BI: "Jest aneks do fuzji Lotosu i Orlenu, to furtka dla Saudyjczyków". Spółka zabrała głos

Komisja Europejska postawiła warunki przed zatwierdzeniem fuzji Orlenu z Lotosem. Z umów wykreślono dwa punkty, o które zabiegał polski koncern. Chodzi o zapis zakazujący Saudyjczykom sprzedaży udziałów przez trzy lata oraz klauzulę dająca Orlenowi prawo pierwokupu udziałów - do takich szczegółów dotarł Business Insider. Informacjom tym zaprzeczył jednak Orlen.

Od 1 sierpnia br. spółki PKN Orlen i Grupa Lotos oficjalnie się połączyły. Warunkiem połączenia Orlenu z Lotosem było przejęcie 417 stacji paliw Lotos przez spółkę MOL - węgierskiego giganta rynku paliwowego. W ramach tej samej transakcji Orlen przejmuje 185 stacji MOL na terenie Węgier i Słowacji. Ponadto spółka Saudi Aramco obejmie 30 proc. wydzielonej rafinerii Lotosu w Gdańsku. Według ustaleń Business Insider ten ostatni warunek budził najwięcej kontrowersji w Brukseli

Zobacz wideo Fuzja Orlenu z Lotosem. Kowal: Lech Kaczyński nie wytrzymałby tego, co oni robią

Fuzja Orlenu i Lotosu. Komisja Europejska zmieniła umowy

Aby doszło do fuzji, Komisja Europejska musiała zatwierdzić nabywców aktywów sprzedawanych w ramach realizacji środków zaradczych zaproponowanych przez PKN Orlen. Stało się to w czerwcu tego roku. Zatwierdzono również umowy z tymi nabywcami, co ostatecznie umożliwiło przejęcie Grupy Lotos przez PKN Orlen. Kilka miesięcy później dowiadujemy się, że zgoda ta była możliwa dzięki nadaniu większej swobody Saudi Aramco, czego domagała się KE. 

Komisja Europejska miała postawić warunek i nakazać wykreślenie dwóch punktów umowy między podmiotami. Pierwszy dotyczył tzw. lock-up period, zakładającego, że zarówno Saudyjczycy, jak i Orlen, nie mogą przez trzy lata zbywać udziałów. Mowa o aktywach m.in. w Rafinerii Gdańskiej (30 proc. udziałów), spółce zajmującej się hurtową sprzedażą paliw (100 proc. udziałów) oraz Lotos-Air BP zajmującej się paliwami lotniczymi (50 proc. udziałów). 

Drugi punkt dotyczył tzw. right of first offer, czyli prawa pierwszej oferty. Taki zapis nakładał obowiązek na Aramco, które - gdyby chciało zbyć swoje udziały - w pierwszej kolejności miałoby je zaoferować Orlenowi i wskazać cenę sprzedaży. Ostatecznie żadnego z tych punktów nie ma w umowie, a ustalono jedynie, że Aramco będzie mogło sprzedać swoje udziały na rzecz inwestorów z "uznanym doświadczeniem branżowym" w przemyśle rafineryjnym

Więcej informacji z gospodarki i świata przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

Fuzja Orlenu i Lotosu. Co z udziałami Saudi Aramco ?

PKN Orlen utrzymuje, że mimo tych ustępstw obecne umowy "w pełni zabezpieczają nas przed dalszym, niekontrolowanym zbyciem aktywów będących przedmiotem realizowanego procesu i nie może być mowy o realizacji takiego scenariusza". Według informatora Business Insider wiele osób było zdziwionych, że te rozwiązania ostatecznie w umowie się nie znajdą. 

Biuro Prasowe PKN Orlen zaprzeczyło jednak doniesieniom portalu Business Insider. "W związku z nieprawdziwymi informacjami, które opublikowanymi dzisiaj w Business Insider Polska ponownie podkreślamy, że zarówno umowy z naszymi partnerami, jak i przepisy prawa polskiego, w pełni zabezpieczają nas przed dalszym, niekontrolowanym zbyciem aktywów Grupy LOTOS" - poinformowano.

Umowa z Saudi Aramco wciąż jest finalizowana, a jej zawarcie powinno nastąpić jeszcze przed końcem roku. Cena, którą arabski inwestor ma zapłacić za 30 proc. udziałów w rafinerii, to ok. 1,15 mld zł. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.