Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Anna Unton
|

Mamy problem. Pięć grafik o dzietności, które pokazują jego skalę

73
Podziel się:

Chociaż współczynnik dzietności w Polsce lekko wzrósł w ostatnich latach, jesteśmy poniżej europejskiej średniej. Mimo to polityka pronatalistyczna w naszym kraju praktycznie nie istnieje. Dodatkowo pandemia nasiliła negatywne tendencje.

Mamy problem. Pięć grafik o dzietności, które pokazują jego skalę
(Adobe Stock)

Chociaż współczynnik dzietności w Polsce lekko wzrósł w ostatnich latach, na tle Unii Europejskiej nadal wypadamy słabo. Z wynikiem 1,44 daleko nam do Francuzów czy Irlandczyków, ale także np. do Czechów.

W Polsce przeciętny wiek, w którym kobieta rodzi pierwsze dziecko, jest poniżej średniej w Unii Europejskiej i wynosi nieco ponad 28 lat. Można zatem stwierdzić, że kobiety w Polsce rodzą relatywnie wcześnie jak na europejskie standardy - ale za to mają mało dzieci. Na przykład średni wiek, w którym Irlandka zostaje matką, to ponad 31 lat, natomiast wskaźnik dzietności jest tam wyższy i wynosi 1,71.

Jaki wpływ na decyzje o posiadaniu potomstwa mają czynniki ekonomiczne? To zależy, czy mówimy o pierwszym, czy o kolejnym dziecku.

- Kobieta chce być matką albo nie. Natomiast kiedy kobieta decyduje, ile dzieci chce mieć, wtedy bezpieczeństwo finansowe czy mieszkaniowe są zdecydowanie ważniejsze – ocenia Piotr Szukalski, demograf, prof. Uniwersytetu Łódzkiego.

Zobacz także: "Baby doom" zamiast "baby boom". Dzietność na dramatycznym poziomie. Co dalej?

Piotr Szukalski dodaje, że w Polsce polityka pronatalistyczna w dalszym ciągu praktycznie nie istnieje. Mamy do czynienia z punktowym oddziaływaniem, które w teorii opiera się na świadczeniu 500+. Tymczasem istotny z punktu widzenia decyzji o kolejnym dziecku jest też dostęp do mieszkania, do dobrej jakości opieki zdrowotnej w trakcie ciąży czy systemowe wsparcie w opiece nad dzieckiem.

Migrację widać w statystykach

Wspomniana już Irlandia należy do krajów, w których odsetek dzieci urodzonych przez matki w wieku co najmniej 40 lat jest najwyższy. Do tej grupy krajów należą też Włochy i Hiszpania, które z kolei pod względem współczynnika dzietności wypadają najgorzej w UE.

W Polsce odsetek dzieci urodzonych przez kobiety po 40. jest relatywnie niewielki Na poziomie województw oscyluje w okolicach 3 proc., ale np. w regionie warszawskim stołecznym to już 4,7 proc.

W naszym kraju zaledwie 2 proc. dzieci rodzą matki, które same urodziły się za granicą. Natomiast w Luksemburgu odsetek ten wynosi aż 65 proc. (warto jednak zaznaczyć, że tam jest łącznie tylko 600 tys. mieszkańców), a na Cyprze, w Austrii i Belgii ok. 30 proc. W niektórych państwach migracja może poprawiać wskaźniki dzietności. W naszym kraju takiego efektu w statystykach nie widać.

Mówiąc o migracji i dzietności trzeba też pamiętać, że również Polski i Polacy zakładają rodziny za granicą. W Wielkiej Brytanii około jedną czwartą dzieci rodzą cudzoziemki, a wśród nich najwięcej Polki. W 2019 roku Polki urodziły w Wielkiej Brytanii 16,7 tys. dzieci - to o 2 tys. więcej niż w województwie zachodniopomorskim. Warto też wspomnieć, że wśród ponad 16 tys. noworodków urodzonych przez matki z Polski, prawie 6 tys. ma ojca pochodzącego z innego kraju.

Emigracja odbija się na polskich statystykach. Na przykład słabe wskaźniki dzietności na Opolszczyźnie wynikają z tego, że w latach 90. i na początku XXI wieku w województwie opolskim miała miejsce największa skala wyjazdów młodych ludzi za granicę, zauważa Piotr Szukalski. W tym województwie liczba urodzeń na 1000 mieszkańców wynosi 8,6 - wynika z danych GUS-u za 2019 rok. Poza województwem świętokrzyskim (8,3) to prawie najmniej w kraju.

A czy brak ślubu przeszkadza w posiadaniu dziecka? W wielu krajach w Unii Europejskiej absolutnie nie. W Polsce odsetek dzieci urodzonych poza małżeństwem wynosi tylko 25 proc. i jest prawie najniższy w Unii Europejskiej. Oznacza to, że związku małżeńskiego nie zawarli rodzice co czwartego dziecka, które przyszło na świat w naszym kraju w 2019 roku. W Czechach prawie co drugiego, natomiast na Islandii odsetek ten wynosi aż 70 proc. A zarówno w Czechach, jak i na Islandii wskaźnik dzietności jest powyżej średniej UE.

Do wszystkich czynników, które wpływają na dzietność w Polsce, doszła pandemia. Jej efekt bardzo mocno widać w statystykach, a to dopiero początek. W 2020 roku w Polsce zarejestrowano 355 tys. żywych urodzeń, czyli o ok. 20 tys. mniej niż w poprzednim roku i najmniej od 2004 roku.

Pierwszym miesiącem, na podstawie którego możemy wnioskować o wpływie epidemii na dzietność, był grudzień, kiedy urodziło się 25,8 tys. dzieci - o 2,5 tys. mniej niż w grudniu rok wcześniej. W styczniu z kolei przyszło na świat 25 tys. dzieci, czyli aż o jedną czwartą mniej niż w styczniu w rok wcześniej. Tak niski wynik zanotowano ostatnio 18 lat temu.

- W tej chwili, kiedy jesteśmy zamknięci w domach, decyzja o dziecku jest niesamowitym obciążeniem, co widać w statystykach urodzeń - mówi prof. Krystyna Iglicka-Okólska, demograf z Uniwersytetu Warszawskiego. Jej zdaniem na decyzję Polek o posiadaniu potomstwa bardzo negatywnie wpłynie też ostatnia zmiana prawa aborcyjnego w naszym kraju.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(73)
Maciek
2 lata temu
A zlobki a przedszkola - to nie jest mocna strona Polski. Jak nie ma dobrych i tanich zlobkow i przedszkoli to kobieta wie ze bedzie uziemiona na wiele lat a moze na cale zycie.
Pola
2 lata temu
Kobiety po 40 nie chcą rodzic dzieci nie dlatego ze nie odpowiada im sytuacja materialna tylko dlatego, że chca zrobić wreszcie coś dla siebie. To są jeszcze młode ale już świadome siebie kobiety, wiedzą czego chcą i mają pomysł na siebie. Mają odchowane dzieci i mogą zainwestować w swój rozwój, wiedzą że te najbliższe lata są tak zwanym ostatnim dzwonkiem, żeby zrobić coś dla swojego rozwoju. I żadne plusy i inne pseudo programy nic nie zmienia.
Bubuś
2 lata temu
Smutna prawda jest taka, że ludzie są zbyt leniwi na dzieci. Jestem tego najlepszym przykładem. To, że nie ma mieszkań to bzdura, na wsiach i pod miastami stoi mnóstwo domów do sprzedania, wcale nie za majątek. Ludzie chcą kota lub psa I żyć w kurniku w środku miasta najlepiej na 70 m2 i żeby mieć wszystko pod nosem. Ludziom się nie chce z lenistwa, a nie bo nie ma mieszkań, pracy czy że słabo zarabiają. W obecnej chwili to są mity. Sami sobie kłody podkładacie, bo nie macie własnego zdania i celu i podążacie za modą jak pelikany.
Krzysiek100
2 lata temu
To nie wina PiS tylko kapitalistów. Brak stabilności zatrudnienia, koncentracja miejsc pracy w dużych miastach w których życie nie należy do najtańszych ani też nie jest najlepsze oraz ceny mieszkań. Winna jest też przemiana społeczna w ostatnich latach czyli kultura nieiwernosci i pozamalzenskiego życia które jeszcze niedawno odbierane bylio jako skandal.To powoduje spadek dzietności.
Hedonista
2 lata temu
Wreszcie jakieś dobre wiadomości.
...
Następna strona