Mimo wciąż rosnącej inflacji, która we wrześniu wyniosła 17,2 proc. wg szybkiego szacunku GUS, Rada Polityki Pieniężnej w środę zdecydowała nie podnosić stóp procentowych. Z komunikatu NBP wynika też, że w planach nie ma kolejnych podwyżek, bo obniżenie inflacji mają przynieść wykonane dotąd ruchy i zbliżająca się recesja.
Dr Bogusław Grabowski w TVN24 powiedział, że gdyby wciąż był członkiem RPP, głosowałby za podniesieniem stóp procentowych o 100 punktów bazowych. Jego zdaniem nie ma możliwości zbicia wzrostu cen do poziomu celu inflacyjnego 2,5 proc. przy obecnych stopach procentowych. Jak dodał, spóźniliśmy się z podwyżkami o dwa lata i już teraz stopa bazowa powinna być dwucyfrowa.
Więcej informacji z kraju na stronie głównej Gazeta.pl
Dr Grabowski tłumaczył, że odpowiednio postawione pytanie ws. stóp procentowych brzmi: "czy lepiej, żeby ci kredytobiorcy płacili wyższą stopę procentową przez 2 lata, czy żeby płacili taką albo jeszcze wyższą przez 10 lat? To jest to pytanie, tak to jest skonstruowane. To jak z chirurgiem, jak zaczynamy kroić i boli, to się nie przerywa, tylko się kroi do tego czasu, dopóki się człowieka wyleczy".
Dr Grabowski uważa, że obietnice Glapińskiego o obniżce stóp procentowych już w 2023 roku są bajdurzeniem i zostaną na obecnym poziomie przez następne lata.
Oni [kredytobiorcy - red.] będą przez lata tkwili w takich wysokich wydatkach, dlatego oni muszą wiedzieć, że poziom stóp procentowych, a więc ich udręki w płaceniu tych kosztów kredytów zależy również od działań rządu. Im bardziej rząd jest nieodpowiedzialny, tym wyższe muszą być stopy procentowe, tym oni płacą większe raty co miesiąc
- podsumował Grabowski.
Większość banków centralnych na świecie podwyższa stopy procentowe, by wyhamować gospodarkę, a razem z nią inflację. Takie podejście ma jednak przeciwników, jak np. Jan J. Zygmuntowski z Polskiej Sieci Ekonomii. - Może to być skuteczne rozwiązanie, ale wyprowadzi nas z inflacji przez recesję, co oznacza zwolnienia i mniejsze zamówienia dla firm - mówił w lipcu w Polsacie. I dodawał, że trzeba znaleźć inne sposoby walki ze wzrostem cen.
Podobne zdanie ma ONZ. "Świat czeka recesja, a potem wydłużona stagnacja, jeśli gospodarki rozwinięte nie zmienią szybko obecnego kierunku polityki monetarnej" - można przeczytać we wnioskach z raportu UNCTAD, jednej z agencji ONZ (ang. United Nations Conference on Trade and Development - Konferencja Narodów Zjednoczonych ds. Handlu i Rozwoju). Ten kierunek to (obok zaciskania finansowego pasa) zacieśnianie monetarne, czyli podnoszenie stóp procentowych, na które banki centralne świata zdecydowały się, by walczyć z największą od dekad inflacją. ONZ uważa, że powinny zatrzymać cykl podwyżek stóp.
Hamowanie gospodarcze połączone z wysokimi stopami procentowymi uderza bowiem w zadłużone rządy, a na niższym poziomie w firmy i gospodarstwa domowe. Agencja ONZ podkreśla, że negatywne skutki zbyt upartego trwania przy polityce zacieśniania monetarnego odczują wszyscy - z tym że znacznie mocniej gospodarki rozwijające się. Sytuację pogarsza mocny dolar, bo wraz ze wzrostem kursu amerykańskiej waluty drożeją importowane artykuły, w tym żywność. Wiele najbiedniejszych państw polega na dostawach towarów rolnych zagranicy, a wojna w Ukrainie i tak podbiła już ceny np. zbóż.