Obserwuj w Google News

Wciąż nie ma umowy na gaz do Baltic Pipe. „Premier niestety obraził Norwegów”

2 min. czytania
17.08.2022 14:18
Zareaguj Reakcja

W październiku ruszyć ma Baltic Pipe, gazociąg dzięki któremu Polska będzie mogła zastąpić gaz kupowany do tej pory od Rosji surowcem z Norwegii. Wciąż jednak jeszcze nie podpisano umowy na jego dostarczanie – zaalarmował w Wirtualnej Polsce Janusz Steinhoff, były minister gospodarki.

Mateusz Morawiecki
fot. ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER/East News

Gaz z Rosji przestał płynąć do Polski wcześniej, niż zakładano – dostawy zostały przerwane przez Gazprom w wyniku reakcji naszego kraju na wojnę w Ukrainie. Kontrakt miał obowiązywać jeszcze na tyle długo, żebyśmy zdążyli napełnić przed zimą magazyny. Na szczęście od lat pracowano nad dywersyfikacją dostaw, czego owocem jest Baltic Pipe – gazociąg pozwalający Polsce sprowadzać gaz z Norwegii.

Inwestycja ma zostać zakończona w październiku, a jej przepustowość ma odpowiadać ilości gazu, jaki sprowadzaliśmy z Rosji. W programie „Newsroom” Wirtualnej Polski Janusz Steinhoff zauważył jednak, że jak na razie pewne są jedynie dostawy wynoszące ćwierć możliwości przesyłu. Negocjacje w sprawie zapełnienia rur wciąż trwają i nie są łatwe – zarówno z powodu zwiększonego zainteresowania zakupami u Norwegów, jako że sposobu na zastąpienie dostaw z Rosji szukają praktycznie wszystkie europejskie kraje, jak i napaści słownej premiera Morawieckiego na Norwegię.

Baltic Pipe na razie pusty. Polska wciąż negocjuje zakupy w Norwegii

- Jedyny gaz o którym możemy być pewni, że będzie płynął przez Baltic Pipe, to jest gaz wydobywany na szelfie norweskim przez polskie spółki – powiedział Wirtualnej Polsce Janusz Steinhoff. Z tego źródła uda nam się pozyskać około 2,5 mld metrów sześciennych gazu. To 4 razy mniej, niż wynoszą możliwości przesyłowe i ile deklarował Mateusz Morawiecki.

- Według tej informacji, którą otrzymałem od specjalistów z PGNIG, w tym roku będzie to około 5 mld metrów sześciennych zakontraktowane, a w przyszłym roku do pełnej możliwości transferu tego gazu, czyli około 10 mld metrów sześciennych – zapewniał premier w lipcu 2022 roku.

Zapowiadane kontrakty nie zostały jednak zawarte – Polskę uprzedzili między innymi Niemcy, którzy już zagwarantowali sobie zwiększenie dostaw z Norwegii. Steinhoff w rozmowie z WP wyraził obawę, że polskie negocjacje mogą nie zakończyć się zapowiadanym przez Morawieckiego sukcesem.

Redakcja poleca

- Premier niestety obraził Norwegów, nie zabiegał wystarczająco konsekwentnie o zawarcie kontraktów - ocenił były minister przypominając, że maju Morawiecki zarzucił Norwegom „pośrednie żerowanie na wojnie” i stwierdził, że „powinni podzielić się” nadmiarowymi zyskami.

- To na pewno nie pomagało w zawarciu kontraktów. Mało tego, przedstawiciele naszej administracji z niezrozumiałych powodów zapewniają, że jesteśmy najbezpieczniejszym krajem w Europie jeśli chodzi o zaopatrzenie w gaz, że mamy pełne magazyny. Tylko że pojemność tych magazynów, w stosunku do zużycia gazu, jest jedną z najmniejszych w Europie. Nie można mówić, że Polska jest krajem w pełni zabezpieczonym (...). Przestrzegałbym rząd przed taką propagandą sukcesu, bo to absolutnie niczego nie załatwia – ocenił Steinhoff.

RadioZET.pl/Wirtualna Polska