Chciałem kupić nowe auto. Policzyłem ile kosztuje finansowanie...

drogowiec12
drogowiec12

Drodzy Wykopowicze. Od jakiegoś czasu rozglądam się za nowym samochodem. Chce kupić samochód nowy i mieć spokój na 10 lat. Ostatnio poszedłem do salonu japońskiej marki. Oglądam Hybrydę, cena ok. 120 tyś zł. Sprzedawca zaproponował mi wzięcie samochodu w najem długoterminowy. Warunkował to tym, że spłaca się utratę wartości z potem auto można wykupić albo oddać. Myślę, sobie może to nie takie głupie. Wydrukował mi ofertę a ja poszedłem z nią do domu by to sobie policzyć.


Jak wygląda najem?

1. Wpłacasz jakąś kwotę ja chciałem 30% = ok 35 tyś zł

2. Spłacasz raty przez 48 mc w kwocie ok. 1100 zł

3. Na koniec spłacasz ratę balonową ok. 75 tyś zł. 


Myślę sobie... Ile wyjdzie mnie to auto: 35 tyś zł + 48*1100 zł + 75 tyś zł = ok 163 tyś zł. 

Zaraz zaraz... 

Przecież na początku wpłacam 35 tyś zł więc "kredytu" biorę (120 tyś zł - 35 tyś zł) = 85 tyś zł

A w ratach i wykupie musze oddać: 48*1100 + 75 tyś zł = 127 000 zł.

Czyli...

gdyby spojrzeć na to w aspekcie kredytu to samochód jest oprocentowany w skali roku na poziomie ok. 21% !!! Dodam iż wpisałem w google hasło "ranking kredytów samochodowych" i średnio można coś dostać w na poziomie 12-14%.


O co mam ból "d***" spytacie? Generalnie o to, że oferta jest niejasno sprecyzowana. Spytałem sprzedawcę jak to jest oprocentowane, to nie umiał odpowiedzieć. Dodatkowo reklamują usługę: Spłacasz utratę wartości a potem auto możesz oddać. Realnie wygląda to tak, że spłacasz samochód i dodatkowo musisz dopłącić 35 tyś zł. 

Teoretycznie gdybym miał spłacać utratę wartości tak jak to sprzedawca reklamuje to powinienem płacić ok 1100 zł i tyle. (na koniec i tak doliczają jakieś opłaty za zużycie samochodu itp) ;-) Generalnie nie polecam lepiej brać kredyt. Wyjdzie taniej ;D