W miniony weekend w USA zadebiutował film „The Woman King”. Zajął pierwsze miejsce w tamtejszym box office oraz zbiera świetne oceny od krytyków. Sęk w tym, że choć z jednej strony stara się uchodzić za postępowy, tak naprawdę nagina historię, czyniąc bohaterkami członkinie plemienia, które przyczyniło się do niewolnictwa czarnoskórych w Stanach Zjednoczonych.
The Woman King – opis fabuły filmu
Akcja filmu „The Woman King” rozgrywa się w zachodnioafrykańskim królestwie Dahomeju w latach 20. XIX wieku. Film przedstawia nam grupę wojowników składającą się z samych kobiet, zwaną Agojie, która chroni królestwo pod dowództwem króla Ghezo (John Boyega). Na czele Agojie stoi generał Nanisca (w tej roli Viola Davis), która szkoli członków grupy do walki z handlarzami niewolników – konkretnie z europejskimi handlarzami niewolników.
The Woman Kin – walka o równouprawnienie kosztem prawdy historycznej?
„The Woman King” reklamowany jest jako „epicki film historyczny”. Oczywiście każdy dojrzały widz zdaje sobie sprawę, że jakikolwiek film fabularny powinien być traktowany z dystansem względem tego, o czym opowiada. W sensie, o ile to nie jest film biograficzny (a i one bywają odmienne od prawdy) to raczej więcej jest w nim fikcji niż rzeczywistości. I tak też powinno się podchodzić do seansu „The Woman King”.
Jest masa znanych filmów historycznych, w których Hollywood zmieniło wiele faktów albo pod swoje agendy, albo po prostu pod to, by scenariusz był atrakcyjny i „hollywoodzki”. Nie ma w tym nic złego, dopóki rozdziela się to wszystko grubą kreską oraz nie nagina za bardzo faktów historycznych. Problem z „The Woman King” jest jednak taki, że te fakty nie tyle nagina, co wręcz zagina i łamie. W rzeczywistości bowiem plemię Dahomejów przedstawione w filmie było oprawcami, a nie pozytywnymi bohaterami, które Hollywood gloryfikuje w „The Woman King”, chcąc zawalczyć jednocześnie o pokazanie silnych kobiecych postaci oraz produkcji z wyłącznie czarnoskórą obsadą. I niestety po raz kolejny chcąc dobrze, dzierżąc na sztandarach poprawności politycznej słuszne postulaty, robi więcej szkód niż pożytku.
Prawda o Królestwie Dahomeju
Kobiety-wojowniczki w obrębie plemienia Dahomeju oczywiście istniały. Nazywane były przez Europejczyków dahomejskimi amazonkami. W tym aspekcie „The Woman King” przekazuje nam prawdę. Gorzej z tym, co następuje w dalejszej kolejności. Artykuł na stronie History vs. Hollywood wyjaśnia nam dokładnie skalę wątpliwych moralnie nadużyć tego filmu.
Królestwo Dahomeju było krwiożerczym społeczeństwem nastawionym na podbój. W ich zwyczaju było wracanie do domu z gnijącymi głowami i genitaliami tych, których zabili w bitwie. Podbili sąsiednie państwa afrykańskie i brali tamtejszych obywateli jako niewolników, wielu sprzedając za Atlantykiem w zamian za takie przedmioty jak karabiny, tytoń i alkohol. Wielu ze sprzedanych przez nich niewolników trafiło do Ameryki Północnej. Zatrzymywali też dla siebie kilku niewolników do pracy na królewskich plantacjach. Niewolnictwo przyniosło Dahomejom większość jego bogactwa (…) Agojie walczyły w najazdach wraz z męskimi wojownikami. Istnieją relacje o wojownikach Dahomeju, którzy przeprowadzali najazdy na wioski, gdzie odcinali głowy osobom starszym i zdzierali kości dolnej szczęki innym. Podczas nalotów spalili doszczętnie wsie. Tych, którym pozwolili żyć, w tym dzieci, wzięto do niewoli i sprzedano jako niewolników. Film strategicznie umniejsza tę część historii Dahomeja, aby nie komplikować historii z kłopotliwą prawdą.
Brzmi to wszystko przerażająco. Do tego Hollywood przedstawia nam Agojie jako pozytywne bohaterki i jednocześnie symbol emancypacji zarówno kobiet jak i Afroamerykanów. Tymczasem Agojie, oraz reszta Dahomejów, odegrały niemałą rolę w genezie niewolnictwa w Stanach Zjednoczonych i tym samym setkom lat opresji oraz piekielnych męczarni czarnoskórych w tym kraju. Jaka więc pokrętna logika stoi za tym, by akurat to plemię wybrać za reprezentantów postępu i równouprawnienia ciemnoskórych w USA? Brzmi to jak jakiś chory żart. A jednak, hollywoodzkie studio wyłożyło na to pieniądze, masa czarnoskórych aktorek i aktorów zgodziła się w tym zagrać. Cała branża nie miała żadnych zastrzeżeń, a obecnie „The Woman King” trafił do kin i zajął pierwsze miejsce w tamtejszym box offisie. Nie zarobił może olbrzymich pieniędzy, bo raptem 19 mln dol. (także hitem nie jest), ale mimo wszystko to film głośny i oglądany przez setki tysięcy ludzi. Brzmi to dla mnie jak opis odcinka „Czarnego lustra”.
Jak pisałem wcześniej, Hollywood znane jest z licznych przypadków niedbania o prawdę historyczną kosztem rozrywki i widowiskowości. Z tym problemu nie mam, bo kino fabularne traktuję jako rozrywkę właśnie. Ale są pewne granice. Jeśli ktoś chce zrobić film, w którym Hitler jest pozytywnym bohaterem i kreowany jest na herosa oraz wyzwoliciela ludzkości, to w takim przypadku zawsze uznam, iż granica jest przekraczana. Podobny przypadek ma miejsce obecnie z „The Woman King”. Bezwzględnych oprawców zmienia się w herosów. Plemię, które przyczyniło się do niewolnictwa w USA jest obecnie przedstawiane jako inspiracja dla czarnoskórych mieszkańców Ameryki, w tym młodych kobiet. To niemoralnie i niebezpieczne czynić z Agojie popkulturowe bohaterki. Istnieje taka możliwość, że szeroka publiczność nie zagłębi się w ich prawdziwą historię i zacznie je traktować jako afrykańskie superbohaterki rodem z „Czarnej Pantery”. Jest w tym podejściu do tego plemienia w „The Woman King” coś niegodziwego i oburzającego. I to realne oburzenie, a nie takie z którego słyną od lat internety. Mowa tu naprawdę o ważnych aspektach zamazywania historii i tragicznych faktów na rzecz źle rozumianej poprawności politycznej. Mając to na uwadze zaryzykuję stwierdzenie, że „The Woman King” to jeden z najbardziej kontrowersyjnych filmów ostatnich lat. A powinien być uznany za jeden z najbardziej kontrowersyjnych filmów wszech czasów. Nie odmawiam mu kunsztu realizatorskiego (filmu jeszcze nie widziałem), dobrego aktorstwa i tego, że to obiektywnie rzecz biorąc prawdopodobnie dobre widowisko. Ale czasem w rozrywce chodzi też o coś więcej.
The Woman King – kiedy polska premiera filmu?
„The Woman King” (w Polsce film ten będzie nosić tytuł „Królowa wojownik”) wyreżyserowany został przez Ginę Prince-Bythewood. Ma ona na swoim koncie takie filmy jak „The Old Guard” dla Netfliksa czy „Sekretne życie pszczół”. W roli głównej zobaczymy Violę Davis. Film kosztował 50 mln dol. Jego polska premiera zaplanowana jest na 18 listopada 2022.