Kup subskrypcję
Zaloguj się

"Okres zagrożenia" w polskiej energetyce. Pierwsza taka sytuacja

Sytuacja w polskiej energetyce robi się naprawdę napięta. Do tego stopnia, że konieczne okazało się ogłoszenie okresu zagrożenia. Nie oznacza to jednak konsekwencji dla odbiorców końcowych. To sygnał dla elektrowni.

Polskie Sieci Elektroenergetyczne po raz pierwszy ogłosiły okres zagrożenia rynku mocy
Polskie Sieci Elektroenergetyczne po raz pierwszy ogłosiły okres zagrożenia rynku mocy | Foto: yerv / Shutterstock

Polskie Sieci Elektroenergetyczne ogłosiły okres zagrożenia rynku mocy w piątek 23 września od godz. 19 do 21. Rezerwa mocy w systemie energetycznym okazała się tak niska, że operator po raz pierwszy postawił w stan gotowości wszystkie jednostki, które mają podpisane umowy mocowe.

Komunikat PSE
Komunikat PSE | PSE

Okres zagrożenia na rynku mocy to informacja dla elektrowni, które podpisały umowy mocowe, że na sygnał operatora mają dostarczyć zakontraktowaną moc. Podobne umowy podpisały także przedsiębiorstwa, które na wezwanie operatora będą musiały zredukować pobór energii.

W najbliższym czasie możemy spodziewać się, że takie komunikaty będą się powtarzać. "Wczoraj wieczorem też rezerwy były niskie, ale posiłkowaliśmy się importem. Dziś musieliśmy sięgnąć po inne narzędzie — rynek mocy. Nie jest wykluczone, że w kolejnych dniach sytuacja będzie się powtarzać, bo prognozy dotyczące wietrzności są wciąż niekorzystne dla energetyki" — przekazało nam w piątek biuro prasowe PSE.

Zobacz także: Kryzys energetyczny. Prezes PGE o dostawach energii zimą

PSE mogą skorzystać z tej opcji w sytuacji, gdy rezerwy mocy skurczą się tak mocno, że istnieje zagrożenie dostaw energii do odbiorców. Tak właśnie stało się w piątek, gdy znów sporo elektrowni zgłosiło częściowe ubytki mocy — z powodu awarii albo w wyniku oszczędzania węgla na zimę — a zbyt niska wietrzność sprawia, że wiatraki nie mogą wyprodukować wystarczającej ilości energii, by pokryć te braki.

Zobacz także: Czarne prognozy szefa InPostu. "Będziemy mierzyć się z gigantycznym kryzysem"

Co ważne, samo ogłoszenie stanu zagrożenia nie oznacza żadnych konsekwencji dla odbiorców końcowych.

Jak działa rynek mocy?

Jak tłumaczyliśmy w Business Insider Polska, operator krajowej sieci energetycznej ma do dyspozycji szereg narzędzi ratunkowych, a masowe wyłączenia prądu gospodarstwom domowym znajdują się na samym końcu tej długiej listy.

Operator systemu, czyli Polskie Sieci Elektroenergetyczne, każdego dnia dbają o to, by zachować w zapasie co najmniej 9 proc. planowanego zapotrzebowania na moc w kraju.

Na samym początku listy znajdują się środki standardowe, po które operator sięga w pierwszej kolejności. Przy problemach z dostępnością mocy może przede wszystkim uruchomić wyłączone elektrownie, które pozostają w tzw. rezerwie zimnej lub zwiększyć do maksimum moce pracujących już bloków (rezerwa wirująca).

Operator ma też do dyspozycji elektrownie wodne szczytowo-pompowe. Przepompowują one wodę do wyżej położonego zbiornika, a następnie ją zrzucają do zbiornika niżej położonego, wytwarzając w ten sposób energię elektryczną. Pracują więc jak magazyny energii — pozwalają na zmagazynowanie nadmiaru energii w chwilach jej nadprodukcji, a następnie ją wykorzystują w momentach zmniejszonej podaży. Największa w Polsce elektrownia szczytowo-pompowa położona jest nad Jeziorem Żarnowieckim w Czymanowie w woj. pomorskim.

Dalej na liście są narzędzia uzupełniające, w tym wprowadzony w tym roku rynek mocy, na który zrzucają się wszyscy odbiorcy energii w rachunkach za prąd. W ramach tego mechanizmu wytwórcy prądu otrzymają wynagrodzenie nie tylko za wyprodukowaną energię, ale też za samą gotowość do jej wytworzenia. Gdy operator uzna, że dostępna rezerwa mocy jest mniejsza niż wymagana, ogłasza okres zagrożenia dostaw energii elektrycznej. Elektrownie, które uczestniczą w rynku mocy, muszą wtedy dostarczyć odpowiednią moc do systemu. Słabością tego mechanizmu jest to, że od ogłoszenia okresu zagrożenia do realnej dostawy energii musi upłynąć co najmniej 8 godzin. Nie pomoże on więc w nagłych przypadkach.