Proces nazistowskiego zbrodniarza Adolfa Eichmanna, trwający od kwietnia do grudnia 1961 r., był wielkim widowiskiem. Oskarżony, w czasie wojny kierujący „żydowskim” Departamentem IV B w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA), siedział za szklaną szybą, z czarnymi słuchawkami na głowie i wsłuchiwał się w świadectwa ocalałych z Zagłady, w której organizacji uczestniczył. Gideon Hausner, prokurator generalny Izraela, starał się przedstawić oskarżonego jako głównego architekta Holokaustu. I to mu się w dużym stopniu udało. Eichmann dostał karę śmierci, a cały świat uświadomił sobie skalę żydowskiego cierpienia podczas wojny.
Państwo Izrael zrozumiało wówczas, że to cierpienie pomoże mu zdobyć sympatię międzynarodowej opinii publicznej. Zmianę narracji widać było również wewnątrz Izraela. Dotychczas na ocalałych z Zagłady patrzono tam jak na ludzi słabych, którzy dali się bez oporu prowadzić na rzeź. „Skąd masz taką ch…wą koszulkę? Z Auschwitz?” – usłyszał od „kolegów” z pracy jeden z byłych więźniów niemieckich obozów. W muzeum Yad Vashem wycieczki szkolne pospiesznie oprowadzano po ekspozycji dotyczącej gett i obozów, zatrzymując się na dłużej tylko przy jej fragmencie dotyczącym buntu w getcie warszawskim. Po procesie Eichmanna zaczęto Izraelczykom uświadamiać grozę Szoach, by pokazać, że tylko Państwo Izrael może uchronić Żydów przed nowym Holokaustem. Państwo Izrael będzie też niestrudzenie ścigać winnych mordów na Żydach, a porwanie Eichmanna z ulicy w Buenos Aires świadczy o tym, że nie zdołają się oni przed nim ukryć nawet na końcu świata. Izraelska propaganda rozmijała się jednak z rzeczywistością. Porwanie Eichmanna było bowiem wyjątkiem od reguły. Przytłaczająca większość niemieckich zbrodniarzy mogła spać spokojnie. Izraelskie tajne służby nawet nie myślały o tym, by ich ścigać.
Proces Adolfa Eichmanna w Izraelu, kwiecień–grudzień 1961 r. Wyrok – kara śmierci przez powieszenie – wykonano 1 czerwca 1962 r.
Partacze z Mosadu
Instytut ds. Wywiadu i Zadań Specjalnych, czyli Mosad, to wywiad cywilny Izraela mający na swoim koncie wiele spektakularnych akcji na całym świecie. Przez ponad 70 lat zdołał przeprowadzić dziesiątki zamachów na ludzi uznawanych za wrogów Izraela. Ilu było dawnych nazistów wśród ludzi przez niego zlikwidowanych? Tylko jeden. I do tego niebędący Niemcem.
Chodzi o Łotysza Herbertsa Cukursa. Ów wybitny pilot był w czasie wojny współpracownikiem niemieckiego wywiadu znanym jako „rzeźnik Rygi”. Szczerze nienawidził Żydów, uznając ich za zdrajców i sowieckich kolaborantów, a w czasie wojny uczestniczył w likwidacji getta ryskiego i rozstrzelaniu 25 tys. Żydów w lesie pod miejscowością Rumbala. Na swoje nieszczęście zabił również rodzinę jednego z szefów izraelskiego wywiadu wojskowego, gdy więc w latach 60. ów prominent dowiedział się, że Cukurs żyje, postanowił sprowadzić go przed oblicze sądu w Izraelu. Mosad zgodził się zrobić mu tę przysługę. Izraelscy agenci udający biznesmenów zwabili Cukursa na „negocjacje handlowe” do jednego z domów w urugwajskiej stolicy Montevideo. Próba porwania Cukursa została jednak przeprowadzona po partacku. Doszło do szamotaniny, w której Łotysz został zastrzelony przez spanikowanego agenta Mosadu. Efraim Zuroff, dyrektor Centrum Simona Wiesenthala, przyznał po latach, że przez to, iż Cukurs nie został sprawiedliwie osądzony, jego odpowiedzialność za wojenne masakry jest obecnie podważana. Część Łotyszy uważa go za bohatera, a kilka lat temu wystawiono o nim… musical.