• W latach 90. ubiegłego wieku Pepsi-Cola przygotowała spot reklamowy, z którego wynikało, że korporacja oferuje uczestnikom programu lojalnościowego myśliwiec AV-8 Harrier II
  • By uzyskać odrzutowiec pionowego startu i lądowania, wystarczyło zebrać odpowiednią liczbą punktów Pepsi poprzez kupowanie puszek z napojem, jednak John Leonard odnalazł kruczek w regulaminie akcji
  • Koszt myśliwca znacząco przewyższał kwotę, jaką trzeba by wydać na zdobycie punktów z programu lojalnościowego, dlatego sprawa wzbudziła wiele emocji
  • Choć 21-letni wówczas Amerykanin spełnił wymogi narzucone przez Pepsi-Cola, ostatecznie nie udało się mu uzyskać myśliwca — mężczyzna przegrał sprawę w sądzie
  • Reklama firmy oraz zamieszenie wokół niej przykuły uwagę Netfliksa, który stworzy minidokument "Pepsi, gdzie mój odrzutowiec?" o Johnie Leonardzie i jego walce z korporacją
  • Więcej takich tematów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl

Wszystko zaczęło się od reklamy z 1996 r., w której Pepsi-Cola, jedna z większych amerykańskich firm produkujących przekąski i napoje gazowane, promowała swój nowy program lojalnościowy w Stanach Zjednoczonych. Zasady "Pepsi Stuff" były proste — za kupowania specjalnie oznaczonych puszek z pepsi, dostawało się punkty, które można było wymienić na koszulki, czapki z daszkiem, torby, kurtki oraz inne rzeczy z logiem popularnego produktu. Jako że marka cieszyła się dużym zainteresowaniem, a kampania marketingowa miała na celu pokazać, jak "fajnym i młodzieżowym" napojem jest pepsi (mówiono wówczas o tzw. pokoleniu pepsi), akcja cieszyła się ogromnym zainteresowaniem.

Wspomniana reklama trwała raptem 40 sek., a na jej końcu pojawia się komunikat sugerujący, że za siedem milionów punktów będzie można odebrać myśliwiec z napędem odrzutowym AV-8 Harrier II. Maszyna została opracowana przez inżynierów z British Aerospace (obecnie BAE Systems) oraz McDonnell Douglas, a jej pierwszy oblot nastąpił w listopadzie 1981 r. Dwa lata później konstrukcja weszła do produkcji seryjnej, a jej najbardziej charakterystyczną cechą jest możliwość krótkiego i pionowego startu oraz lądowania (V/STOL), choć podczas tych operacji może zachowywać się jak normalny samolot.

Właśnie ten aspekt, możliwość lądowania i startowania bez wykorzystania specjalnie wydzielonego pasa, został wykorzystany w reklamie. Myśliwiec AV-8 Harrier II pojawia się przed budynkiem szkoły, wzbudzając zainteresowanie wszystkich uczniów, a główny bohater spotu staje się dzięki samolotowi od Pepsi-Cola najpopularniejszym nastolatkiem w okolicy. "To przebija autobus, co nie?" — dodaje aktor z reklamy.

Oczywiście scena lądowania odrzutowca AV-8 Harrier II została wygenerowana komputerowo, ale napis sugerujący, że za siedem milionów punktów Pepsi będzie można odebrać prawdziwy myśliwiec, przemówił do wyobraźni Johna Leonarda, 21-letniego wówczas Amerykanina, który po zobaczeniu reklamy pomyślał:

Kruczek w regulaminie i poszukiwania inwestorów

Siedem milionów wydawało się dla Pepsi-Cola tak abstrakcyjną i nierealną do zebrania liczbą punktów, że firma nie przypuszczała, iż ktokolwiek pokusi się o kupno aż tylu puszek napoju. Cóż, okazało się, że w regulaminie akcji znajduje się zapis, zgodnie z którym można było posiadać tylko część punktów Pepsi potrzebnych do odebrania nagrody. Brakującą ilość wymaganą do zgarnięcia np. czapki z daszkiem czy kurtki, można było uzupełnić prawdziwymi pieniędzmi. Podobnie działa to we współczesnych programach lojalnościowych i wielu klientów danej sieci sklepów czy stacji benzynowych bardzo chwali sobie to rozwiązanie.

Informacja w reklamie Pepsi-Cola Foto: Pepsico
Informacja w reklamie Pepsi-Cola

Leonard postanowił wykorzystać lukę w regulaminie, dokupując brakujące punkty Pepsi za 10 centów od sztuki, więc w takim układzie koszt całego myśliwca to ok. 700 tys. dol. (obecnie to 1,13 mln dol., czyli 5,21 mln zł). Biorąc pod uwagę, że normalna cena myśliwca AV-8 Harrier II wynosiła wówczas 23 mln dol. (obecnie to 37,4 mln zł, więc ponad 172 mln zł), Amerykanin miał okazję zarobić na korporacji naprawdę duże pieniądze. O ile rzecz jasna udałoby mu się znaleźć kupca na wolnym rynku myśliwców wojskowych.

Jak się łatwo domyślić, sam nie dysponował 700 tys. dol., dlatego zaproponował kilku osobom, by sfinansowali całe przedsięwzięcie w zamian za znacznie większe pieniądze, które będzie można uzyskać od Pepsi-Cola.

Ostatecznie 21-latek zebrał odpowiednią sumę i wysłał do siedziby firmy 15 punktów, które zdobył, kupując puszki z Pepsi, dołączając czek na blisko 700 tys. dol., spełniając tym samym wymogi regulaminu konkursu. Mimo że Leonard zrobił wszystko tak, jak należy, odrzutowiec nigdy nie nadleciał.

Batalia sądowa o myśliwiec

Choć reklama jasno sugerowała, że za siedem milionów punktów będzie można zdobyć własny samolot wojskowy AV-8 Harrier II, Pepsi-Cola nie wywiązała się ze swojego zobowiązania. Leonard był na to przygotowany, dlatego pozwał korporację — jak skomentował John Harris, ówczesny PR-owiec w firmie:

To właśnie, uznanie całej akcji z myśliwcem za żart, było główną linią obrony Pepsi-Cola. Podobnie uważała sędzina Kimba Wood, która zajmowała się sprawą (w późniejszych latach pozew Leonarda określono mianem "Pepsi Point Case"). Stwierdzono, że nawet gdyby reklama była ofertą, trudno wyobrazić sobie sytuację, w której "rozsądna osoba" uwierzy w to, iż korporacja byłaby w stanie oddać myśliwiec wojskowy wart ponad 172 mln zł za ułamek tej kwoty. W uzasadnieniu wyroku czytamy:

"Pepsi, gdzie mój odrzutowiec?" — Netflix stworzy minidokument o batalii Dawida z Goliatem

Sąd uznał, że reklamy nie można było uznać za realną ofertę, a co za tym idzie, nie została zawarta wiążąca umowa pomiędzy Leonardem a Pepsi-Cola. Przyznano jednak, że reklama mogła wprowadzić w błąd, ale ostatecznie nie doszło do oszustwa, ponieważ korporacja nie zrealizowała wspomnianego wcześniej czeku. Firma dalej emitowała swoją reklamę, jednak tym razem w scenie lądowania myśliwca przed budynkiem szkoły pojawiało się 700 mln punktów Pepsi, a pod spodem dodano napis "tylko żartujemy".

Choć 21-letniemu wówczas Johnowi Leonardowi nie udało się wygrać z korporacją, wiele osób komentujących sprawę przyznało mu rację, a Netflix postanowił przedstawić proces szerszej publiczności, tworząc na jego temat minidokument. Seria, w której wystąpi powód, przedstawiciele Pepsi-Cola reprezentujący korporację w procesie sprzed 26 lat oraz prawnicy zaangażowani w sprawę trafiła na platformę.

Sprawa z punktami Pepsi doskonale pokazuje, jak trudno jest sobie czasem wyobrazić wielkie liczby oraz ich realną wagę. Kwoty wielu transakcji, o jakich słyszymy w światku technologicznym (np. zakup Twittera przez Elona Muska za 44 mld dol., czyli ponad 203 mld zł), wydają się wirtualne i tak mocno oderwane od rzeczywistości, że ciężko traktować je na poważnie. Bo wiecie — jaka "rozsądna osoba" kupiłaby platformę mediów społecznościowych za kwotę, którą można by wydać na ok. 220 tys. domów po nieco ponad 900 tys. zł każdy?

Ładowanie formularza...