Kup subskrypcję
Zaloguj się

Inflacja w Polsce wymknęła się spod kontroli. Co to tak naprawdę oznacza?

Tempo wzrostu cen konsumpcyjnych w Polsce nieprzerwanie rośnie od niemal półtora roku i mocno przebija cel inflacyjny wyznaczony przez Narodowy Bank Polski. Jednocześnie oczekiwania gospodarstw domowych i firm, dotyczące dalszego tempa wzrostu cen, są najwyższe od prawie trzech dekad. To wszystko może wskazywać, że inflacja wymknęła się spod kontroli. Nie jest jednak tak, że wskaźnika cen konsumpcyjnych nie uda się sprowadzić do celu. Potrwa to jednak dłużej, niż sądzono jeszcze kilka miesięcy temu, na co wskazują najnowsze projekcje samego NBP.

Inflacja konsumencka (CPI) w Polsce może lada miesiąc dotrzeć do 20 proc. rok do roku.
Inflacja konsumencka (CPI) w Polsce może lada miesiąc dotrzeć do 20 proc. rok do roku. | Foto: Denys Kurbatov / Shutterstock

Miesięczny wskaźnik inflacji konsumenckiej (CPI) w Polsce rośnie w ujęciu rok do roku niemal nieprzerwanie od czerwca 2021 r. Ceny dóbr i usług konsumpcyjnych były w październiku średnio o 17,9 proc. wyższe niż rok wcześniej, ale to prawdopodobnie nie koniec, bo według prognoz ekonomistów inflacja do końca bieżącego roku może utrzymywać się na podobnym poziomie, a w lutym 2023 r. jeszcze przyśpieszyć w okolice 20 proc. To bardzo daleko od celu inflacyjnego Narodowego Banku Polskiego, który wynosi 2,5 proc. (przedział odchyleń to 1,5-3,5 proc.).

Ludwik Kotecki, członek Rady Polityki Pieniężnej, mówił niedawno, że "inflacja wymknęła się spod kontroli". Dodatkowo Joanna Tyrowicz, która dołączyła do RPP na początku września, zwracała uwagę na oczekiwania inflacyjne Polaków. "Podnoszenie stóp procentowych nie jest w stanie poskromić wzrostu oczekiwań inflacyjnych. Ponad 70 proc. gospodarstw domowych oczekuje inflacji takiej, jaka jest teraz albo wyższej" — mówiła. Z niedawno przeprowadzonych badań wynikało, że aż 73 proc. Polaków szykuje się na 20 proc. inflacji jeszcze w tym roku.

Tempo wzrostu cen daleko i na długo poza celem NBP

Czy inflacja wymknęła się spod kontroli? Co to tak naprawdę oznacza? — Musimy to stwierdzenie odnieść do naszego drogowskazu, czyli celu inflacyjnego NBP i tego, jakie są perspektywy powrotu do tego celu. Raczej nie powiedziałbym, że inflacja wymknęła się spod kontroli w tym sensie, że ceny większości kategorii przyspieszają z miesiąca na miesiąc i będziemy mieć w Polsce hiperinflację. To, co teraz obserwujemy, to uporczywa inflacja, która jest istotnie powyżej celu i mało kto się spodziewa, że wróci niebawem do celu. Prognozy analityków, oczekiwania gospodarstw domowych i firm czy projekcje NBP wskazują, że wskaźnik CPI będzie daleko od celu w najbliższych latach. Inflacja wymknęła się spod kontroli w tym sensie, że jest daleko od celu i nieprędko do niego powróci — mówi Piotr Bartkiewicz, ekonomista Banku Pekao.

W podobnym tonie wypowiada się Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego. — Inflacja jest daleko od celu banku centralnego i bardzo trudno – co potwierdza najnowsza projekcja – będzie prowadzić ją do celu. Każda kolejna projekcja NBP ostatnio pokazuje rewizje w górę ścieżek inflacji i oddala perspektywę powrotu do celu. Im wyższa inflacja i im bardziej negatywnie zaskakuje, tym trudniej będzie ją sprowadzić do celu i dłużej to potrwa — mówi ekspertka. Najnowsza projekcja NBP wskazuje, że w tym roku średnio inflacja CPI wyniesie 14,5 proc., w 2023 r. spowolni do 13,1 proc., w 2024 r. do 5,9 proc., a do górnego zakresu przedziału odchyleń (3,5 proc.) wróci dopiero w 2025 r.

Wskaźnik inflacji konsumpcyjnej CPI w Polsce rośnie z miesiąca na miesiąc niemal nieprzerwanie od czerwca 2021 r. W październiku dobił do 17,9 proc. rok do roku, średnio w całym roku inflacja wyniesie około 14,5 proc. a w przyszłym 13,1 proc. w porównaniu do 5,1 proc. w 2021 r.
Wskaźnik inflacji konsumpcyjnej CPI w Polsce rośnie z miesiąca na miesiąc niemal nieprzerwanie od czerwca 2021 r. W październiku dobił do 17,9 proc. rok do roku, średnio w całym roku inflacja wyniesie około 14,5 proc. a w przyszłym 13,1 proc. w porównaniu do 5,1 proc. w 2021 r.

Mimo przyśpieszającej inflacji i podniesionej ścieżki wzrostu cen w najnowszej projekcji NBP, tydzień temu Rada Polityki Pieniężnej nie podniosła stóp procentowych w Polsce, więc przez co najmniej miesiąc (następne posiedzenie wyznaczono na 7 grudnia) stopa referencyjna będzie wynosić 6,75 proc. Na tym poziomie jest od początku września, bo także w październiku RPP powstrzymała się przed podwyżką stóp. Zdaniem ekonomistów RPP, choć formalnie cyklu nie zakończyła, prawdopodobnie nie podniesie już kosztu pieniądza w Polsce.

RPP dokonała już sporych podwyżek (łącznie o 6,65 pkt proc. w rok), ale inflacja przyśpieszała. Czy to może wskazywać, że władze straciły kontrolę nad tempem wzrostu cen w Polsce? – Inflacja jest wysoka z powodu czynników zewnętrznych i wewnętrznych, wysoka pozostaje, nawet jeśli weźmiemy tylko pod uwagę te zależne od polityki pieniężnej. Jednak na razie nie ma przesłanek, aby twierdzić, że polityka pieniężna w ogóle nie działa. Widzimy to po mniejszej aktywności kredytowej, zmieniającej się strukturze oszczędności i przyroście wartości lokat oraz obligacji, hamowaniu konsumpcji itp. Co do zasady nie można stwierdzić, że inflacja nie może wrócić do kontroli, w większości krajów, w tym w Polsce, nie są więc potrzebne nadzwyczajne działania typu denominacja czy wymiana waluty. Może to być niezbędne do zdławienia inflacji np. w Turcji — wskazuje Piotr Bartkiewicz.

Jednym z symptomów "wymknięcia się inflacji spod kontroli" mogą być wysokie oczekiwania inflacyjne. Te — według badań Biura Inwestycji i Cykli Ekonomicznych (BIEC) — są w przypadku konsumentów i firm w Polsce na bardzo wysokim poziomie, nieobserwowanym w badaniach od połowy lat 90. Problem w tym, że oczekiwania gospodarstw domowych są mocno uzależnione od bieżącej inflacji (im wyższy wskaźnik CPI, tym wyższe oczekiwania) mniejsze znaczenie ma tu prognozowane tempo wzrostu cen w kolejnych kwartałach. W przypadku firm oczekiwania są mocno zróżnicowane ze względu m.in. na branżę i strukturę kosztów danego przedsiębiorstwa, jego możliwość dostosowania się do nowych realiów itp.

— Oczekiwania inflacyjne już są rozbudzone, słyszymy, że szczyt inflacji dopiero przed nami. Wielu ekonomistów spodziewa się, że inflacja będzie obniżać się począwszy od II kwartału. I tak powinno się faktycznie stać, o ile nie będzie nowych szoków i globalnych zaburzeń. Jednak oczekiwania są różne co do tempa dezinflacji, ja spodziewam się, że pod koniec 2023 r. miesięczna inflacja rok do roku wciąż będzie nieco powyżej 10 proc. — mówi Monika Kurtek. Bardziej optymistyczni ekonomiści wskazywali niedawno, że pod koniec 2023 r. inflacja CPI może zmaleć do przedziału 7-10 proc.

Oczekiwania inflacyjne pozostają rozbudzone

Gołębio nastawieni członkowie RPP, podkreślający wagę już dokonanych podwyżek i obawiający się spowolnienia gospodarki oraz wzrostu bezrobocia, mają większość w Radzie. "Jastrzębie", tacy jak Joanna Tyrowicz, Ludwik Kotecki i — prawdopodobnie — Przemysław Litwiniuk, stanowią mniejszość. Według przedstawicieli tej drugiej grupy konieczne są dalsze działania mające zdławić inflację. Np. Ludwik Kotecki mówił niedawno, że potrzebne są dodatkowe działania, aby sprowadzić wskaźnik CPI z powrotem do jednocyfrowego poziomu. Joanna Tyrowicz mówiła, że "potrzebne jest zmienienie nastawienia polityki pieniężnej, porzucenie luzowania — mamy ekstremalnie luźną politykę pieniężną — i silne zobowiązanie do jednoznacznego sprowadzenia inflacji do celu".

– Jeśli przyjmiemy, że realne stopy procentowe – czyli oczekiwana inflacja skorygowana o wysokość stóp NBP – powinny być dodatnie, to dla banku celującego w bezpośredni cel inflacyjny dalsze podwyżki stóp miałyby sens. Spory postęp już wykonaliśmy, ale według wszelkich prognoz, badań i oczekiwań, stopa inflacji za rok kształtuje się prawdopodobnie wciąż powyżej obecnych stóp procentowych, więc realne stopy – choć w ostatnich miesiącach wyraźnie wzrosły — raczej są nadal ujemne. Polityka fiskalna jest zdecydowanie zbyt luźna, można i powinno się ją zacieśnić, aby skuteczniej walczyć z wysoką inflacją — uważa Piotr Bartkiewicz z Banku Pekao.

Ten cykl podwyżek jest największy i najszybszy w historii.
Ten cykl podwyżek jest największy i najszybszy w historii.

Także zdaniem Moniki Kurtek nadal istnieje przestrzeń do dalszych działań w polityce fiskalnej i pieniężnej. — W przypadku tej pierwszej już samo ograniczenie transferów socjalnych w dość szybkim tempie znalazłoby przełożenie na niższą inflację i jej szybszy powrót do celu. W zakresie polityki pieniężnej – choć stopy procentowe są już wysoko – to jeszcze mogłyby zostać lekko podniesione. Nie mówię, że powinny znajdować się na poziomie bieżącej inflacji, czy nawet na dwucyfrowym poziomie, bo to wpędziłoby gospodarkę w dużą recesję i sporo konsumentów by tego nie udźwignęło. Wysokie stopy już częściowo zrobiły swoje, widać to po tym, jak mocno spadła dynamika sprzedaży kredytów mieszkaniowych, ale dalsze podwyżki zwiększyłyby jeszcze oddziaływanie polityki pieniężnej, bo zmniejszyłyby jednak dochody rozporządzalne i popyt osób, które już mają kredyty. To byłoby oczywiście bolesne, ale pomogłoby zwalczać inflację — wyjaśnia główna ekonomistka Banku Pocztowego. Mówiąc o tym bierze pod uwagę swoją prognozę inflacji, która zakłada przekroczenie w lutym 20-proc. rok do roku, szczególnie uwzględniając to, że tarcze inflacyjne będą częściowo zniesione.

Zobacz też: Rząd rozdaje pieniądze lekką ręką i dolewa paliwa do ognia inflacji. Trudniej będzie opanować wzrost cen

— Najgorsze, co mogłoby się wydarzyć, to trwała zmiana zachowań gospodarstw domowych, bo trzeba by ponownie zakotwiczyć oczekiwania inflacyjne. O ile w USA długoterminowe oczekiwania inflacyjne zakotwiczone są, to u nas nie wiemy, jak jest dokładnie, nie mamy bowiem odpowiednich badań ani instrumentów mogących to mierzyć. Musimy posiłkować się danymi i zachowaniami pośrednio wskazującymi na stan zakotwiczenia oczekiwań inflacyjnych — zaznacza Piotr Bartkiewicz.

Realna stopa procentowa to pojęcie, które bezpośrednio może nie jest zakorzenione w świadomości większości gospodarstw domowych, ale może być odczuwana. Jeśli jest wyraźnie ujemna, to teoretycznie powinna przekładać się na większe zakupy dóbr trwałego użytku czy nieruchomości przez gospodarstwa domowe, czy inwestycje w kapitał obrotowy przedsiębiorstw. Ostatnio intensywność tych zjawisk zmalała, co sugeruje, że realne stopy nie są tak głęboko ujemne, jak rok temu.

Piotr Bartkiewicz dodaje, że spowolnienie tempa wzrostu płac i cen będzie najważniejszym symptomem wskazującym na powrót inflacji do kontroli. — Gospodarka taka jak polska powinna rosnąć realnie o 3-4 proc. w skali roku, więc przy celu inflacyjnym wynoszącym 2,5 proc. i obecnej demografii wzrost wynagrodzeń powinien wynosić 6,5-7 proc. To byłby stan równowagi — mówi ekonomista Banku Pekao.