Connect with us

Społeczeństwo

Kolizja z żoną wicekomendanta w Radomiu i próba wmuszenia mandatu. Jest śledztwo prokuratury

Opublikowano

-

Portal brd24.pl ujawnił miesiąc temu, że w Radomiu po kolizji z żoną policjanta funkcjonariusze próbowali wmawiać winę poszkodowanemu kierowcy autobusu miejskiego. Prokuratura wszczęła śledztwo wobec funkcjonariuszy. Uważa, że nie dopełnili obowiązków odstępując od ukarania kobiety. Wiemy też już, kim była kierująca – to żona zastępcy komendanta komisariatu

Tę sprawę opisaliśmy w październiku w portalu brd24.pl. Dotyczyła kolizji, która wydarzyła się 21 listopada na ul. Traugutta w Radomiu, tuż przed Komisariatem Miejskim Policji I w tym mieście.

Kobieta w czarnym SUV-ie wsiadła do samochodu i włączyła się do ruchu tak, że uderzyła w miejski autobus, którym kierował pan Jarosław. Dyspozytor nakazał kierowcy oficjalne rozwiązanie sprawy przy udziale policji. Szybko okazało się, że kolizję zarejestrowały kamery umieszczone na budynku Komendy Miejskiej Policji I w Radomiu. – Policjanci z tej samej komendy, na której pracuje mąż pani, która we mnie wjechała, pokazali mi to nagranie. Widać na nim, że pani włączała się do ruchu. Sprawa dla mnie była oczywista. No i zdębiałem, bo funkcjonariusze zaczęli się upierać, że to ja jestem sprawcą – opowiadał nam wówczas kierowca autobusu. – Powiedziałem, że nie przyjmę mandatu. Stwierdzili, że w takim razie sprawa zostanie skierowana do sądu.

Pan Jarosław na szczęście dla siebie zarejestrował rozmowę z policjantami i sfilmował nagranie kolizji, które mu odtwarzali w radomskiej komendzie.

Pokazaliśmy też to nagranie ekspertom ruchu drogowego. – Widzę tu prostą i oczywistą rzecz – kierowca ciemnego pojazdu włącza się do ruchu, więc zgodnie z art. 17 ust. 2 Prawa o ruchu drogowym jest obowiązany zachować szczególną ostrożność i ustąpić wszystkim uczestnikom ruchu – komentował film z kolizji Mariusz Sztal z firmy szkoleniowej IntroHL, były egzaminator na prawo jazdy w WORD Warszawa. – Tymczasem ten kierujący nie uwzględnia tego, co dzieje się na jezdni, na którą się włącza i tym samym doprowadza do kontaktu między pojazdami.

Zdaniem Sztala kierowca autobusu nawet nie miał szans zareagować. – W momencie decyzji o swoim manewrze zmiany pasa, ma ten sąsiedni pas pusty. Przecież kontakt między samochodami odbywa się na wysokości tylnej osi. To kilkanaście metrów od siedzenia kierowcy autobusu. Nawet, gdyby chciał coś zrobić, wykonać jakiś manewr obronny, to po prostu nie miał możliwości zareagować – tłumaczy.

Prokuratura wszczęła śledztwo za to, że policjanci nie ukarali winnej kolizji

Po naszym tekście policjanci szybko wycofali się z tego, co próbowali wmówić panu Jarosławowi. W oficjalnej odpowiedzi do brd24.pl napisali, że nie wiedzą, kto jest winny kolizji, bo nie mogli odtworzyć nagrania zarejestrowanego przez monitoring. Film pana Jarosława – dokumentujący to, że policjanci pokazywali mu nagranie – świadczy o tym, że w odpowiedzi do dziennikarzy policja podała nieprawdę.

Ustaliliśmy, że radomska prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie po naszej publikacji. Uznała, że zachowanie policji to działanie „na szkodę interesu publicznego oraz interesu prywatnego drugiego z uczestników kolizji”. Śledczy prowadzą postępowanie w sprawie niedopełnienia obowiązków przez radomskich funkcjonariuszy ruchu drogowego „polegającego na odstąpieniu od ukarania mandatem sprawczyni kolizji drogowej”.

Portal brd24.pl ustalił też teraz, że kobieta, która uderzyła wówczas czarnym SUV-em w autobus miejski, to żona zastępcy komendanta Komisariatu Policji I w Radomiu – kom. Grzegorz Krzoska.

Policja próbuje teraz… współwiny

Radomska policja przekazała rozpatrywanie tej kolizji do innej jednostki. Sprawą teraz zajmują się policjanci z Przysuchy. Ci już nie nie twierdzą, że żona wicekomendanta była niewinna. Jednak uważają, że pan Jarosław też przyczynił się do kolizji.

– Byłem dwa dni temu złożyć zeznania w Przysusze – mówi nam kierowca autobusu miejskiego. – Policjant sporządził notatkę. A potem wyjął inne pismo i twierdził, że tej kolizji jesteśmy współwinni oboje, czyli ja i żona policjanta. Powiedziałem mu, że prokuratura, która prowadzi tę sprawę już dobrze wie, kto tu był winny. I stwierdziłem, że nie przyjmę żadnej współwiny w tej sprawie – zaznacza.

Łukasz Zboralski