Absurdalny, skandaliczny, zły — tak eksperci mówią o "sasinowym", czyli podatku od nadmiarowych zysków. Nazwa stąd, że przygotowano go w Ministerstwie Aktywów Państwowych, którym kieruje Jacek Sasin. Jeśli rząd poprze jego pomysł, to złamie konstytucję i doprowadzi wiele firm do bankructwa.
- Ministerstwo Aktywów Państwowych chce, by duże firmy zapłaciły 50 proc. podatku od nadmiarowych zysków, tzw. windfall tax
- Przedsiębiorcy i eksperi krytykują daninę — uderzy we wszystkie firmy, a nie tylko energetyczne
- Nowy podatek byłby wprowadzony niezgodnie z konstytucją
- Komisja Europejska proponuje, by minimum 33 proc. windfall tax płaciły tylko spółki energetyczne
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu
W poniedziałek rząd zapoznał się z założeniami podatku od nadmiarowych zysków przygotowanymi przez Ministerstwo Aktywów Państwowych. Podatek ten ma niewiele wspólnego z pomysłami przedstawionymi przez Komisję Europejską. Już od kilku dni jego elementy zdradza Jacek Sasin, szef MAP. W efekcie giełda zareagowała spadkami, a we wtorek w ekspresowym tempie zebrała się Rada Przedsiębiorczości, którą tworzy dziewięć organizacji pracodawców. Rada skrytykowała nowy podatek. Co Jacek Sasin wysłał do premiera Morawieckiego i dlaczego jego pomysł jest zły?
Czytaj też: Pomoc nie tylko dla "energochłonnych". Rząd odkrywa karty
Polskie propozycje Windfall Tax
W skrócie Ministerstwo Aktywów Państwowych proponuje, aby obowiązek uiszczenia daniny ciążył na przedsiębiorcach, których marża zysku brutto za 2022 r. jest większa od ich uśrednionej marży brutto za lata 2018, 2019 oraz 2021 r. Postuluje się nie uwzględniać roku 2020 w wyliczeniu z uwagi na jego wyjątkowy, pandemiczny charakter. W komunikacie o podatku na stronie MAP czytamy, że danina ma być od nadzwyczajnych zysków spółek za 2022 r., w tym od energetycznych.
Z kolei "Rzeczpospolita" podała, że nowy podatek miałby objąć nie tylko spółki Skarbu Państwa i firmy energetyczne, ale wszystkie duże przedsiębiorstwa zatrudniające powyżej 250 osób, w tym banki i firmy prywatne z różnych branż. Z pisma, do którego dotarł Business Insider też wynika, że podatek ma objąć nie tylko branżę energetyczną. Jeśli spółka wyda część środków na inwestycje kluczowe z perspektywy rozwoju i strategicznego bezpieczeństwa kraju, danina ulegnie pomniejszeniu. Zatem nie będzie miało znaczenia, czy zyski wynikają z inwestycji z poprzednich lat. — Te zyski nie są zyskami zasłużonymi, wynikają z nieprzystających do dzisiejszych realiów mechanizmów. Więc będzie podatek — mówił Jacek Sasin, w poniedziałek w TVP. Danina ma dać budżetowi państwa ok. 13,5 mld zł ekstra. Ma być przeznaczona na obniżenie cen prądu, w tym dla szkół, szpitali, przedszkoli.
Czytaj także w BUSINESS INSIDER
Czytaj też: Rząd zamknie firmy i nie da odszkodowania. Tak wydają propozycje nowej ustawy o klęsce żywiołowej
"Sasinowe" — skandaliczny podatek
— Absolutny skandal wprowadzany bez żadnego trybu — mówi o nowym podatku Maciej Witucki, prezes Konfederacji Lewiatan. — Po pandemii, Polskim Ładzie, inflacji i cenach energii dostajemy Janosikowe. Czy rządzący zrozumieją kiedyś, że polska przedsiębiorczość ma granice odporności — pyta.
W sprawie propozycji MAP we wtorek zebrała się Rada Przedsiębiorczości. Tworzy ją dziewięć organizacji pracodawców: Konfederacja Lewiatan, Krajowa Izba Gospodarcza, Federacja Przedsiębiorców Polskich, Polska Rada Biznesu, ABSL (Związek Liderów Sektora Usług Biznesowych), Pracodawcy RP, BCC, Związek Banków Polskich oraz Związek Rzemiosła Polskiego. Zdaniem ich przedstawicieli nowy podatek doprowadzi do fali niekontrolowanych bankructw i zniszczy gospodarkę. "Pomysł nowego podatku pojawia się w momencie, kiedy przedsiębiorstwa borykają się z ogromnym wzrostem obciążeń związanym z gwałtownie rosnącymi cenami prądu, gazu i ciepła, spadkiem zamówień i trudnościami związanymi z zerwanymi łańcuchami dostaw. Grożą nam poważne trudności gospodarcze i recesja. Rząd, zamiast proponować rozwiązania łagodzące kryzys, zapowiada wprowadzenie kolejnego, absurdalnego podatku — pisze w swoim stanowisku RP. I zwraca uwagę, że rząd funduje firmom kolejny podatek, którego nie konsultuje z przedsiębiorcami. W piśmie kierującym założenia nowego podatku na rządowy Komitet Stały minister aktywów państwowych występuje wprost o pominięcie w dalszych pracach legislacyjnych etapów: uzgodnień, konsultacji publicznych i opiniowania. - Tak nie powinno być, bo podatki i stabilność prawa, to kwestie kluczowe dla przedsiębiorców — dodaje Arkadiusz Pączka, wiceprzewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Adwokat Grzegorz Keler z kancelarii SPCG dodaje, że jeśli taka propozycja pojawia się pod koniec września, to trudno mówić o stabilności prawa podatkowego. — Przecież spółki z wyprzedzeniem planują budżety i inwestycje. Teraz te plany miałyby zostać wywrócone. Tymczasem obecna sytuacja gospodarcza i polityczna jest wystarczająco dynamiczna i złożona — dodaje.
Kelera nie przekonują też argumenty, że celem nowego podatku jest opodatkowanie nadzwyczajnych zysków spółek Skarbu Państwa, bo te i tak trafiają do budżetu w formie dywidendy. — Dlatego bardziej prawdopodobne jest, że chodzi po prostu o sfinansowanie potrzeb budżetowych państwa kosztem dużych firm, a po części również inwestorów mniejszościowych w spółkach Skarbu Państwa — dodaje Keler.
Radca prawny Łukasz Bernatowicz, prezes BCC, wiceprzewodniczący Rady Dialogu Społecznego, uważa jednak, że podatkiem powinny zostać obciążone co najwyżej firmy, które osiągnęły nadzwyczajne zyski dzięki zaangażowaniu w sektor energetyczny, produkcję, przemysł i sprzedaż energii.
Zapłacą ci, którzy inwestowali w rozwój
Z zapowiedzi jednak wynika, że podatek mogą zapłacić spółki, które np. cztery lata temu zainwestowały w nowy produkt, oprogramowanie, a teraz czerpią zyski z tego. — Jeżeli przepisy nie będą rozróżniać przyczyn, dla których dany podmiot osiągnął "nadzwyczajne zyski", to koszty nowego podatku poniosą nie tylko spółki energetyczne czy paliwowe, ale też takie, które nie są beneficjentami sytuacji geopolitycznej, tylko np. wdrożyły nowe rozwiązania i ich rozwój przyspieszył w ostatnim czasie — przyznaje Keler.
- W gospodarce nie ma czegoś takiego jak nadmiarowy zysk, jeżeli firma zarabia, to ma pieniądze na rozwój, na inwestycje, na opłacanie pracowników – mówi Hanna Mojsiuk, Prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie. - Ktoś chce się bawić w Janosika i udawać, że zabiera bogatym i zmusza ich do dzielenia się z biednymi. Jeżeli jednak firmy, które objęte zostaną daniną, dodatkowo uderzone zostaną wzrostami kosztów pracy, gigantycznymi rachunkami za energię i ciepło, a na dodatek będą mieć problemy z pozyskaniem surowców, to spodziewam się, że zamiast fali nowych inwestycji, będziemy świadkami fali exodusu inwestorów z Polski. Najbardziej stracą duże podmioty z kapitałem zagranicznym, które inwestują w Polsce oraz budowane przez pokolenia firmy rodzinne - dodaje Hanna Mojsiuk. To jednak niejedyne problemy z sasinowym.
Nowy podatek wbrew konstytucji
— Propozycja rodzi bardzo poważne wątpliwości co do jej zgodności z konstytucją — mówi adwokat Grzegorz Keler. — Przede wszystkim mamy tu do czynienia ze zmianą zasad w trakcie gry – nowy podatek miałby obciążać "nadzwyczajne zyski", które już powstały i nikt nie zakładał, że trzeba będzie odprowadzić od nich dodatkowy podatek. W istocie jest to działanie prawa wstecz — podkreśla mec. Keler. Od 27 lat obowiązuje w Polsce zasada, że nie można w trakcie roku wprowadzać niekorzystnych zmian w podatku dochodowym zarówno od osób fizycznych, jak i firm. Zmiany w podatku dochodowym powinny być uchwalane co najmniej miesiąc przed rozpoczęciem roku podatkowego.
Najpierw orzekł o tym Trybunał Konstytucyjny w 1995 r. Później, po wejściu w życie konstytucji z 1997 r., TK potwierdził taką wykładnię w kolejnych wyrokach, np. z 15 lutego 2005 r. (sygn. akt K 13/01). Tymczasem podatek od nadmiernych zysków za rok 2022 byłby wprowadzony pod koniec tego roku. MAP odniósł się w założeniach do tych wątpliwości. Wskazał, że "dla oceny konstytucyjności proponowanych rozwiązań kluczowy jest wyjątkowy charakter nadzwyczajnych zysków osiąganych w 2022 r."
"Jest to rok, w którym doszło do rosyjskiej inwazji na Ukrainę oraz związanego z nią kryzysu energetycznego. Państwa na całym świecie borykają się z rekordową, niewidzianą od dekad inflacją. Zasada pewności prawa zderza się zatem z fundamentalną niepewnością gospodarczą całych społeczeństw oraz wynikającą z niej możliwością osiągania nadzwyczajnych zysków przez nieliczne duże korporacje" — tłumaczył resort.
Tomasz Bartoszek, doradca podatkowy i partner w CRIDO, ocenia, że takie argumenty resortu mogą w praktyce oznaczać, że o konstytucyjności przepisów będzie się musiał wypowiedzieć sam Trybunał. — Wcześniej, jeśli ustawa zostanie tam skierowana przez prezydenta przed podpisaniem lub później, jeśli ustawa wejdzie w życie i zostanie zaskarżona przez podatników. Pierwszy przypadek oznacza dla biznesu dużą niepewność, drugi oznacza obowiązek zapłaty podatku i dużą niepewność czy za kilka lat podatek zostanie zwrócony, o ile oczywiście Trybunał uzna niekonstytucyjność przepisów — mówi Bartoszek.
Podatek na rok czy na lata
Jedyna nadzieja, że podatek w formie zaproponowanej przez Sasina nie zyska poparcia rządu, a także, że nie zostanie z nami na lata. — Doświadczenie uczy, że tymczasowe podatki zwykle z czasem stają się stałym elementem rzeczywistości, ale w tym przypadku może być inaczej, bo podatek ewidentnie ma obciążać dochody uzyskane na skutek nadzwyczajnych zdarzeń i trudno byłoby go stosować w "normalnych" warunkach — mówi mec. Keler. — Byłaby to swoista kara za szybki rozwój i osiąganie sukcesów biznesowych, ale oczywiście nie można wykluczyć, że podatek będzie obowiązywał również w kolejnych latach — dodaje. Podobnie mówi Tomasz Bartoszek. — Nawet jeżeli miałby być to podatek tylko za 2022 r. to czy nie stworzy on precedensu dla kolejnych rządów, aby w sytuacji nadmiernego deficytu budżetowego łatać dziurę takimi tymczasowymi rozwiązaniami, których celem jest tylko ściągnięcie jak największej daniny kosztem rozwoju biznesu — pyta partner w CRIDO.
Na co ma być wydany nowy podatek
Podatek od nadzwyczajnych zysków przewiduje projekt ustawy o szczególnym wsparciu odbiorców wrażliwych oraz jednostek samorządu terytorialnego. Ten projekt wprowadza też maksymalne cena energii na poziomie 618,24 zł za MWh dla odbiorców wrażliwych, czyli szpitali, szkół, przedszkoli. Jak wylicza MAP, cena ta stanowi 40 proc. wzrost względem średniej wysokości taryf zatwierdzonych przez prezesa URE dla gospodarstw domowych w 2022 r. I podobno "sasinowe" ma pokryć działania osłonowe dla podmiotów wrażliwych.
Łukasz Bernatowicz uważa, że jeśli pieniądze z nadzwyczajnego podatku miałyby pójść na wsparcie firm z problemami z powodu wysokich cen energii, transformację energetyczną – to byłoby jeszcze w porządku. — Jeśli mają pójść na kolejne transfery socjalne w roku przedwyborczym i przyczynić się do jeszcze większej inflacji — to na to zgody nie ma – kwituje Bernatowicz.
Unijne propozycje Windfall
Komisja Europejska we wrześniu br. zaproponowała, aby w ramach nadzwyczajnych rozwiązaniach w sektorze energetycznym wprowadzić specjalny podatek od przedsiębiorstw uzyskujących przychody ze sprzedaży ropy naftowej, gazu ziemnego, węgla i produktów rafineryjnych zwanego z ang. solidarity contribution (podatek solidarnościowy) lub windfall tax (podatek od nadzwyczajnych dochodów).
Propozycja Brukseli zakłada, by co najmniej 33 proc. podatek ma być naliczany, jeśli nadwyżka przekroczy o 20 proc. średni dochód z lat 2019 2020 i 2021. Ma obowiązywać tylko w 2022 r. i być przeznaczony na pomoc dotkniętym wysokimi cenami energii.