Zginął tuż po przesłuchaniu, z policyjnej broni. Kulisy tragedii na komendzie w Kutnie

W komendzie w Kutnie od strzałów z policyjnej broni zginął Marcin Stanisławski. Jedynym świadkiem i jednocześnie podejrzanym stał się przesłuchujący go policjant, którego pogrążała opinia biegłej. Wtedy nastąpił nieoczekiwany zwrot. Prokuratura sięgnęła po medyka sądowego, który znany jest z tego, że w swoich opiniach wybiela policjantów zamieszanych w tragiczne interwencje. W przypadku Kutna przedstawił przedziwną teorię. Prokuratura skrzętnie wykorzystała ją do umorzenia sprawy.

Matka Marcina Stanisławskiego ze zdjęciem syna, który zginął w komendzie policji w KutnieŁukasz Cieśla / Onet
Matka Marcina Stanisławskiego ze zdjęciem syna, który zginął w komendzie policji w Kutnie
  • Do tragedii doszło w 2015 r. Rodzina wezwanego na przesłuchanie Marcina jest przekonana, że policjant z Kutna, na którego wcześniej było wiele skarg, straszył go bronią, chcąc wymusić zeznania. Służbowy pistolet wystrzelił trzy razy, a kule trafiły Marcina w szyję i głowę. Zginął na miejscu
  • Policjant po wyjściu z pokoju przedstawił wersję, że w ciasnym pomieszczeniu Marcin wyjął mu pistolet z kabury i choć nie miał doświadczenia z bronią, potrafił ją szybko przeładować i wymierzył w niego. Po chwili miało dojść do szamotaniny, w trakcie której padły śmiertelne strzały
  • Tragedia w Kutnie przez siedem lat nie doczekała się rozstrzygnięcia. Matka i brat zmarłego wyręczyli prokuraturę i skierowali do sądu prywatny akt oskarżenia przeciwko policjantowi. W pierwszej instancji został skazany. On jednak nie zgadza się z wyrokiem. Uważa, że zachował się jak prawdziwy bohater
  •  Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu
reklama

SMS do rzecznika policji. "Przystawił broń do głowy, no i odpalił gościa"

W pokoju numer 203 byli jedynie policjant i podejrzany, bez kamer i świadków. Padły trzy strzały ze służbowego waltera. Na korytarz wyszedł już tylko policjant. Choć nie miał żadnych obrażeń, trzymał się za brzuch. Kazał wezwać karetkę. Niektórzy zapamiętali, że był roztrzęsiony, nie mógł się uspokoić, stwierdził, że właśnie "zajeb*** człowieka". Marcina Stanisławskiego, który leżał martwy na podłodze pokoju przesłuchań. Na plecach, w kałuży krwi lejącej się z jego przestrzelonej na wylot szyi oraz z głowy.

reklama
reklama

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Subskrybuj Onet Premium. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.

Łukasz Cieśla
Dziennikarz Onet Wiadomości
Pokaż listę wszystkich publikacji

Data utworzenia: 30 września 2022, 10:30
reklama
Masz ciekawy temat? Napisz do nas list!
Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie znajdziecie tutaj.