W lipcu mapa z ostrzeżeniami hydrologicznymi aktualizowana przez IMGW niemal cała jest już w czarnych plamach. Tym kolorem zaznaczone są obszary dotknięte suszą hydrologiczną. Jest najgorzej od siedmiu lat i nie widać szans na poprawę. Wiele rzek ma bardzo niski stan wody, problematyczna staje się sytuacja w niektórych miejscowościach. Część gmin apeluje o oszczędzanie wody, a inne ograniczają jej dostawy.
Tymczasem jak wynika raportu Najwyższej Izby Kontroli, nawet 1/3 wody jest marnowana z powodu złego stanu przedsiębiorstw wodociągowych.
Gospodarstwom domowym wodę z ujęć podziemnych lub powierzchniowych dostarcza niemal 2800 podmiotów. Przedsiębiorstwa wodociągowe to prawie połowa tej liczby. Resztę stanowią zakłady budżetowe i gminy.
Przedsiębiorstw wodociągowych jest więc w Polsce ok. 1300. Kontrolerzy sprawdzili, co dzieje się w 20 z nich. Wybierali takie, które w wodę zaopatrują tereny wiejskie. Sprawdzali w pięciu województwach: kujawsko-pomorskim, lubuskim, mazowieckim, opolskim i pomorskim. Okazało się, że w latach 2019-2021 zmarnowano w nich 5,3 mln metrów sześciennych wody.
Według ONZ roczna wielkość zasobów wody poniżej 1,7 tys. m sześc. na osobę powoduje stres wodny, czyli sytuację, w której wody jest za mało, żeby zaspokoić potrzeby ludzi i środowiska. Jeszcze w 1972 r. na jednego mieszkańca Polski przypadało 1,8 m sześc. wody. W 2017 r. - już tylko 1,6 m sześc. W Unii Europejskiej mniej mają tylko mieszkańcy Czech, Cypru i Malty.
Nawet 60 proc. zmarnowanej wody z powodu awarii
W ponad połowie kontrolowanych przedsiębiorstw straty wody przekroczyły 30 proc.
W prawie połowie - więcej wody marnowano niż wtłaczano do sieci. A w sześciu z 20 przedsiębiorstw marnowano aż 60 proc. wyprodukowanej wody - najwięcej w Łącku, Gostkowie i Przyworach
Dlaczego tak się dzieje?
W raporcie NIK czytamy, że jedną z przyczyn ogromnych strat wody jest awaryjność sieci wodociągowej. Tylko w trzech latach kontroli w 20 przedsiębiorstwach odnotowano 1800 awarii. „Awarie sieci wodociągowych były spowodowane głównie przez ich zły stan techniczny, zużycie i wiek sieci wodociągowej, a także uszkodzenia w trakcie prowadzenia robót" - piszą autorzy raportu.
Aż 65 proc. badanych przedsiębiorstw nie miało pieniędzy na przebudowę swoich sieci, co mogłoby zmniejszyć liczbę awarii.
Środków nie ma też na okresowe kontrole wodociągów - nie zleciło ich aż 75 proc. przedsiębiorstw.
Kontrolerzy NIK zbadali również stan wody. Aż w 80 proc. przypadków był poniżej normy. Zdarzało się, że woda była tak zanieczyszczona, że nie można było jej spożywać przez pięć miesięcy, w innym miejscu dopuszczono ją do warunkowego spożycia - np. po przegotowaniu - w 2013 r. I od tego czasu jej jakość się nie poprawiła.
Ryzykiem związanym ze spożyciem zanieczyszczonej wody jest zakażenie się bakteriami z grupy coli powodującymi biegunki i zakażenia jelitowe. Taka woda może zawierać znaczne ilości manganu, które po paru latach mogą spowodować objawy neurologiczne przypominające te w chorobie Parkinsona. Z kolei zbyt duże dawki ołowiu w wodzie mają negatywy wpływ na układ sercowo-naczyniowy, moczowy, nerwowy i immunologiczny. W osadach żelaza w rurach mogą rozwijać się różne bakterie, powodujące kolejne zanieczyszczenia wody.
Zły stan wody stwierdzono m.in. w Miłoradzu (przekroczenie stężenia fluorków), w Świdnicy (mikroorganizmy, bakterie z grupy coli, enterokoki kałowe) czy w Dębnicy Kaszubskiej (bakterie grupy coli, mangan).
Przyczyną złego stanu wody są stare i zaniedbane sieci wodociągowe
Co zobaczyli kontrolerzy NIK-u? Brak ogrodzenia, niewidoczne zasuwy, skorodowane i porośnięte mchem studnie, zacieki i pęknięcia na ścianach czy zerwaną kratkę wentylacyjna na stropie.
Większość sieci miała od 20 do 60 lat. W prawie połowie przedsiębiorstw ich pracownicy nie potrafili powiedzieć, jak stare są sieci wodociągowe. W ponad połowie przypadków - nikt nie wiedział, z jakich materiałów zostały wykonane.
Państwowi inspektorzy sanitarni w pięciu objętych kontrolą województw zakwestionowali jakość 764 próbek wody w gminach wiejskich położonych na terenie tych województw, co stanowiło ok. 1 proc. wszystkich zbadanych próbek.
To nie wszystko. W trakcie kontroli okazało się, że w 7 z 20 przedsiębiorstw nie wszystkie ujęcia miały wyznaczoną strefę ochronną.
W 2020 r., w przypadku 25 proc. skontrolowanych przedsiębiorstw, koszty dotyczące zbiorowego zaopatrzenia w wodę były wyższe od przychodów uzyskanych w tym zakresie. Ich kierownicy tłumaczyli, że środki, którymi dysponują, pozwalają tylko na finansowanie bieżącej działalności - konserwację sieci i najbardziej potrzebne naprawy.