Wprowadzony w 2018 roku zakaz handlu w niedzielę nadal budzi w Polsce spore emocje – zarówno po stronie zwolenników, jak i przeciwników tego rozwiązania. Jednak z perspektywy czasu trudno mieć wątpliwości, że przynajmniej niektórych z założeń leżących u podstaw tego zakazu nie udało się zrealizować w praktyce. Wystarczy wskazać tu chęć wsparcia małych, osiedlowych sklepów. Ich obecna pozycja – pomimo zakazu – jest bardzo trudna.

Czytaj w LEX: Czym jest placówka handlowa i wykonywanie pracy w handlu? >>>

Czytaj w LEX: Jak zapewnić struktury długowieczności firm rodzinnych >>>

 

Po co wprowadzono zakaz handlu w niedzielę?

Ustawa z dnia 10 stycznia 2018 roku o ograniczeniu handlu w niedziele i święta oraz w niektóre inne dni została wprowadzona do polskiego porządku prawnego w wyniku złożenia w Sejmie we wrześniu 2016 roku obywatelskiego projektu ustawy, który – oczywiście – następnie przeszedł właściwą ścieżkę legislacyjną (zob. Druk Sejmowy nr 870, VIII Kadencja). W uzasadnieniu do tego projektu podniesiono, że „przewaga sklepów wielkopowierzchniowych o kapitale zagranicznym nad placówkami rodzimymi spowodowała znaczną deregulację usług handlowych”, a jednym z celów zakazu handlu w niedzielę i święta było wsparcie właśnie mniejszych, „rodzimych”, często „osiedlowych” sklepów. Tymczasem praktyka stosowania przedmiotowego zakazu pokazuje, że cel ten – przynajmniej, jak na razie – nie został osiągnięty.

Czytaj: 
Minister chce okrągłego stołu o przestrzeganiu zakazu handlu w niedziele>>
Wraca debata o pracy w niedzielę, ale to problem nie tylko handlu>>

Gdzie nie wolno handlować?

Zgodnie z art. 4 wskazanej powyżej ustawy zakazane jest powierzanie wykonywania pracy w handlu lub wykonywania czynności związanych z handlem nieodpłatnie w placówkach handlowych w niedziele i święta, a także w dniu 24 grudnia i w sobotę bezpośrednio poprzedzającą pierwszy dzień Wielkiej Nocy. Katalog wyłączeń spod zakresu tego zakazu ustawodawca zamieścił w art. 6 ustawy o zakazie handlu w niedzielę. Obejmuje on m.in. stacje paliw płynnych; placówki pocztowe; apteki i punkty apteczne czy w piekarniach, cukierniach i lodziarniach, w których przeważająca działalność polega na handlu wyrobami piekarniczymi i cukierniczymi. Właśnie pojęcie „przeważającej działalności” ma kluczowe znaczenie przy określaniu, czy w danej placówce dopuszczalny jest handel w niedziele i święta objęte zakazem.

Czytaj w LEX: Zadania gmin w związku z ułatwieniami w prowadzeniu handlu w piątki i soboty przez rolników i ich domowników >>>

Czytaj w LEX: Wykonywanie pracy w handlu w niedziele a odpoczynek dobowy >>>

Założenia vs. rzeczywistość

Założenie wydawało się proste. Ani w pierwotnym brzmieniu ustawy o zakazie handlu w niedzielę i święta, ani w jej kolejnych nowelizacjach nigdy nie wprowadzono zakazu funkcjonowania tych placówek w dni objęte zakazem, gdy za ladą stawał ich właściciel. W związku z tym w czasie, gdy duże sklepy – które siłą rzeczy nie mogą być obsługiwane tylko przez ich właścicieli – są zamknięte, klienci mogą zaopatrywać się w tych placówkach, które mogą funkcjonować w obsadzie składającej się wyłącznie z właściciela i ewentualnie jego rodziny. Jednak praktyka okazała się dużo bardziej skomplikowana.

 

 

Podstawowym problemem – o którym przedstawiciele osiedlowych sklepów wypowiadali się zarówno publicznie, jak i w prywatnych rozmowach – okazała się logistyka. Rzadko kiedy sklep może być efektywnie obsługiwany w pojedynkę czy ewentualnie przy wsparciu rodziny, często na co dzień niezajmującej się handlem. Poza tym w dniu poprzedzającym oraz następującym po tym, w którym obowiązuje zakaz handlu pracownicy otwartych placówek przeważnie mają więcej pracy, związanej z koniecznością ich dostosowania do specyficznych warunków funkcjonowania. Zresztą – przy wykorzystaniu luk w ustawie o zakazie handlu w niedzielę i problemach ze skutecznym egzekwowaniem jej zapisów – rodzinnym sklepom zaczęła wyrastać dobrze znana konkurencja z dużych sieci handlowych.

Zresztą i tak prowadzenie sklepu „w pojedynkę” – a więc bez korzystania z zasobów sieci, która może pozwolić sobie np. na ciekawe promocje, programy lojalnościowe czy rozbudowany marketing – jest dziś bardzo trudne. Wielu konsumentów zna to z doświadczenia: w sklepach osiedlowych często jest po prostu drożej, niż w tych, które są zrzeszone w sieciach. Zakupy w nich bywają także mniej wygodne, stąd klienci po prostu chętniej wybierają supermarkety.

Czytaj w LEX: Markowska-Myć Natalia i in. - Zarządzanie w firmach rodzinnych >>>

Statystyki są jasne

Tezy te potwierdzają statystyki. Wystarczy wskazać tu na dane opublikowane w czerwcu br. przez „Rzeczpospolitą”, które zostały zebrane przez pracownię Dun & Bradstreet Poland. Wynika z nich, że przez pierwsze miesiące roku rynek sprzedaży detalicznej zmniejszył się o – rekordowe w perspektywie ostatniego pięciolecia – przeszło 3 tys. lokalizacji. Natomiast 4,5 tys. sklepów stacjonarnych już zawiesiło działalność, co z kolei powoduje, że na koniec trwającego roku – o ile trendy te się utrzymają – możemy mieć do czynienia z rekordem w likwidacjach i upadłościach tego rodzaju placówek. Problemy zaś najczęściej dotyczą sklepów ogólnospożywczych. Wobec tego naprawdę trudno uznać, że zakaz handlu w niedzielę i święta poprawił pozycję sklepów osiedlowych. Tymczasem nadchodzą nowe wyzwania, związane ze wzrostem znaczenia – także branży spożywczej – zakupów internetowych czy dynamicznie rosnącymi kosztami działalności gospodarczej związanymi chociażby z trwającym kryzysem energetycznym.