Brytyjski kryminolog: kobiety nie są wcale mniej agresywne od mężczyzn

Dlaczego wszystkie statystyki najcięższych zbrodni są zdominowane przez mężczyzn? Według kryminologa Adriana Raine, autora książki „The Anatomy of Violence” poza faktem występowania naturalnych czynników predestynujących mężczyzn do agresji i przemocy, takich jak przede wszystkim wyższy poziom testosteronu, istotne są także wzorce kulturowe.  

595870386141494843783878_1669747178EaczxLD4Zsn6XU2rEIdnQE.jpg


Artykuł to fragment mojego najnowszego cyklu podcastów "Historia zbrodni, jakiej nie znacie"

Chciałem zaprosić Was do słuchania, właśnie wszedł do TOP najpopularniejszych w kategorii true crime na Empik GO. 

https://www.empik.com/09-upior...

Można ogarnąć kod CZAPA i słuchać za darmo: https://www.empik.com/gofree?c...



Agresja i przemoc. Warto przede wszystkim rozróżnić te pojęcia, gdyż nie są tożsame. Agresja to działanie, którego intencją jest sprawienie bólu lub uzyskanie przewagi nad innymi, przy czym nie musi koniecznie obejmować ataku fizycznego. Przemoc jest natomiast zamierzonym użyciem fizycznej przewagi przeciw drugiej osobie, motywowane na przykład także złością lub gniewem. Raine twierdzi, że kobiety powstrzymują się od przemocy głównie z powodów biologicznych, inwestują bowiem czas w posiadanie i wychowanie potomstwa. Złamanie prawa, czy ryzyko związane z przemocą może rodzić konsekwencje związane z losami potomstwa, czyli to sprzeczne z taką strategią. 


Brytyjski kryminolog uważa przy tym, że kobiety wcale nie są mniej agresywne do mężczyzn. Ich codzienna agresja nie musi oznaczać konfrontacji fizycznej w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Używają form miękkich: plotkowania, obmawiania, wpędzanie innych w poczucie winy, czy wykluczania z relacji. To z psychologicznego punktu widzenia bogaty arsenał agresji, często wyrządzający nie mniejsze szkody niż pięść czy nóż.


Brytyjczyk może być oczywiście posądzony o trywializowanie zagadnienia agresji przez zestawienie niewinnych ploteczek z codzienną przemocą domową, jaką doświadczają wręcz miliony kobiet na całym świecie. Statystyki są nieubłagane. Kobiety są bite, prześladowane i gwałcone przez obcych, ale także przez “przyjaciół”, czy członków rodziny. Są ofiarami morderstw, ale statystycznie rzadziej je popełniają. Na jedną morderczynię płci żeńskiej przypada aż dziewięciu morderców płci męskiej. Jako ciekawostkę można podać, że mordercy to aż dwa raz częściej mężczyźni niezamężni, co by wskazywało że jest jakiś zespół czynników pchający ich do podejmowania takiego czynu, a obecność kobiety statystycznie “łagodzi” męskie instynkty.


Kobietami jako przestępczyniami kryminologia i psychologia interesują się już od XIX wieku. Oczywiście pierwsze interpretacje przyczyn schodzenia przez nie na ścieżkę bezprawia były tak samo absurdalne jak stan nauki tamtych czasów. Włoch Cesare Lombroso nazwany “ojcem kryminologii” uparcie twierdził, iż skłonność do przestępstwa jest determinowana przez atrybuty fizycznej budowy ciała człowieka, takie jak kształt czaszki, leworęczność, czy zbyt duże uszy i owłosienie. Nie inaczej miało być w kontekście kobiet. Pisząc swoją epokową pracę “Kobieta, jako zbrodniarka i prostytutka” przetłumaczoną i wydaną w Polsce już w roku 1895 wykazywał, że skłonność do popełniania przestępstw jest związana z męskimi cechami fizycznymi, dostrzeganymi u przestępczyń. Praktycznie przestrzegał współczesnych mu mężczyzn przed zadawaniem się z paniami, które mają zbyt wydatną szczękę lub ponadnormatywny wzrost.


Jeszcze dalej w swoich hipotezach, które dziś są skompromitowane z naukowego i metodologicznego punktu widzenia szedł guru psychiatrii Zygmunt Freud. Wiedeńczyk twierdził, że przestępczość kobiet wynika z "zazdrości o penisa". Ma to być ich bunt przeciwko podrzędnej pozycji w społeczeństwie, obowiązkowym rolom matki i żony. W związku z czym łamiąc prawo czy mordując symbolicznie przypinają sobie męskość.

Komentując teorię Freuda w tej sprawie warto zaznaczyć, że wyraźny wzrost statystyk przestępczości kobiet nastąpił po czasach rewolucji obyczajowej i emancypacji tej płci w społeczeństwach zachodu.


Dziś oczywiście nadal współczynnik jakichkolwiek przestępstw poza prostytucją i dokonywaniem aborcji (tam gdzie są one prawnie zabronione) jest wśród kobiet niższy niż wśród mężczyzn. Zauważa się jednak niepokojący trend. Kobiety oczywiście rzadko kiedy są sprawczyniami poważnych urazów ciała, rozbojów z bronią w ręku, czy wręcz w ogóle gwałtów. Tak samo relatywnie rzadko grupują się w zorganizowane grupy przestępcze będąc w takim działaniu raczej indywidualistkami. Jednak w ostatnich latach trafiają coraz częściej przed oblicze wymiaru sprawiedliwości.  Raport z 2017 r. przygotowany przez Institute For Criminal Policy Research Uniwersytetu Londyńskiego wskazywał na porażające dane. Od początku XXI wieku globalna liczba kobiet za kratkami wzrosła o ponad połowę, podczas gdy populacja więzienna mężczyzn zaledwie jedną piątą. Kobiety stanowią dziś zaledwie 7% wszystkich osadzonych, ale ich liczba rośnie teraz w znacznie szybszym tempie niż kiedykolwiek w historii.