Archiwum Urbana (5)
Wojciech Czuchnowski
Archiwum Urbana (5)
Akcja dezinformowania społeczeństwa o katastrofie w Czarnobylu to chyba najbardziej ponury rozdział w historii Biura Prasowego rządu PRL
Historycy i naukowcy do dzisiaj spierają się o to, jak duża była liczba ofiar awarii reaktora jądrowego w Czarnobylu. O ile policzalna jest ilość ofiar śmiertelnych, zmarłych bezpośrednio w wyniku katastrofy, o tyle niezwykle trudno określić liczbę zgonów i zachorowań będących wynikiem skażenia na terenach, gdzie dotarł radioaktywny obłok. Niewątpliwie jednak bardzo istotny wpływ na to, jak dużo osób zostało dotkniętych skutkami awarii, miał fakt późnego poinformowania, a potem dezinformowania opinii publicznej o katastrofie. Polityka informacyjna ówczesnego Biura Prasowego rządu to być może najbardziej ponury rozdział w historii kierowanego przez Jerzego Urbana urzędu. W świetle zachowanych dokumentów można mówić o współodpowiedzialności rzecznika rządu za dezinformowanie społeczeństwa i narażanie ludzi na śmiertelne zagrożenie.
Nie do publikacji
Tradycyjne konferencje prasowe Jerzego Urbana odnotowywane były w całości w formie stenogramów na łamach dziennika "Rzeczpospolita". Ingerencje rzecznika w treść stenogramów były rzadkie i bardzo nieznaczne. Jednak materiał z dwóch konferencji, które odbyły się 29 kwietnia i 1 maja 1986 roku, nigdy nie ujrzał światła dziennego w oficjalnej prasie.
W teczce nr 367 na stenogramie będącym zapisem spotkania z dziennikarzami widnieje ręczny dopisek sygnowany osobiście przez Jerzego Urbana: "Nie do publikacji". Słowo "nie" podkreślone jest grubym czarnym flamastrem.
Na tej właśnie konferencji Urban poinformował oficjalnie dziennikarzy o radioaktywnej chmurze, która od dwóch dni przechodziła nad Polską: "PAP podał, że nad północnowschodnim obszarem Polski przesunął się radioaktywny obłok. Mimo niestwierdzenia zagrożenia dla zdrowia ludności kierownictwo partii i rządu z całą powagą skupiło bezpośrednie zainteresowanie na tym zjawisku będącym skutkiem awarii elektrowni atomowej na Ukrainie" - zaczął konferencję rzecznik, dodając, iż powołany został specjalny zespół rządowy pod kierownictwem członka KC PZPR, Zbigniewa Szałajdy.
Urban nie potrafił, lub nie chciał odpowiedzieć na pytania dziennikarzy:
"_Los Angeles Times: - Kiedy radioaktywne opady wyszły z elektrowni czarnobylskiej i czy nadal wychodzą? Jeżeli przestały się unosić, to kiedy to nastąpiło?
JERZY Urban: - Ja mam tylko informacje z terenu Polski.
BBC: - Kiedy władze Polskie otrzymały z Ukrainy informacje? A może dowiedziały się z zagranicznych rozgłośni radiowych?
_JERZY URBAN: - Polskie władze były w kontakcie z najwyższymi czynnikami radzieckimi dla koordynacji poczynań.
BBC: - Jaki był wzrost skażenia w Polsce?
JERZY URBAN: - Nie potrafię odpowiedzieć. Nigdzie ta radioaktywność nie zbliżyła się do progu takiego, który powoduje zagrożenie dla ludzkiego zdrowia.
DPA: - Pan jeszcze nie odpowiedział na pytanie, kiedy dokładnie ZSRR poinformował Polskę o wypadku.
JERZY URBAN: - Powiedziałem już wszystko, co na ten temat mam do powiedzenia.
AFP: - Rząd szwedzki złożył w Moskwie protest z powodu zbyt późnego poinformowania Szwecji o tym wydarzeniu. Czy rząd polski zrobi podobnie?
JERZY URBAN: - A dlaczegóż by pan sądził, że rząd Polski ma powody do składania takiego protestu? To jest mylny pogląd."
Rzecznik konsekwentnie unikał odpowiedzi na pytanie, kiedy nastąpiła awaria i kiedy Polska została powiadomiona o katastrofie. Mówił tylko, że obudzono go o drugiej w nocy. Pytany dlaczego komunikaty o wzmożonej radioaktywności nie pojawiły się jeszcze w oficjalnej prasie, stwierdził, iż przyczyną jest... przestarzała poligrafia, narzucająca gazetom wczesne terminy druku, uniemożliwiające podanie informacji, jaka w serwisie Polskiej Agencji Prasowej znalazła się wieczorem 28 kwietnia.
W rzeczywistości, jak wspominają dziennikarze depeszowi, którzy w tych dniach mieli dyżury w gazetach, druk komunikatu został celowo opóźniony na polecenie kierownictwa PZPR.
W teczce ze stenogramem kolejnej konferencji, która odbyła się 1 maja, znów znajduje się adnotacja Jerzego Urbana "Nie drukujemy". Tu jednak brakuje w ogóle zapisu z tej części konferencji, w której mówiono o awarii. Jest tylko pierwsza część, na wstępie której rzecznik składa dziennikarzom życzenia z okazji.... Święta Pracy. Wydaje się, że to obawa, iż ludzie bojąc się skażenia nie będą chcieli opuszczać domów i uczestniczyć w pierwszomajowych pochodach, była jedną z przyczyn ukrywania informacji o awarii.
Zbrodnicze kłamstwo
Rzecznik rządu kłamał, mówiąc iż nie posiada informacji o stopniu skażenia oraz bagatelizując rozmiary katastrofy. W teczce nr 523 znajduje się "Meldunek Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej o sytuacji skażeń 28 kwietnia 1986, godz. 21.30". Dokument podaje alarmujące dane: "Maksymalne stężenie mieszanki produktów rozszczepienia stwierdzono w godzinach popołudniowych w Mikołajkach i wynosiło ono ok. 550.000 mBq (milibekerela) na m/3. (norma 1000 mBq na m3)"
Według meldunku w Gdyni wspomniane stężenie wynosiło 170.000 mBq, w Warszawie 87.000, w Poznaniu 790. Dopuszczalne normy zostały w Polsce przekroczone od 10 do 200 razy.
Meldunek zaleca: "przekazać na przerób całe aktualnie wyprodukowane w kraju mleko od krów karmionych świeżą paszą. Nie podawać mleka świeżego dzieciom i młodzieży do lat 18".
Pod dokumentem odręczny dopisek: "Powyższych wiadomości nie należy podawać do wiadomości publicznej".
W tej samej teczce znajduje się osobiście ocenzurowany przez rzecznika rządu, z pozoru niewinnie brzmiący, komunikat Ministerstwa Handlu Wewnętrznego i Usług. Przeznaczony dla prasy komunikat dotyczy trudności z zaopatrzeniem sklepów w mleko w proszku, poszukiwane przez ludzi nie chcących pić skażonego świeżego mleka. Z komunikatu Urban polecił skreślić następujące zdanie: "W związku z niedopuszczeniem w niektórych rejonach kraju mleka płynnego do sprzedaży, występuje zwiększone zapotrzebowanie na mleko pełne w proszku dla niemowląt". Pozostawiono jedynie drugą część komunikatu: "Sprzedaż mleka pełnego w proszku dla niemowląt odbywać się będzie na podstawie karty zaopatrzenia "O", z tym że realizacja normy następuje w terminie od 1 do 15 maja na odcinek rezerwowy nr 6. MHWiU podjęło działania dla zapewnienia niezbędnej ilości mleka w proszku dla dzieci ".
W tej samej teczce, oznaczona jako "Poufna" znajduje się depesza korespondenta PAP z Krakowa: "Niestety ludzie wystający w przychodniach i aptekach - mówiąc delikatnie - podważają istotę sojuszu łączącego Polskę i ZSRR oraz pryncypia ustrojowe naszych krajów. W wielu przypadkach można mówić o panice. Wyrażane jest przekonanie, że skuteczną formą protestu wobec istniejącej sytuacji będzie bojkot obchodów 1 Maja. Bardzo wiele osób wyjechało z Krakowa."
Dopiero materiał z konferencji prasowej, która odbyła się 5 maja, ukazał się w formie stenogramu na łamach "Rzeczpospolitej". Swoje wystąpienie rzecznik zaczął od ataku na dziennikarzy: "Oskarżam część zachodnich środków masowego przekazu o złą wolę w przekazywaniu wiadomości na temat skażenia promieniotwórczego terytorium Polski. Oskarżam o postępowanie sprzeczne z zasadami ludzkiej solidarności".
Jeszcze 10 maja władze unikały podawania prawdziwych rozmiarów skażenia. Przy noszącym tę właśnie datę kolejnym meldunku o sytuacji radiologicznej, adnotacja Urbana: "Przy ewentualnej wypowiedzi muszę ustalić, czy podać aktualne obliczenia".
W atmosferze sennej stabilizacji i zniechęcenia połowy lat 80. media ożywiła informacja o ucieczce z Polski braci Zielińskich z Żyrakowa pod Tarnowem. W listopadzie 1985 r. 15-letni Adam i 13-letni Jerzy przedostali się do Szwecji ukryci pod naczepą tira. W Szwecji poprosili o azyl polityczny. Ich historia stała się tematem słynnego filmu Macieja Dejczera, "300 mil do nieba". W 1985 władze PRL próbowały zrobić wszystko, aby ściągnąć chłopców do kraju. Szwedów oskarżono wręcz o kidnaping. Rodziców uciekinierów pozbawiono sądownie praw rodzicielskich, bo nie chcieli zażądać, by wydano im dzieci. Ostatecznie bracia Zielińscy pozostali na Zachodzie. Po tych wydarzeniach w archiwum rzecznika rządu zachował się napisany przez Urbana projekt nieudanej, jak się później okazało, akcji propagandowej mającej na celu ściągnięcie do Polski braci Zielińskich.
"Proponuję dużą kampanię propagandową w związku z ucieczką dwóch chłopców ze wsi w woj. tarnowskim (13 i 15 lat) do Szwecji. - _pisze Jerzy Urban do generała Jaruzelskiego. - W Szwecji rozpatruje się czy dać im azyl polityczny. Powód: mieli w szkole złe stopnie z powodów politycznych. (Była to typowa ucieczka promem przygodowo-chłopięca.) Zwróciłem się do gen. Pożogi o zbadanie w kraju przez SB wszystkich aspektów prawnych. Omawiałem tą sprawę wstępnie z tow. Wojciechowskim. (szef Radiokomitetu, przyp. red.) Jeżeli wszystkie elementy będą kompletne, chcę zacząć wielką kampanię angażując opinię publiczną w Polsce. Zażądać w imieniu rządu oddania dzieci. Zmobilizować rodziców, organizacje społeczne itp. Zasypać Szwecję rezolucjami. Nadawać je w telewizji, drukować w prasie. Mówić, że to kidnaping dla celów propagandowych, antypolska psychoza kosztem dzieci. Reportaż TVP ze Szwecji - dzieci są na miejscu przekonywane przez macherów politycznych. Jak zaczniemy krzyk, Szwecja nam tych malców odda. Więc relacje TV z odebrania chłopców, płacząca mama, ich opowieści. Można tu włączyć harcerstwo i in. Po dokładnym zbadaniu sprawy i konsultacjach z MSZ zaproponuję dokładny scenariusz. Jerzy Urban".
Na dokumencie ręczny dopisek samego generała Jaruzelskiego: "Znakomicie. Proszę działać. Pilnie, bo może stać się nieaktualne".
Plan rzecznika spalił na całej linii. Mimo nacisków i represji państwo Zielińscy nie dali się wciągnąć do propagandowej akcji. Dzięki ich postawie uciekinierzy otrzymali azyl. W teczce dotyczącej ucieczki znajduje się zapis fragmentu rozmowy telefonicznej chłopców z rodzicami, emitowanej przez szwedzkie radio: "Jesteśmy z wami. To co żeście mówili, było wspaniałe. Daliście w kość temu Urbanowi" _- powiedziała matka braci.
List Jerzego Urbana do Stanisława Cioska, sekretarza KC PZPR, z 7 X 1986 r.
"Korespondent Le Figaro w Warszawie B. Marguerite poinformował mojego asystenta, tow. Rudzińskiego, że w ambasadzie USA w Warszawie powiedziano mu, że: Reagan chce znieść sankcje gospodarcze przeciw Polsce 24 X o ile wypuścimy Wałęsę i przyjedzie on do USA. Wiadomość ta potwierdza hipotezę, że władze USA najchętniej zniosłyby restrykcje odpowiadając na publiczną prośbę Wałęsy, niejako w prezencie dla niego, i że zaproszenie go do USA w tym terminie temu celowi służy.
Proponuję obmyślić sposoby zniechęcające Wałęsę do składania prośby o paszport, gdyż od chwili złożenia można się liczyć z naciskiem zachodnim o wydanie paszportu i udzielenie gwarancji powrotu. Pozdrawiam: Jerzy Urban".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?