nt_logo

Ludzie, odpuśćcie sobie grabienie. Liście to nie śmieci. Bez nich zginiemy

Daria Siemion

08 listopada 2022, 15:33 · 3 minuty czytania
Odwiedziłam ostatnio jeden z moich ulubionych parków i byłam w szoku. Na ziemi nie było ani jednego listka. Wszystkie opadłe liście leżały przy drodze w plastikowych worach, zapakowane jak śmieci. Czy to naprawdę konieczne?


Ludzie, odpuśćcie sobie grabienie. Liście to nie śmieci. Bez nich zginiemy

Daria Siemion
08 listopada 2022, 15:33 • 1 minuta czytania
Odwiedziłam ostatnio jeden z moich ulubionych parków i byłam w szoku. Na ziemi nie było ani jednego listka. Wszystkie opadłe liście leżały przy drodze w plastikowych worach, zapakowane jak śmieci. Czy to naprawdę konieczne?
Grabienie liści to narodowy sport Polaków fot. Tomasz Kawka/East News

Opadłe liście użyźniają glebę

W polskiej mentalności ładny ogródek to taki, na którym trawnik jest idealnie równy, a wzdłuż płotu rosną tuje. Na ziemi nie może rosnąć żadna koniczyna, a nie daj Boże, jak wyrośnie jakiś mleczyk - już Polacy pędzą z kosami.


Jeszcze gorsze są liście. Te przeklęte liście, które latają jak samoloty i szpecą trawniki. Zgodnie z polską myślą ogrodniczą koniecznie trzeba je zgrabić, pozrzucać na jedną kupkę, wsadzić do wora i spalić - to jedyna "słuszna droga".

Sąsiad zostawił w ogrodzie trochę liści dla jeża? Nie ma trawnika przycinanego z poziomicą? Nie wyciął starej brzozy? Co za flejtuch...

A przecież gdyby spojrzeć na kopiec liści, nawet nie pod mikroskopem, a uważnym okiem, zobaczylibyśmy, jak tętni życiem - jak buszują w nim owady, jak ptaki szukają w nim jedzenia, jak jeż buduje w nim domek...

Przyroda zbudowała swój porządek, który musimy burzyć. BO TAK. BO MA BYĆ ŁADNIE.

Tylko że goła ziemia nie jest w Polsce naturalnym zjawiskiem. Nie mieszkamy na sawannie, gdzie występują pojedyncze drzewa, a w kraju, w którym 29 proc. powierzchni zajmują lasy. To nijak nie przekłada się na polskie miasta, w których kwitnie betonoza.

Bez drzew liściastych i liści nie będzie bakterii glebowych, które użyźniają glebę. Woda w ekspresowym tempie odparuje z ziemi, a korzenie drzew zamarzną. Wiosna będzie szara i smutna. Przecież tego nie chcemy.

Liście na ziemi to zwierzęca stołówka

Grabienie liści to robienie ze swojego ogrodu i miejskich parków pustyni. To bezprecedensowy zamach na ekosystem i wszystkie stworzenia. Jeszcze kilka lat, a zapomnimy o śpiewie ptaków i świerszczy.

Opadłe liście są miejscem pożywienia dla wielu owadów. Mieszkają w nich pająki, ślimaki, pierwotniaki, jeże. Pożywienie znajdują tam ptaki i drobne ssaki. Kosy, drozdy, jerzyki, ryjówki, jenoty - wszystkie te zwierzęta traktują liście jak darmową jadłodajnię. Niektóre, jak np. jeże, znajdują w liściach schronienie, w którym spędzają zimę.

Grabienie liści zmienia klimat

Opadłe liście zatrzymują w glebie wilgoć, co teraz, w dobie globalnego ocieplenia i coraz realniejszej wizji braku wody, wydaje się szczególnie istotne.

Bez liści woda będzie odparowywać z gleby w ekspresowym tempie. Rośliny zostaną suche i marne. Z czasem wyschną też wody gruntowe, a ludzkość i wszystko, co żyje, umrze z pragnienia. Brak wody opóźni wykwit roślin, a drzewa pozbawione pąków i liści, umrą.

Nie grabiąc liści, możemy spowolnić ten proces, a już na pewno - nie przykładać do niego ręki. Pieniądze i czas przeznaczony na niepotrzebne grabienie można przeznaczyć na coś innego, np. na sadzenie drzew lub wieszanie budek lęgowych dla ptaków.

To o wiele lepsze niż hałasujące dmuchawy...

Palenie liści to masowa egzekucja

Nie da się ukryć, że w Polsce panuje moda na wypalanie traw i liści. Może chodzi o powiew adrenaliny, może o oszczędność, może to praktyczne, ale z mojej wiedzy wynika coś zupełnie innego.

Liście legalnie można palić tylko tam, gdzie nie są odbierane odpady biodegradowalne, a gmina nie organizuje zbierania liści. W większości gmin liście można zostawić przy śmietniku albo zawieźć do kompostowni. Za naruszenie przepisów grozi mandat.

Grabienie i palenie liści to niszczenie ekosystemu, to brzydszy trawnik, to mniej ptaków. To żadna oszczędność, bo później trzeba kupować drogie nawozy. To żadna adrenalina, tylko powód do wstydu. Wreszcie - to bezduszne skazywanie tysięcy istnień na śmierć.

Kompromisy są możliwe

Nie trzeba od razu zostawiać opadłych liści na całej posesji. Można uprzątnąć tereny, po których się chodzi lub odpoczywa, a liście zostawić w pobliżu drzew i krzewów, z których opadły. Różnica będzie widoczna już wiosną, kiedy w ogrodzie rozlegnie się piękny śpiew ptaków, trawnik będzie zielony i bujny, a rośliny zakwitną o wiele wcześniej.

Czytaj także: https://natemat.pl/441535,10-powodow-by-wysterylizowac-swoja-suczke