnie dojechała nowa dostawa budulca, łopatek i koparek.

Przeczytaj również