Kup subskrypcję
Zaloguj się

Mój dziadek był żołnierzem wyklętym. Pytam, czy też mam szansę na 26 mln zł odszkodowania

Andrzej Pilecki żąda od państwa 26 mln zł za krzywdy, których doznał jego słynny ojciec w czasach PRL. Mój dziadek nie jest oczywiście taką legendą jak rotmistrz Pilecki. Mało tego, ostatecznie udało mu się przeżyć okres stalinowskich represji – mimo że został skazany na śmierć. Czy może powinienem się starać o odszkodowanie? A może mogę, ale nie powinienem? A może mogę, ale nie mam szans odszkodowania dostać? Postanowiłem zmierzyć się z tymi pytaniami.

Autor artykułu i archiwalne zdjęcie Czesława Hołuba z czasów II wojny światowej.
Autor artykułu i archiwalne zdjęcie Czesława Hołuba z czasów II wojny światowej. | Foto: materiały prasowe

Bój Andrzeja Pileckiego o miliony od polskiego rządu budzi różne emocje. Niektórzy uważają, że Polska w końcu powinna się rozliczyć finansowo z rodziną legendarnego rotmistrza. Ale i nie brak opinii, że wystawianie takiego rachunku wolnej już przecież Polsce nie jest na miejscu.

Nie chcę brać udziału w tej dyskusji, nie mnie oceniać syna Pileckiego, nie mam pojęcia o jego sytuacji. Jednak sam jestem potomkiem żołnierza wyklętego. Mój już świętej pamięci dziadek, Czesław Hołub, najpierw, gdy był dzieckiem, walczył z nazistami w AK, a potem, gdy już był trochę starszy – z komunizmem. Przeżył tortury i został skazany na śmierć za działalność w Zrzeszeniu Wolność i Niezawisłość. W końcu załapał się na odwilż i objęła go amnestia. Mimo tego w PRL-owskim więzieniu spędził aż 10 lat. Bezpieka ciągle jednak uznawała go za "wywrotowca" i "czuwała" nad nim aż do 1989 r., a jego teczka w IPN jest całkiem opasła.

Gdy więc przeczytałem o decyzji Andrzeja Pileckiego, sam się zacząłem zastanawiać, czy mogę wystawić rachunek III RP za krzywdy, których mój dziadek doznał w czasach wczesnego PRL?

Pileckiemu łatwo nie będzie. Ja bym miał znacznie trudniej

Spytałem znanego adwokata Macieja Gutowskiego, czy potomek Pileckiego ma szansę na odszkodowanie. Prawnik przyznaje: łatwo nie będzie.

Są jednak przykłady tych, którym się udało. Na przykład rodzinie Józefa Durnogi, żołnierza AK i podziemia antykomunistycznego z okolic Kielc. Jego syn mówi Business Insiderowi, że dostał 1,6 mln zł odszkodowania. Teraz "walczy dalej" o pieniądze dla potomków żołnierzy oddziału ojca. Stało się to – jak opowiada – na mocy przepisów w tzw. ustawy lutowej z 1991 r., która mówi o odszkodowaniach i zadośćuczynieniu dla osób represjonowanych. Są zresztą nawet kancelarie, które specjalizują się w walce o takie odszkodowania. Synowi jednak zdecydowanie tu łatwiej niż wnukowi.

Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wideo

Czesław Hołub jako żołnierz AK
Czesław Hołub jako żołnierz AK | materiały prasowe

Dlaczego nie będę z Polską walczył o miliony

Nie zamierzam jednak walczyć o pieniądze za krzywdy dziadka – choć doskonale rozumiem tych, co w takich sytuacjach postępują inaczej. Nie wiem, czy dziadek by w ogóle życzył sobie, bym o to walczył. Dziadek nie był materialistą, nigdy nie miał wielkich potrzeb finansowych. Bogacenie się na jego krzywdach – nawet gdyby było to teoretycznie możliwe – nie wydaje mi się więc na miejscu.

Tym, na czym naprawdę mu zależało, była na pewno wolna Polska. Jeszcze kilka miesięcy temu bym powiedział, że to przecież oczywiste, że Polska jest wolna i nic specjalnie jej nie grozi. Z oczywistych względów dzisiaj tak bym już nie powiedział.

Czesław Hołub w obiektywie Michała Orłowskiego
Czesław Hołub w obiektywie Michała Orłowskiego | Michał Orłowski

Zobacz także: Odnalezieni po 80 latach. Ci żołnierze spoczną na Westerplatte

W tym kontekście więc chyba bym wolał, żeby miliony "za krzywdy" broniły nas przed tymi, którzy potencjalnie mogą nam kolejne krzywdy wyrządzić. Innymi słowy – wydaje mi się, że dziadek wolałby, żeby te pieniądze trafiły na przykład do resortu obrony. 26 mln zł to dla mnie kwota astronomiczna, ale z perspektywy budżetu wojskowego kokosy to już nie są. Nie starczy to nawet na jednego abramsa. Ale naszej armii te pieniądze i tak są bardziej potrzebne niż mi. A przynajmniej tak pewnie uznałby mój dziadek.

Autor: Mateusz Madejski, dziennikarz Business Insider Polska