Kościół katolicki w Niemczech. Rekordowa liczba apostazji. Biskupi "wytrąceni z równowagi"

Kościół katolicki w Niemczech zanotował w ubiegłym roku nowy rekord w liczbie apostazji. W roku 2021 z Kościoła wystąpiło prawie 360 tys. osób, czyli o 86 567 więcej niż w dotychczas rekordowym roku 2019.

Dane na temat wystąpień z Kościoła w Niemczech przekazała w Bonn w poniedziałek (27.06.2022) Konferencja Episkopatu Niemiec. Przewodniczący Konferencji Episkopatu, biskup Limburga Georg Bätzing, powiedział, że jest „głęboko wstrząśnięty" tym gwałtownym wzrostem. 

Zobacz wideo Terlikowski: Moim zdaniem można niektóre z tych działań uznać za tortury

"Utracone zaufanie"

W ubiegłym roku eskalował, trwający od lat, skandal związany z nadużyciami w Kościele katolickim w Niemczech. Szczególną krytykę wywołało traktowanie sprawy w archidiecezji kolońskiej i zachowanie kardynała Rainera Marii Woelkiego. W archidiecezji kolońskiej odnotowano 40 772 apostazje, co stanowi ponad dwukrotny wzrost w stosunku do 17 281 przypadków w roku poprzednim.

Wierzący nie muszą podawać powodów wystąpienia z Kościoła. – Liczby wskazują, że niemiecki Kościół katolicki jest pogrążony w głębokim kryzysie. Nie da się temu zaprzeczyć – powiedział przewodniczący Konferencji Episkopatu Niemiec, biskup diecezjalny Limburga Georg Baetzing.

Tymczasem odchodzą nie tylko osoby, które przez długi czas nie miały kontaktu z Kościołem, ale także coraz większa liczba katolików, którzy wcześniej byli bardzo zaangażowani.

Absolutnym rekordzistą jest archidiecezja kolońska, która odnotowała w ubiegłym roku prawie 41 000 apostazji. To więcej niż jakakolwiek inna niemiecka diecezja i więcej niż kiedykolwiek wcześniej.

Jak powiedział ustępujący wikariusz generalny archidiecezji Kolonii ks. Markus Hofmann, archidiecezja kolońska musi uznać, że „bolesna droga przepracowania przeszłości oraz inne kryzysy poważnie zachwiały zaufaniem wielu ludzi wobec Kościoła". Zaznaczył ponadto: „Musimy dołożyć wszelkich starań, aby odzyskać utracone zaufanie". 

"Rozczarowanie i frustracja"

Biskupstwa w Niemczech publikują, niezależnie od siebie, wyniki ekspertyz na ten temat, wywołując co parę miesięcy nowe, negatywne komentarze w mediach. Były papież, Benedykt XVI, musiał przyznać pod naciskiem, że złożył nieprawdziwe oświadczenie; twierdził, że w jego przypadku doszło do „zaniedbania redakcyjnego".

Papież Franciszek coraz silniej krytykuje projekt reform Kościoła katolickiego w Niemczech. Inicjując tzw. „Drogę synodalną", chce odzyskać utracone zaufanie znacznej części wiernych, ale do tej pory akcja nie wykracza w gruncie rzeczy poza jego wewnętrzne granice.

Rozczarowanie i frustracja zagnieździły się głęboko wśród wiernych w wielu parafiach. Nawet długoletni aktywiści decydują się obecnie na wystąpienie z Kościoła.

Nowym zjawiskiem jest to, że uczucie wstydu i brak chęci do działania objęły najwidoczniej część kościelnych funkcjonariuszy, takich jak dziekani. Także wielu wikariuszy generalnych, będących jednymi z najważniejszych osób w kościelnej administracji, zrezygnowało z tego powodu ze swojej funkcji.

Andreas Sturm ze Spiry tak uzasadnił swoją decyzję w tej sprawie, podjętą w maju: „Z biegiem lat utraciłem przekonanie i nadzieję na to, że Kościół katolicki naprawdę chce się zreformować".

Podobnie postąpił długoletni wikariusz generalny w Monachium, który zrezygnował z urzędu w 2020 roku. Peter Beer był członkiem komisji badającej przypadki molestowania nieletnich przez duchownych, ale – jak powiedział – nie miał „żadnych szans" w starciu z hierarchami chroniącymi bezpośrednich sprawców tych przestępstw. – Nie byłem w stanie zmienić kościelnego aparatu – oświadczył.

W połowie czerwca niemieckim Kościołem katolickim wstrząsnęła wiadomość o domniemanej samobójczej śmierci wysokiego rangą dostojnika z diecezji limburskiej po jego przesłuchaniu w sprawie stawianych mu zarzutów o „nieobyczajne zachowanie się".

Kościół w stanie odrętwienia

Trudno się dziwić, że w tej sytuacji także niemieccy biskupi mówią, że są „zaszokowani" i "do głębi wytrąceni z równowagi". Potężny dawniej Kościół katolicki w Niemczech jest w tej chwili w stanie odrętwienia. Do takiego stanu niewątpliwie przyczyniły się konflikty i wewnętrzne przepychanki w tak dużych i ważnych archidiecezjach jak kolońska i monachijska.

Tamtejszy arcybiskup metropolita, kardynał Reinhard Marx, zgłosił rok temu gotowość ustąpienia z urzędu, uznając, że Kościół „znalazł się w martwym punkcie", jednocześnie sugerując, że mógłby on stać się początkiem zmian. Papież Franciszek odrzucił jednak natychmiast jego prośbę. Inaczej wygląda sytuacja w archidiecezji kolońskiej, która tkwi w kryzysie bez precedensu.

Jak mówi sam papież Franciszek, poprosił o to, żeby koloński kardynał Rainer Maria Woelki dobrowolnie zrezygnował z urzędu. Później, w jednym z wywiadów, powiedział, że „miał w ręku jego prośbę o dymisję". W praktyce oznacza to, że także w najsilniejszej pod względem liczby wiernych diecezji w Niemczech, wiele spraw pozostaje ukrytych i nie są do końca jasne i jednoznaczne.

W tej, tak mało przejrzystej i naładowanej emocjami atmosferze, kilka dni temu zabrał w Berlinie głos prezydent Frank-Walter Steinmeier, mówiąc, że: „W obawie przed utratą znaczenia niemiecki Kościół katolicki nie powinien skupiać się nadmiernie na swoich wewnętrznych sprawach". Zdaniem głowy niemieckiego państwa „wierni oczekują nowoczesnego Kościoła, otwartego na ich sprawy, który służy im pomocą w rozwiązywaniu ich codziennych problemów". 

Zmiany w praktyce

W praktyce tak właśnie dzieje się na co dzień w wielu niemieckich parafiach, ale te działania nie skupiają na sobie większej uwagi opinii publicznej. Szczególnie dużą i ważną rolę pełnią w nich kobiety, które opiekują się dziećmi, rozdają ciepłe posiłki potrzebującym i organizują kursy niemieckiego dla uchodźców. Także w katolickim prawie pracy dochodzi do zmian, jeszcze niedawno nie do pomyślenia.

Jedna z nich dotyczy projektu, aby w decyzji o zwolnieniu kogoś z pracy w instytucjach kościelnych jego „sfera osobista i rodzaj związku, w jakim taki ktoś pozostaje", nie były powodem do rozwiązania umowy o pracę. Do tej pory było tak, że wejście w związek homoseksualny albo ponowne zawarcie małżeństwa po rozwodzie wystarczały, żeby dane osoby utraciły pracę w instytucjach kościelnych.

Ale nawet najdalej idące i od dawna konieczne reformy nie zmienią z dnia na dzień obecnej sytuacji w niemieckim Kościele katolickim. Za decyzjami osób, które decydują się wyjście z jego szeregów, kryje się przeważnie długi i trudny proces myślowy, a ich konkretne powody są bardzo różne: od krytyki sposobu postępowania Kościoła z molestowaniem seksualnym, przez jego skostnienie, po czysty rachunek ekonomiczny. (AFP, KNA/jak)

Artykuł pochodzi z serwisu Deutsche Welle

 
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.